[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bardzo panu dziękuję.Przed hotelem czekała już cała grupa, żeby pójść do autokaru.Rozmowy byłyożywione, a ten i ów próbowali naśladować włoską gestykulację.Kozłowski zapędził wszystkich do autokaru.Ruszyli.Downar stracił humor.Usiłował zachwycać się urokami Wiecznego Miasta, ale jakośnie potrafił uwolnić się od natrętnych myśli.To już nie był ten nastrój, co w Wenecji czy weFlorencji.Wieloletnia rutyna dawała!mu się we znaki.Nie mógł zapomnieć o Gródeckim, Więckowskim i o tej bardzoniewyraznej sprawie.Nie miał oczywiście wątpliwości, że kłamali.Ale co się kryło za tą całąhistorią? Jakaś poważniejsza afera? Narkotyki? Handel złotem? Kto wie, czy Gródecki potym wszystkim nie zostanie we Włoszech? Może będzie się bał wracać do kraju? Psiakrew!Nawet tutaj nie dają mu spokoju.Był przekonany, że w czasie tej wycieczki całkowicieoderwie się od problemów kryminalnych.A niech to wszyscy diabli! Wrócili na obiad.Annausiadła koło niego.- Jakie wrażenia wywiezie pani z Rzymu? - spytał.Uśmiechnęła się.- Znam Rzym.Byłam tu już parę razy.Zawsze wyjeżdżam z tego miasta z uczuciemżalu.Chociaż muszę przyznać, że teraz Rzym ogromnie stracił na swym uroku.Przerażającyrozwój motoryzacji zabija go.Spaliny niszczą zabytki architektury, rzezby.Widział panKoloseum podparte drągami.Pomnik Marka Aureliusza rozsypie się kiedyś.Technikazaczyna się obracać przeciwko człowiekowi.Grozi zagładą miastom, zabytkom sztuki iwreszcie całej naszej zmęczonej planecie.Ale nie mówmy o rzeczach smutnych.- Właśnie.Nie mówmy o rzeczach smutnych - przytaknął skwapliwie Downar.Sięgnąłpo butelkę i napełnił szklanki winem.- Pani zdrowie.Spojrzała na niego uważnie.- Mam wrażenie, że pan jest dzisiaj jakiś inny.- To znaczy?- Może się mylę, ale wyczuwam w panu napięcie nerwowe.Czy ma pan jakieśkłopoty?Roześmiał się.- Nie.Skądże znowu.Nie mam żadnych kłopotów.Wypiła łyk wina.- Przepraszam, że się tak wypytuję, ale nie chciałabym, żeby pan był smutny.Wystarczy, że ja jestem smutna.- Czy można temu jakoś zaradzić? Potrząsnęła głową.- Nie.Podobno czas goi wszystkie rany.Bardzo na to liczę.Czy pan wie, że jutroodlatujemy do Palermo?- Tak, Wiem.Znajdziemy się w siedzibie mafii, Sycylia.Uśmiechnęła się.- Nie sądzę, żebyśmy nawiązali kontakt z mafią.To mogłoby być interesujące, ale.Prawdopodobnie mają do załatwienia pilniejsze sprawy, aniżeli zajmowanie się polskimiturystami.Downar wypił spory łyk wina.- Cieszę się, że pani odzyskuje dobry humor.I całkowicie się z panią zgadzam, żechyba nie potrzebujemy obawiać się sycylijskiej mafii.Pod koniec obiadu Downar przypomniał sobie, żl umówił się z Kozłowskim.To muznowu popsuło nastrój.Winogrona wydały mu się jakieś dziwnie cierp, kie.Perspektywa tejrozmowy wcale go nie zachwycała.Wolałby oczywiście zdrzemnąć się chwilę, odpocząć.Niebyło jednak rady.Słowo się rzekło.Kozłowski czekał w małym saloniku, przylegającym do recepcji.Był zdenerwowany ico chwila przygładzał dłonią zmierzwioną czuprynę.Zerwał się z kanapki.- Cieszę się, że pan przyszedł.Nie byłem pewien, czy pan nie zapomniał o naszymspotkaniu.Dziękuję.Może wyjdziemy stąd, bo nie chciałbym.- Oczywiście - przytaknął Downar.- Chodzmy.Poszli na Stazione Termini.Tu byłonajbliżej.Beztrudu znalezli wolny stolik w dużej kawiarni.Błyskawicznie zjawił się przed nimikelner w białej, mocno wykrochmalonej kurtce.Zamówili kawę, a kiedy młody człowiekpostawił przed nimi filiżanki, Kozłowski chrząknął i wyjął z kieszeni gazetę.- Niech pan spojrzy.- Nie znam włoskiego - wyjaśnił Downar.- A, prawda.Zapomniałem.Przepraszam.Zaraz panu przetłumaczę.Może się pantroszkę nachyli.Nie chcę tak głośno.Tytuł tej notatki jest taki: Dramat głośny czyporachunki gangsterskie.A pod spodem tekst: Wczoraj w godzinach wieczornychznaleziono W okolicy Frascati zwłoki niejakiego Gaetano Serpotta.Młody człowiek zostałzastrzelony w luksusowym samochodzie Alfa Romeo, zaparkowanym na drodze prowadzącejdo ruin willi Cycerona.Wstępne dochodzenie wykazało świeże ślady krwi na trawie wpobliżu amfiteatru, znajdującego się nie opodal willi Cycerona.Zledztwo w tej sprawieprowadzi znany ze swej energii komisarz Giovanni Valdelli.Kozłowski skończył tłumaczyć tekst notatki i spojrzał na Downara.- No i co pan na to?- Downar wzruszył ramionami.- Cóż ja? Nic.Niech się martwi włoska policja.- Czy nie uważa pan, że to morderstwo może się w jakiś sposób łączyć ze zranieniemGródeckiego?- Nie wiem.Przyznam się panu, że mnie ta sprawa zupełnie nie interesuje.Kozłowski jednak nie dawał za wygraną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]