[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Iczuł się prawie istotą ludzka.Można było wytrzeć twarz, posprzątać, spróbować otworzyćdrzwi i zająć się tymi wszystkimi rzeczami, którymi zajmują się istoty ludzkie, w rodzajurozważań, czy się umrze albo czy statek zatonie.Potem nadchodziła apatia.Nagle ogarniało człowieka wrażenie, że nie działa żaden z jegomięśni.Wszystko, co dało się robić, to siedzieć na podłodze i czekać, aż minie.Po jakimśczasie mijało.Czasem zajmowało to prawie wieczność, ale mijało.Kilka razy uczucie byłotak silne, że Herzer czuł, jak przestaje oddychać i musiał zmuszać się do oddychania całąpozostałą mu siłą woli.Potem nadchodziła krótka chwila, kiedy myślał, że może wszystko jużsię kończyło, może parę sekund, kiedy czuł się naprawdę człowiekiem.A potem.znów odzywała się zasada trzech sekund.Herzer nie miał pewności, jak długo to trwało, ale przynajmniej kilka godzin.W końcu,gdy wyszedł z fazy letargu, jego żołądek, choć protestował, zdawał się wrócić pod kontrolę i dobry okres wydłużył się bardziej niż poprzednio.Zmusił się do wstania, korzystając przytym z umywalki i dobrego przyjaciela klozetu, rozpracował niesamowicie skomplikowanymechanizm zamknięcia drzwi i ruszył chwiejnie korytarzem do swojej kajuty.Wiadro na podłodze w którymś momencie się przepełniło, ale Rachel większośćposprzątała.Mimo wszystko w kabinie śmierdziało.Po chwili namysłu wziął przydzielonymu przez Flotę płaszcz zrobiony z grubej wełny i ruszył chwiejnie korytarzem z powrotem napokład pod główny maszt.Kiedy tam dotarł, owinął się suknem i zasnął.* * *Joel jeszcze nigdy w życiu nie cieszył się tak z wyjścia na służbę.Było ewidentne, żewiększość załogi nie miała dużego doświadczenia w życiu na morzu i uległa chorobiemorskiej, gdy tylko wypłynęli z zatoki.Spał wtedy i właściwie nie zwrócił uwagi na zmianękołysania okrętu, dopóki ktoś nie wpadł na jego koję.Szeroko otworzył oczy i zaczął staczaćsię z posłania, spodziewając się ataku, ale wtedy usłyszał odgłosy wymiotowania. Na miłość Boską, idz z tym poza kajutę  wymamrotał, kładąc się z powrotem.Ale wzatłoczonym pomieszczeniu panował intensywny smród i inni zaczęli reagować na połączeniefalowania i zapachu.Poczuł nawet, że i jemu zaczyna się robić niedobrze.W końcu zsunął sięz koi, wziął swój płaszcz marynarski i wyszedł na pokład.Wiatr był orzezwiający i rześki, co stanowiło miłą odmianę po zapachach na dole, ale nagłównym pokładzie też dojrzał mnóstwo wymiotujących marynarzy.Skierował się na dziób,do bukszprytu, gdzie stanął i spojrzał na fale rozgarniane dziobem okrętu.Czasami statkomtowarzyszyły delfiny, ale w tej chwili W dole kłębiła się tylko spieniona woda, ledwiewidoczna w zapadającej ciemności.Miał jeszcze kilka godzin, zanim zacznie się jego wachtai najchętniej by się przespał.Ale biorąc pod uwagę warunki w kajucie, większą szansę na senmiał tutaj.Zwinął się więc w linach u podstawy bukszprytu, postawił kołnierz płaszcza izapadł w niespokojny sen.Obudził go dzwon i ruch wachty, pospiesznie udał się więc do małego kambuza na rufie,który służył głównie do utrzymania gorącego cydru dla załogi i oficerów pokładu rufowego.Kiedy przechodził głównym pokładem w stronę swojego stanowiska, otworzyły się drzwiprowadzące na schody, które wiodły do kwater oficerskich i na pokład wyszła niepewnie dużapostać.Był to jeden z członków grupy generała Edmunda, chyba jego adiutant, i najwyrazniejnie cieszył się podróżą.Właściwie, skoro się nad tym zastanowić, Edmund był znaczącą postacią tej prawdziwej opowieści, którą czytał.Jeśli książka miała w sobie coś z prawdy, ten facet prawdopodobnie znał część z opisanych w niej ludzi, a może nawet samego pisarza.Będziemusiał kiedyś spróbować wyciągnąć z niego jakieś informacje.Ale nie, kiedy do tego stopniaopanowała go choroba morska, że nawet nie zauważył w ciemności stewarda.Mężczyznazataczając się, dotarł do masztu i opadł pod nim.Jeśli to był Pan Krwi, książka musiała byćczystym wymysłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •