[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy już pomogło się zniszczyć świat, czerpiąc ogromną radość z jegoprzedśmiertnych drgawek, trudno jest uzurpować sobie moralne prawo dopouczania kogoś, kto jedynie niechętnie podchodzi do kwestii jego ratowania.Nawet jeśli minęło już trochę czasu.Nawet jeśli przez ten czas przeszło sięmetamorfozę.Jeśli istniały jakiekolwiek przepisy o przedawnieniu, gdy szło oprzyczynienie się do globalnej zagłady, to bez wątpienia mówiły o okresie dłuższymniż marne pięć lat.Taka Ouellette zaproponowała drogę na południe, w stronę tego, co zostało zPortland.Nawet gdyby nie znalezli tam sposobu na podłączenie się do strumieniadanych, mieliby o wiele bliżej do Bostonu.Poza tym, w tych rejonach TakaOuellette była kimś, osobą o uznanych kwalifikacjach i tożsamości.Uchodziłaniemal za członka władz, przynajmniej według miejscowych standardów.Możliwe,że nawet uda jej się przemycić ich frontowymi drzwiami.- Członkowie władz nie jeżdżą po świecie, rozdając leki z paki ciężarówki -powiedział Lubin.- Doprawdy? A co takiego zyskaliśmy ostatnimi czasy dzięki twoim staraniom?Wciąż myślisz, że możesz wpiąć się w globalną sieć neuralną, kiedy wypalono z niejwszystkie poboczne nerwy?W końcu się zgodził, pod pewnymi warunkami.Będą realizować plan Taki takdługo, jak będzie on zbliżać ich do zamierzonego celu.Z MK będą korzystaćdopiero, gdy z szoferki usuną wszystkie urządzenia zabezpieczające.Lubin całyczas miał ją na oku, gdy Taka udzielała Ciarkę informacji dotyczących koniecznychprac.MK stanowiło wzór ekonomiki przestrzennej.Za siedzeniami mieściły się dwałóżka polowe, natomiast pomiędzy cykler Calvina a przedni interfejs medycznywciśnięto niewielką kabinę prysznicową.Jednak najbardziej Ciarkę nie mogłauwierzyć w liczbę pułapek, którymi naszpikowano to miejsce.Do systemu wentylacyjnego podczepiono kanistry z gazem.W poduszkach siedzeńumieszczono igły taserów, gotowe przebić ciało i ubrania ochronne na komendęgłosową lub dotyk.Pod deską rozdzielczą zamontowano urządzenie zdolne dowodzenia rytmów mózgu, kierunkowy stroboskop podczerwieni, który potrafiłprzeniknąć przez zamknięte powieki i wywołać atak padaczki.Taka Ouellettewymieniała je wszystkie, mając za plecami Lubina, podczas gdy Ciarkę kręciła siępo wnętrzu pojazdu z zestawem narzędzi i wyciągała kolejne wtyczki z kontaktów.Ciarkę nie miała pojęcia, czy ta lista jest kompletna - równie dobrze Ouellette mogłazachować jakiegoś asa w rękawie na przyszłość - ale Lubin był o wiele mniej ufnyniż ona, a wydawał się zadowolony z postępów.Blisko godzinę zajęło im rozbrojenie wszystkich pułapek w szoferce.KiedyOuellette spytała, czy chcą również unieszkodliwić zabezpieczenia zewnętrzne,poczuła nawet coś w rodzaju rozczarowania, gdy Lubin pokręcił głową.Rozdzielili się.Lubin miał poprowadzić Phocoenę wzdłuż wybrzeża ispróbować dostać się do Portland niezależnie od nich.Ciarkę, tuląc do piersi kopięsekwencji B-Max, miała towarzyszyć Ouellette do punktu zbiorczego w pobliżujednej ze stałych tras.- Nie mów jej o szczepie B-Max, dopóki nie będzie to konieczne - ostrzegł jąLubin, tak by Ouellette nie usłyszała.- Dlaczego?- Ponieważ jest on w stanie pokonać jedyną linię obrony, jaką dotychczas udałosię stworzyć przeciwko (tehemotowi.Kiedy tylko zda sobie sprawę z tego, że cośpodobnego istnieje, jej priorytety staną na głowie.Ciarkę początkowo była zaskoczona, że Lubin spuścił którąś z nich z oczu.Nigdy nie pałał miłością do potencjalnych zagrożeń dla bezpieczeństwa misji, nawetbez swoich morderczych odruchów, a dobrze wiedział, że Ciarkę nie podziela jegolisty priorytetów.Stwierdzenie, że nie był zbyt ufnym człowiekiem stanowiłoeufemizm.Skąd mógł wiedzieć, że obie kobiety zwyczajnie nie skręcą w głąb lądu inie zostawią go samemu sobie?Dopiero, gdy każde z nich ruszyło w swoją stronę, Lenie przyszła do głowynajoczywistsza z odpowiedzi.Rzecz jasna, na to właśnie liczył. Jechały przez tereny, z których wypalono całe życie.MK, skonstruowana zmyślą o trudnym terenie, wspinała się na powalone pnie drzew, miażdżąc je podswoimi kołami.Omijała wyboje wypełnione popiołem i sadzą, sunęła prostymiodcinkami, gdzie wiry i powiewy szarego pyłu zamiatały na nowo zastygły asfalt,niczym antarktyczne zamiecie o wysokości kilku centymetrów.Dwukrotnie minęłyprzewrócone billboardy, na wpół wtopione w skały, o pogiętych, lecz wciążfunkcjonalnych dzwigarach, które niczego już nie reklamowały, poza własnymi,migoczącymi sygnaturami cieplnymi w feerii barw.Po jakimś czasie zaczęło padać.Popiół na ziemi zamienił się w breję i zacząłlepić do maski niczym grudy masy papierowej.Niektóre z nich były nawet w staniezakłócić działanie przedniej szyby, zostawiając świetliste smugi, zanim polestatyczne zdołało je odepchnąć.Przez cały ten czas nie zamieniły nawet słowa.Ciszę między nimi wypełniałamało znana muzyka, archaiczne kompozycje pełne brzdękających pianin inerwowych szarpnięć strun.Ouellette wydawało się to podobać.Skupiała się naprowadzeniu pojazdu, podczas gdy Ciarkę wyglądała przez okno, rozmyślając nadrozległością zniszczeń.Jak wiele z tych spustoszeń można było przypisać właśniejej? A ile tym demonom, które przyjęły jej imię?W końcu zostawiły za sobą spalony pas ziemi.Teraz przy drodze rosłaprawdziwa trawa, nieco dalej z rowów okazjonalnie wyglądały krzewy, zaś podrugiej stronie pojawiły się wiecznie zielone drzewa, rosnące w szeregach niczymobszarpane, zagłodzone patykoludki.W większości brązowe, oczywiście, alboprzynajmniej nabierające takiego koloru, jakby schwytane w szpony wiecznejsuszy.Deszcz im nie pomoże.Wciąż się trzymały - niektóre z nich wywieszały naswoich konarach zielonkawe flagi nieposłuszeństwa - ale nieustępliwy Behemot byłwszędzie i miał czas.Czasami gromadził się w takich skupiskach, że widoczny byłgołym okiem -plamy ochrowej pleśni pokrywające trawę albo rozprzestrzeniającesię po korze drzew.Lecz mimo to widok całej tej wegetacji  może i nieżywej, aleprzynajmniej fizycznie nienaruszonej - zasługiwał na odrobinę celebracji po tejkostnicy, z której uciekły.- Kiedykolwiek je zdejmujesz? - odezwała się Ouellette. - Słucham? - Ciarkę wróciła do rzeczywistości.Lekarka przeszła na autopilota -w zwykłym trybie podążania za drogą, nie ryzykując nawigacyjnych wyskokówGPS-u.- Nakładki na twoich oczach.Czy kiedykolwiek.?- Och.Nie.Zazwyczaj nie.- Szkła wzmacniające? Pozwalają ci widzieć w ciemności?- Coś w tym stylu.Ouellette wydęła usta.- Pamiętam, że widziałam już podobne, lata temu.Były wszędzie, jeszcze zanimwszystko poszło w diabły.Biły rekordy popularności przez jakieś dwadzieściaminut.- Wciąż biją tam skąd pochodzę.- Ciarkę wyjrzała przez zalane deszczem okno.- Przynajmniej w moim plemieniu.- Plemieniu? Chyba nie jesteś z Afryki? Ciarkę parsknęła cicho.- No co ty.- Tak myślałam.Nie masz odpowiednio dużo melaniny, nie żeby miało tojakiekolwiek znaczenie ostatnimi czasy.Poza tym Tutsi raczej by się tu niezapuszczali, no chyba żeby się pochełpić.- Chełpić?- Trudno ich o to winić.Mało kto dożywa tam czterdziestki.0 ile mi wiadomo, w ich przekonaniu to ogniste cholerstwo stanowi wyrazpoetyckiej sprawiedliwości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •