[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pięknyi młody.Obyty i szarmancki.Wraz z Boginią rozsiewali wokół siebie aurę niezwykłości, coożywiało i upiększało smętny zazwyczaj obraz warszawskiego dworca. Czas do domu, Tomaszu - pomyślałem. Czeka na ciebie twoja kawalerka.Spokójpowinien być twoim naturalnym środowiskiem.Wezmiesz grzecznie kąpiel, a potem kolacja ido łóżeczka.Na koniec uścisnąłem dłoń Fiolki, po którego przyjechał ojciec.Dyrekcja dworcawprawdzie uspokoiła czekające na dworcu rodziny i znajomych pasażerów, ale ani słowemnie wspominała o przygodzie z policją.Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.- Pański syn odzyskał dla kraju cenny skarb - pochwaliłem Fiolkę.- Zapiski samegoNorwida.- E tam - skrzywił się z niesmakiem chłopak, ale była to fałszywa skromność.-Podbiegłem tylko i zwinąłem neseser.Co w tym wielkiego?- A kto zakradł się do mojego przedziału w Koloni? - poklepałem go po ramieniu.-Przechytrzyłeś samego Saint-Germaina.Nie miałem nawet kiedy ci pogratulować.Z tym przechytrzeniem Saint-Germaina było trochę inaczej.Faktem było jednak niezbitym, że Fiolka dostał się do mojego przedziału niezauważony przez nikogo i w pewnymmomencie Saint-Germain stracił kontrolę nad sytuacją.Ale pózniej podłożywszy mi pluskwę , dowiedział się w końcu o naszym spisku.Niczym wytrawny strateg postanowiłwykorzystać tę wiedzę z pożytkiem dla siebie! Dostał nazwę miejscowości na  B..Podał mują niczym na talerzu Paweł, nawet o tym nie wiedząc.- O jakim Saint-Germainie mówicie? - dziwił się ojciec Fiolki.- Syn o wszystkim panu opowie - uśmiechnąłem się do mężczyzny i znowu zwróciłemsię do Fiolki.- Zawiadomiłeś o wszystkim mojego współpracownika w Polsce.Dzięki tobiePaweł wpadł na trop krzyża.- Czy wiadomo już coś nowego? - zapytał Fiolka.- Sam jestem ciekawy, co z tego wynikło.Pędzę do domu i migiem dzwonię do niego.Policja nie chciała nic więcej powiedzieć.A potem kładę się spać.- Mam nadzieję, że daliśmy popalić Saint-Germainowi - dodał na koniec Fiolka.-Może odechce mu się poszukiwać w naszym kraju skarbów.- Też mam taką nadzieję.Do widzenia, moi drodzy.Ale bardzo się myliliśmy.Tego dnia nie tylko nie spędziłem reszty dnia w łóżku, alenawet nie odpocząłem od sprawy Saint-Germaina.Najpierw zadzwonił Paweł.Była osiemnasta z minutami.Po dwudziestu minutachpukał już do mojej kawalerki zdyszany i poruszony.W progu podał mi kartkę papieru - list odSaint-Germaina.Nie było innej rady - musieliśmy odbyć naradę.Doprawdy było o czym rozmawiać.Zaczęliśmy od porannych wydarzeń w Błoniu.Niechciało mi się wierzyć, że w operacji wyreżyserowanej przez Saint-Germaina uczestniczyłamłoda i ładna blondynka z paryskiej kafejki.Wtedy współpracowała z  moim motocyklistą,teraz z podejrzanymi typami w audi.Niesłychane, z jaką łatwością przemieszczali się zjednego miejsca w Europie do drugiego.Ilu ich było? Nie chciało się wreszcie wierzyć, żeSaint-Germain to Józef Holzmann.Paweł podał mi jego zdjęcie wydrukowane z Internetu.- Niewyrazne - obejrzałem je pod lupą z bijącym mocniej sercem.Miałem żywo wpamięci widok konduktora.- Może to i on.To znamię barwnikowe.konduktor w pociągumiał takie samo.A ja myślałem na początku, że inspektor Lohnmanz był Saint-Germainem.Myliłem się.Ale masz rację, wszystko wskazuje na Józefa Holzmanna.- Był udziałowcem firmy  Fotolab - dodał Paweł.- Wszystko się zgadza i pasuje.Nawet drobny fakt, że jeden z jego ludzi pochodzi ze Wschodu.A jak wiemy, Holzmannprzebywał swego czasu w Indiach. Nie tylko to wskazywało, że właściciel  Fotolabu był Saint-Germainem.Wszystkiemateriały dotyczące zagadki krzyża, jakie uzyskałem od Saint-Germaina, były w językuniemieckim.A przecież Holzmann był Niemcem!- O wszystkim powiedziałem policji - kontynuował Paweł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •