[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Anka uśmiechnęła się ironicznie, a pan Adam zawołał ze szczerym poóiwem. Jak się to óiwnie układa na tym świecie! A pamiętasz to jeszcze mój Stachu, jakpasałeś nasze cielęta, co? A te cybuchy księóa Szymona, he?& Trudno zapomnieć&  mruknął, czerwieniąc, bo Anka tak óiwnie patrzyła naniego.Popsuło mu humor to przypomnienie, więc powstał zaraz i pytał o Karola. Nie ma pana Borowieckiego, wczoraj wyjechał do Berlina i powróci dopiero zakilka dni  mówiła Anka, nalewając mu herbaty. A powieó no mi, jak to tam było z tą starą %7łydówką, zjadłeś jej strucle, czy nie? ciągnął nieubłaganie pan Adam, wpadłszy na przypomnienia.Ale Wilczek tak był temu nierad, że nic nie odpowieóiał, wypił szybko herbatę i wy-niósł się wściekły na starego i na świat cały. To moje óieciństwo bęóie mi kulą u nóg!  mruczał.Pan Adam długo rozmawiał o nim z Anką, długo nie mógł dobrze pojąć, jak się toteraz óieje na świecie, że taki Wilczek na przykład, który u nich pasał bydło, którego nie-raz dobrze ob3ał, jest teraz już zamożnym człowiekiem i może najspokojniej przychoóićdo nich i być jak z równymi.Pan Adam był demokratą, ale tego nie mógł pojąć, a raczej na taką równość nie mógłsię zgoóić, więc zakończył: Oni za prędko rosną! Ze szlachty to miał pociechę i pan Bóg, ale tymi, to zdajemi się, że tylko diabeł bęóie się cieszył, co, jak ci się zdaje, Anka?&Borowiecki był w Berlinie.Przyjechał do Lucy, bo go zasypywała depeszami i groziła samobójstwem, jeśli nieprzyjeóie chociażby na kilka goóin.Pojechał nawet dosyć chętnie, bo myślał, że dni kilka odpocznie z dala od fabryki,która już pracowała wszystkimi odóiałami.Czuł się naówyczaj zmęczonym i wyczerpanym pracą i ciągłymi kłopotami.Kobieta, Uroda, Matka,Z Lucy widywał się po dwa razy óiennie.Spotkania te były dla niego męczarnią, tymMężczyzna, %7łydwiększą, że Lucy baróo zbrzydła; nie mógł patrzeć bez głębokiej odrazy na jej zdeformo-waną figurę, a prawie ze wstrętem całował jej twarz obrzękłą, pokrytą żółtymi plamami.Ona szybko odczuła wrażenie, jakie wywierała, więc każda schaóka kończyła się gorz-kimi wyrzutami i płaczem.Męczyli się oboje strasznie.Ziemia obiecana 301 Ona kochała z dawną siłą, tylko zniknęła w niej dawna, wytworna, namiętna kochan-ka; ta pełna nieświadomej dyskrecji, szczerej naiwności i wzruszającej nieśmiałości Lucy,ta piękna Lucy, poóiw Aoói, a buóiła się w niej prosta, ordynarna, bez wychowaniai kultury %7łydówka z małego miasteczka.Robiła się krzykliwą, arogancką i głupią.To przyszłe macierzyństwo tak ją przeistaczało zupełnie i buóiło wszystkie właści-wości rasy, do jakiej należała.Karol z przerażeniem pewnym spostrzegał te zmiany, ale że czuł się winnym wobecniej, więc przyciszał jak mógł wstręt i nienawiść, jaka się w nim rozrastała i dosyć spokojnieznosił wybryki jej i kaprysy.Wymawiała mu przy każdym spotkaniu, że uczynił ją nieszczęśliwą, przypominałaciągle z przyjemnością udręczenia jego i siebie, że to óiecko, które miało się naroóić to jego óiecko, torturowała go ciągłą obawą śmierci, a kończyła rzucaniem się muw ramiona i namiętnymi wybuchami zmysłowości.Po kilku dniach pożegnał ją, chociaż jeszcze nie wyjeżdżał, bo mu już brakować za-czynało sił i cierpliwości.Pozostał w Berlinie i odpoczywał dopiero naprawdę, przepęóając dnie całe i noce napustej, bezmyślnej zabawie.Pewnego dnia wrócił rano i było już dobrze po południu, a on spał jeszcze, gdy zbuóiłgo wozny z telegrafu z depeszą.Sennymi, nieprzytomnymi oczyma przeczytał: Przyjeżdżaj! Fabryka się pali.Moryc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •