[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedział, mając przed sobą sześćustawionych w szeregu pustych szklaneczek, odtwarzając ciągle w pamięci oglądaną taśmę;wiedział, że nigdy już nie zobaczy niczego wyraznie, ten obraz będzie się nakładał na wszystko.Po jakimś czasie robot wrócił do stolika.Sparks czuł, jak w milczącym namyśle przyglądasię szeregowi pustych szklaneczek, pustym krzesłom, jemu samemu.- Pańscy goście się spózniają, panie Dawntreader?- Przynieś sześć nowych.- Tak jest odpowiedział robot i odszedł.Sparks nadal wpatrywał się w sześć pustych,przestawiał je w kolejne daremne geometryczne wzory.Nie mam dzieci.Nie jest moją córką.Powiedział to już na głos, w obecności obcych.wierzył wówczas, że jest tak naprawdę.Odwróciłsię od dzieci, ku ich zmieszaniu i rozpaczy; odwrócił się do nich plecami, ponieważ, znającprawdę, nie mógł nagle znieść ich widoku.Zaklął cicho, gdy wypełniające jego umysł ohydne obrazy przeszły we wspomnienia dzieci.jegodzieci, śmiejących się, chwytających go za nogi, wznoszących zamki z piasku; słońcalśniącego w ich włosach, rączek pełnych muszelek i kolorowych kamyków: cennych skarbów.Przypomniał sobie, jak się bawiły w salach pałacu, wnosiły życie i radość w zimny grób,zawierający jego pochowaną młodość.Wspomniał ich zachwyty, łzy, złości; muzykę piszczałek,huk zbitej wazy oczy wpatrujące się w niego z niezachwianą miłością, proszące tylko o miłośćbez warunków.Ich życie, młodość, serca należą do niego.Gundhalinu może i zasadził ziarno, lecz nigdynie widział, jak wzrasta.Są jego.Nagle wspomnienia przytłoczyły obrazy odrażającej śmierci, ale tym razem zobaczyłAriele, cierpiącą, umierającą, ciało odpadające od kości na jego przejętych zgrozą oczach.- Sparksie.Zaskoczony uniósł głowę, przewrócił szklaneczki.Tor Starhiker stanęła przed stolikiem,mając za sobą Polluksa, popatrzyła na niego.- Dzięki, Poiły.- Odesłała robota i bez zaproszenia usiadła naprzeciw Sparksa.Policzyłarozrzucone puste szklaneczki, skrzywiła się.- Polluks powiedział mi, że dziś chcesz wypić morze,co do ciebie niepodobne.- Opuściła oczy, umknęła nimi przed nagłym grymasem.- Chcesz pićdalej czy wolałbyś porozmawiać?Otworzył usta; pokręcił głową, patrząc na przeglądacz taśm.- Czy ma to coś wspólnego z taśmą, jaką oglądałeś? To też do ciebie niepodobne.-Popatrzył na nią i wzruszyła ramionami.- Polluks widzi wszystko, Tor wie wszystko.- Dotknęłalekko jego dłoni, włożyła w to niespodziewaną troskliwość.- Ktoś ci znany? - mruknęła.- Nie odpowiedział, ścisnął dłoń w pięść.Chrząknął, przeczyszczając gardło.- Tor.czyw ostatnim tygodniu widziałaś Ariele? Albo Reede a Kullervo? Nagle zacisnęła własną dłoń.-Poczekaj powiedziała wstając.- Zaraz wracam.Zaczekaj.- wskazała na niego, poprosiła miną.Zaczekał.Wróciła z dwoma mężczyznami.ludzmi Kullervo.Poznał ich, zapamiętał dziękiwielkiemu kontrastowi między nimi.Poczuł śpiewającą w środku nadzieję i ulgę, dopóki niespojrzał im w twarze.Zajęli miejsca w loży naprzeciw niego, niski mężczyzna podciągnął się naławkę z wynikającą z długiej praktyki zręcznością.Tor usiadła obok Sparksa, ale niespodziewaniewysunęła ręce przez stół, przelotnie, zmysłowo dotknęła krótkich palców karła.Sparks zauważył,że jego twarz stanowi mroczny krajobraz skaleczeń i siniaków.Drugi człowiek Reede a, Ondyńczyk, zdjął z ubrania jakieś zwierzątko i postawił na stoleprzed sobą, pogładził po grzbiecie.Patrząc na niego, Sparks zaczął się zastanawiać, która istota,rozumna czy nie, bardziej potrzebuje uspokojenia.Stworzenie wydało dziwny, chichoczący odgłos,przypominający cichy śmiech, gdy poczuło na futerku pieszczące palce Ondyńczyka.- Niburu i Ananke.- Tor przedstawiła obu, jakby stanowili jedność.- Pracują.-.dla Kullervo.Wiem mruknął Sparks.- To Sparks Dawntreader Letniak powiedziała do nich.- Wiemy odparł niższy mężczyzna, patrząc ostrożnie.Sparks zrozumiał, że jest im lepiejznany ze względu na kontakty ze yródłem aniżeli powiązania z Królową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]