[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kącik jego ust wygiął się w uśmiechu.- Postawiłbym piątkę z minusem, ale tylko dlatego, że dzisiaj księżycjasno świeci.Zbliżył się jeszcze o krok.- Wielkie dzięki - w moim głosie brzmiała grozba.- Jak mnie znalazłeś?Przeciągnął dłonią po włosach i patrzył na mnie dziecinnym wzrokiem.- Szedłem za twoim zapachem.- Jasne.- Odwróciłam się i odeszłam od fontanny, dalej, w głąb ogrodu.-Idz stąd.- Nie.- Stanął naprzeciwko mnie i zablokował mi drogę.- Shay, mówię poważnie.- Ja też - odparł.- Nie powinnaś być teraz sama.- To nie twoja sprawa.Wyciągnął rękę i odgarnął kosmyk włosów, który wił się po moimpoliczku.- Już nie masz warkocza? - Uśmiechnął się, kręcąc w palcach jasnepasemko.- Podoba mi się.Dobrze ci w takich włosach.Nie odezwałam się, a jego uśmiech zniknął.- Nie musisz przechodzić przez to sama.- Jestem sama.- Czułam pustkę w sercu. - Wiesz, że to nieprawda.Wzięłam szybki oddech i zacisnęłam pięści.- Więc powiedz mi, co jest prawdą?- Kochałaś go.- Patrzył mi w oczy.- Tak.- To słowo zawisło między nami, nagie i prawdziwe.Nie mogłamwziąć następnego wdechu, który uspokoiłby roztrzęsione ciało.Zrobił jeszcze krok w moją stronę, a jego słowa zabrzmiały cicho, alepewnie:- Ale nie tak, jak kochasz mnie.Zachwiałam się, jakby mnie uderzył.- Calla - wymruczał i chciał chwycić mnie za rękę.- Nie możesz sięobwiniać.To co zrobiłaś, to co czujesz, żadna z tych rzeczy nie czyni cięwinną wyborów Rena.Odsunęłam się od jego wyciągniętej ręki.- Przestań - nakazałam - nie chcę o tym mówić.Nie mogę.- Masz rację - powiedział delikatnie.- To nie jest dobry czas na rozmowę.Ruszył tak szybko, że przez chwilę jego ciało było rozmazaną plamą inagle znalazłam się w jego objęciach.Chwyciłam jego ramiona i wbiłammu paznokcie w skórę, ale nie puścił.Przycisnął mnie mocniej.Warknęłam i wiłam się, ale Shay trzymał mnie w ciasnym uścisku.Słyszałam równomierne bicie jego serca tuż obok swojego.Kropledeszczu płynęły mi po twarzy, a jedwabista mgła w powietrzu mieszałasię ze łzami.Shay pocałował mnie delikatnie, pokonując ustami trasę wyznaczonąprzez ból.Przylgnęłam do niego.Ciche uspokajające pomruki płynęły zjego ust; cały czas mnie całował.Gdy rozpacz ucichła, uniosłam głowę i odnalazłam jego usta.Powolizłapał zębami moją dolną wargę, a ja pocałowałam go z taką siłą, żestracił równowagę i upadł, ciągnąc mnie za sobą na ścieżkę.Przeturlaliśmy się i znalazłam się pod nim.Prawie nie mogłam oddychać,gdy znów go całowałam, a moje palce rozpinały guziki koszuli.Usłyszałam w jego piersi warkot izdjął koszulę z ramion.Zanurzyłam palce w jego włosach, lekkowilgotnych od delikatnego deszczu.Jego usta sunęły po mojej szyi.Słyszałam, że mój oddech staje się krótki iurywany.Powietrze wieczornego ogrodu, słodkie od zapachu pączkówróż, ale lekko zaostrzone morską solą, spływało po moich rozchylonychwargach.Usta Shaya wędrowały po moim brzuchu i przez sekundę zastanawiałamsię, gdzie się podziała moja koszulka.I skórzane spodnie.Jego pocałunki przesuwały się dalej w dół i było mi już wszystko jedno,gdzie są moje ubrania.Warstwy srebrnych chmur nad nami rozsunęły się pod podmuchemwiatru jak firanki, a wiotkie smugi księżycowego światła otuliły naszeciała.Shay wsunął się na mnie, gdy nocne niebo się rozwarło i jegosylwetkę rozjaśniło blade światło, od którego lśnił ogród.Musnąłwargami mój policzek, biodra dopasował do moich.Czułam każdeuderzenie jego serca, gdy przylgnęliśmy do siebie całą powierzchniąciała.Zadrżałam, czując, że wewnątrz mnie coś się budzi, otwiera,pragnie tego, co tylko on mógł mi dać.Kiedy całował mnie znów,myślałam, że to pragnienie mnie rozerwie.Odsunął się i popatrzył namnie w milczeniu.W jego oczach czaiło się pytanie.- Chcę - wymruczałam.Pocałowałam go i dalsze pytania nie były już potrzebne. 28Ciach.Ciach.Bryn zagryzała wargi, koncentrując się na swoim zadaniu.- Naprawdę, Cal, jak chciałaś obciąć włosy, trzeba było powiedzieć.Teraz to totalna masakra.Obserwowałam kosmyki moich włosów spadające na podłogę.Dotarcietu nie było łatwe.Musiałam wyplątać się z ramion Shaya, wymknąć się zjego pokoju i niezauważona dotrzeć do swojego.Nie żałowałam, że spędziłam z nim noc, ale nie wiedziałam, co przyniesieranek, i w głowie szumiało mi od wydarzeń ostatniej doby.Potrzebowałam czasu tylko dla siebie, zanim będę gotowa porozmawiać zShayem o tym, co stało się zeszłej nocy w ogrodzie.I w jego pokoju.Wspomnienia wywołały gorący dreszcz w brzuchu i aż zadygotałam.- Callo, przysięgam, nie zrobię ci krzywdy - wycedziła Bryn przezzaciśnięte zęby.- Więc możesz, na litość boską, przestać się wiercić?- Przepraszam.Poczucie winy wlokło się za mną jak kula u nogi, gdy szukałam swoichtowarzyszy i znajdywałam ich dokładnie tam, gdzie ich zostawiłam.Zaburczało mi w brzuchu, owionął mnie zapach świeżo upieczonegochleba i cytrusów.Jadalnia była pełna ludzi, ale nie pękała w szwach jakpoprzedniej nocy, kiedy uciekłam.Poszukiwacze wchodzili i wychodzili, niektórzy chwytali croissanty i wrzucali do ust winogrona, a potem szli doswoich zajęć, inni leniwie dobudzali się nad parującymi filiżankamikawy.Nev, Bryn, Adne, Connor, Silas, Tess i Sabine, znów w pełni sił, siedzieliprzy tym samym stole, przy którym Poszukiwacze dwa dni temu pilikawę.Ethana i Masona, co dziwne, nie było.Powoli podeszłam do stołu.Kogoś jeszcze brakowało.Poczułam ciężar w piersi, gdy zdałam sobie sprawę, że wypatrujęMonroe'a.Dołączyłam do reszty, gotowa usprawiedliwić swoją nieobecność iodpowiedzieć na wszystkie pytanie dotyczące mojej decyzji o zawiązaniusojuszu z Poszukiwaczami.Moje nadejście zakończyło wszystkie rozmowy i zapadła niezręcznacisza.Adne zmarszczyła brwi, wzruszyła ramionami i skupiła się naswojej miseczce pełnej świeżych owoców ze śmietanką.Silas przekręcałgłowę to w jedną, to w drugą stronę, usiłując dojść, co zmieniło się wmoim wyglądzie.Tess była dość miła, by uśmiechnąć się na powitanie,ale nic nie powiedziała.Po ustach Neva błąkał się uśmieszek, jak gdybychciał się roześmiać, ale się powstrzymywał.Nie minęło pięć minut, gdy Bryn nagle wstała i skinęła głową na Sabine.Dziewczyny wyprowadziły mnie z jadalni i poszłyśmy do mojegopokoju.Bryn usiłowała naprawić to, co zrobiłam wczoraj ze swoimiwłosami.Sabine mlasnęła językiem, gdy stanęła przede mną, żeby mieć lepsząperspektywę na działania Bryn.- yle tniesz, będzie nierówno.- Chcesz sama to zrobić? - zareagowała błyskawicznie Bryn.- Daj.- Sięgnęła po nożyczki.- Poczekaj.- Wyprostowałam się na krześle i Bryn w ostatniej chwilizabrała nożyczki, na które niemal się nadziałam.-Naprawdę, Sabine?Chcesz mnie ostrzyc? Zmarszczyłam brwi, bo nie byłam pewna, czy ufam jej na tyle, żebyuwierzyć, że ostrzyże mnie ładnie.- Z przyjemnością, Callo.Zawsze strzygłam Cosette.-Na moment skórawokół jej oczu napięła się, ale po chwili Sabinę uśmiechnęła się znowu.- Och, ona miała piękne włosy - zachwyciła się Bryn.- Pozwól Sabinędokończyć, Cal.Ja nie mam pojęcia, co właściwie robię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •