[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pozwól mu zrobić to, co musi - szepnął Han, zwracając się do Kypa.- Zaufajmu, chłopcze.Luke tymczasem zamknął oczy i wysłał delikatną myślową wić ku tylnympłatom mózgu Kypa, gdzie drzemały prymitywne emocje i odruchy, a właściwienie było miejsca na świadome myśli.Potem musnął odosobniony węzełodpowiadający za podświadomość.Naparł trochę silniej.I nagle stwierdził, że coś odrzuciło go do tyłu z tak dużą siłą, że przeleciał wpowietrzu kilka metrów niczym piórko, niesione porywistym wichrem naBespinie.Z trudem usiłując złapać oddech, wylądował na plecach wprzeciwległym kącie.Kiedy starał się oprzeć na łokciu, Han i Kyp pospieszyli, by mu pomóc.Lukepokręcił głową, jakby chciał otrząsnąć się z oszołomienia.- Przepraszam! - odezwał się Kyp.- Tylko że nie wiem, co zrobiłem! Wcaletego nie chciałem.Naprawdę!- Co się stało? - zapytał Han.- Co to znaczy, jeżeli chodzi o Kypa?Luke zamrugał, a potem niepewnie się uśmiechnął.252 - Nie martwcie się o mnie - powiedział.- To ja sam wyzwoliłem tę reakcję.-Potrząsnął głową.- Kyp, naprawdę dysponujesz zdumiewającą siłą!Wstał i uścisnął dłoń młodzieńca.- Z największą przyjemnością przyjmę cię w poczet uczniów mojej akademii -oznajmił.- Mam nadzieję, że zanim osiągniesz pełnię umiejętności, będę wiedział,jak sobie z tobą radzić.253 EpilogLuke Skywałker, Mistrz Jedi, stal na samym wierzchołku wielkiej świątyni naczwartym księżycu planety Yavin.W dole widział opustoszałą komnatę tronową i ogromną salę audiencyjną.Jejotwarte świetliki przepuszczały promienie słońca.Luke, odziany w nowy płaszczJedi, oparł dłoń na rękojeści zawieszonego u pasa świetlnego miecza, czując, jakprzenika go miłe ciepło.Nad ścielącą się pod nim gęstą dżunglą snuły się oparypełne aromatycznych, korzennych woni.Starożytne ruiny, jakie pozostawiła po sobie rasa obcych istot, Massassów,były kiedyś kamiennymi, prostopadłościennymi budowlami, pózniej jednakpochłonęła je nienasycona dżungla.Luke stał na szczycie zigguratu o kształciepiramidy, który w czasach, kiedy Rebelianci mieli tu tajemną bazę, pełnił funkcjępunktu obserwacyjnego.Niemal całą wolną przestrzeń na niebie wypełniała jasnopomarańczowa kulaplanety Yavin.Ten gazowy gigant skutecznie chronił kiedyś bazę Rebeliantów.Działo się to w czasach, kiedy Gwiazda Zmierci zajmowała pozycję na orbicie iszykowała się do strzału z superlasera mogącego niszczyć całe planety.Rebelianciopuścili bazę na Yavinie przed wielu laty, dużo kamiennych budowli znajdowałosię jednak w zupełnie dobrym stanie.Nowa Republika nie mogła przeciwstawić spodziewanym łupieskim wypadomDaali i sile ognia jej trzech gwiezdnych niszczycieli wyłącznie potęgi własnej floty.Jeżeli chciała skutecznie się bronić, rozpaczliwie potrzebowała usług grupystrażników, dzięki którym można byłoby utrzymać pokój w galaktyce.Luke zamierzał jak najszybciej zgromadzić na księżycu, kogo mógł: nie tylkoGantorisa i Streena, ale Kypa Durrona i Marę Jadę, a nawet kilka czarodziejek zDathomiry, Kama Solusara i pozostałych, z którymi zetknął się od czasówpamiętnej bitwy o Endor.Będzie musiał też zdwoić tempo poszukiwań innychosób, które mogły być obdarzone umiejętnościami Jedi.Musiał mieć jaknajwięcej kandydatów.Najwyższe piętra niektórych budowli Massassów miały płaskie dachy, niepochłonięte przez dżunglę i tak duże, że Luke mógł wylądować na jednym z nichswoim statkiem.Na przestronnym tarasie świątyni, który kiedyś służył wojskomRebeliantów jako pas startowy, spoczywał teraz wysłużony, stary myśliwiec typuX należący do Luke a, stygnąc w wilgotnym powietrzu, jakie napływało znaddżungli.Kiedy Mon Mothma i Leia zaproponowały, żeby Luke zajął opuszczoną bazęRebeliantów na Yavinie Cztery, natychmiast wyraził zgodę.Chcąc rozpocząć prawdziwe szkolenie, musiał najpierw przypomnieć sobiećwiczenia, jakie wykonywał na Dagobah pod czujnym spojrzeniem Yody, a takżepraktyczne sztuczki, których zaczął uczyć go Obi-Wan Kenobi.Luke dysponowałrównież starodawnym holocronem Jedi, wideoholograficzną bazą historycznychdanych, którą Leia zabrała z twierdzy wskrzeszonego Imperatora.Przestudiowałteż informacje zawarte w tajnym skarbcu starożytnej wiedzy, którą dawnimistrzowie Jedi ukryli na Dathomirze.Miał do dyspozycji wiele narzędzi, a jegoprzyszli uczniowie mogli kiedyś być obdarzeni dużą władzą.254 A jednak się martwił.Jeżeli jeden z jego uczniów - albo nawet kilku! -przeszłoby na ciemną stronę, czy miałby tyle sił, by nakłonić ich do powrotu? Ikto był owym  mężczyzną spowitym całunem mroku ze snów Gantorisa,grożącym mu, że pózniej go zniszczy?Spoglądając na obszary porośnięte dżunglą, zauważył ciemne szerokie aleje,ślady szalejących pożarów, które kiedyś strawiły duże połacie tropikalnych lasów.Roślinność księżyca nie dała jednak za wygraną i zadane jej rany bardzo szybkosię goiły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •