[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znaczy, kiedy mnie jak grom z nieba jasnegoawans na cesarskiego adiutanta dosięgnął.Wyjechaliśmy z Poznania zaraz potem jak przybył do grodu kurier od marszałkaMurata z ważnymi wieściami z Warszawy.Cesarz nie chciał więcej czekać.Trzy mile zamiastem zatrzymał się i wyszedł z powozu pożegnać nas.Oznaczało to rozwiązanie jegowielkopolskiej gwardii honorowej.Podziękował nam krótko a serdecznie, potem zaśBerthierowi coś szepnął i ten oznajmił, że wszyscy z nas awanse dostają, jeden nadto zcesarzem ostanie się jako adiutant najjaśniejszego pana.Chłapowski wyrwał się wprzód zoczami błyszczącymi niczym po mocnej okowicie, ale marszałek osadził go prawiąc, iż posprawiedliwości wybór dokonany będzie, zrządzeniem losu czyli loteryją.Nazwiska nasze,na karteluszkach wykaligrafowane (widać z zamysłem wcześniejszym, bo gotowe były), wczako ułańskie ciśnięto i sam Napoleon jedną wybrać raczył.Moje nosiła imię! Dezydery o mało trupem nie padł z żalu, mnie zaś wielka radość nie ogarnęła, bomo pospolitakach marzył i zdało mi się, że mi to marzenie przepada.Gdyby mi kto wtedy domyśli zajrzał, zdziwiłby się wielce, boć przecież przy cesarzu być splendor ogromny.Berthier tymczasem uśmiechnął się i teraz on coś cesarzowi w ucho szeptem włożył.Bonaparte spojrzał na mnie, aż mi ciarki lodowate po krzyżu smyrgnęły, i rzekł:- Pamiętam, Kasnyki, ami du Klaposky!Berthier coś dalej prawił, a cesarz postąpił ku mnie.- A więc jesteś bratem tego nieposłusznika, co Schulmeistrowi umknął?- Tak jest, sire! - odpowiedziałem.- Czy cała rodzina tak niesubordynacji podatna? To nic, lubię nieposłusznych, bylew dobrej sprawie.Ale bacz, byś więcej nad jeden raz nieposłusznym się nie okazał.Tylkoraz wybaczę.Jedziemy, panowie!I ani patrząc na mnie więcej, do powozu wrócił.To, co o Dominiku rzekł, prawdą było.Brat mój wybornie misję swą odprawił.Przypadkiem dziwnym jednego dnia szef ochrony cesarza, monsieur Schulmeister, dwazlikwidował spiski, filadelfów, co monarchę przy pomocy Angielczyków porwać chcieli, idrugi, pruski, a przy tym drugim Dominik odznaczył się nad podziw.Chciał goSchulmeister na stałe w służbie swojej zatrzymać, ale mu braciszek figla spłatał co sięzowie.Cesarzowi przedstawiony, podziękowań wysłuchał, a na koniec rzekł mu Napoleon,iż o co tylko chce, w nagrodę prosić może.Dominik tedy wypalił, że prosi, by go domarszałka Soulta oddano, gdzie ja mu już miejsce w sztabie wysuplikowałem.Schulmeisterprotestować począł i nalegać, książę Sapieha takoż, niczego wszakże nie wskórali.Cesarzowi nijak było obietnicę cofać i acz niechętnie, zgodę bratu dał.Nim go uwolnił,zapytać raczył o powody i w responsie usłyszał:- Najjaśniejszy panie, chcę służyć w polu, z szablą w dłoni.Zakładanie wnyków naszpiegów i zdrajców nie moim jest powołaniem, inni do tego zdatniejsi będą.Ciepło go nie pożegnano, ale swoje obronił, harda dusza!Do Aowicza 18 grudnia o wpół do czwartej po południu przybyliśmy.Cesarzpożyczył tam mały polski kocz, który lepiej od ciężkich wozów błoto pokonywał, astanąwszy w domu przy rynku u niejakiego Kosierkiewicza, zjadł obiad, po czym przywołałgospodarza i zadawał mu pytania względem ceny w tym mieście rozmaitych towarów.DomKosierkiewicza na sztab się chwilowy zamienił, pełen oficerów sztabowych i ordynansów.Do siódmej godziny Napoleon rozkazy pisał i depesze mu czytano.Ni razu nie zareagował na okrzyki ludności plac zalegającej, ani do okna nie podszedł, by podziękować za wiwaty,które na cześć jego wznoszono.Wieczorem konia od jednego ze strzelców zabrał i gromkim aplauzem żegnany kustolicy ruszył.O dwudziestej drugiej sięgnęliśmy Błonia.Przed pocztą cesarz z siodłazeskoczył, napił się wina z wodą pomieszanego i przepytawszy tamtejszego komendanta, wpół godziny, konia zmieniając, dalej pognał.Pędził tak, wierzchowca siekąc, że tylko ja ijeden z wachmistrzów kroku zdołaliśmy mu dotrzymać - marszałek Berthier i reszta świty,z eskortą razem, daleko zostali.Powtórzyła się historia z Poznania.W Warszawie też ogromne uczyniono napowitanie króla królów preparacje, marząc o wielkich fetach i zabawach.Arkówtryumfalnych nastawiano co niemiara, iluminacje gotowe były, napisy rymowanezawieszono, wieńce uplecione czekały.Nie doczekali się - podobnie jak w Poznaniu nic niewyszło z uroczystości.Tym razem nie za przyczyną pogody, tylko pośpiechu monarchy,który sobie z pompy wrzaskliwej mało co robił.Noc była jeszcze, a ku rankowi się zbierało, kiedy we trzech stanęliśmy u wrótzamkowego placu.Na zamku wszystko leżało pogrążone w głębokim śnie.Cesarz przymojej pomocy własnoręcznie wartę na odwachu zbudził, ta dała znak umówiony i otwartopodwoje.Jakiż rwetes się uczynił, wszyscy potracili głowy, chaos i zamieszanie buchnęłytakie, aż mi się wstyd zrobiło, że się cesarz polskiego bałaganu napatrzy.Wnętrza zamkowe spoczywały w nieładzie, napraw bowiem sposobnych pokończyćnie zdążyli.Deski, wapno, cegły i zwoje płócien walały się wszędzie.Szczęściem gabinetkróla Stanisława w jakim takim stanie się ostał i tam Bonaparte założył sobiepomieszkanie.Rano tłumy nieprzebrane zamek obległy, wrzeszcząc na cześć zwycięzcy tak, że sięogłuchnąć mogło.Cesarz we wściekłym był humorze.Z panem Wybickim i z Poniatowskimksięciem, na czele wojsk naszych wbrew nadziejom Dąbrowskiego przez gubernatoraWarszawy, marszałka Murata, postawionym, rozmowy zaraz odbył, ale się jeszcze bardziejzgniewał, gdyż książę gwarancji odeń zażądał na odbudowanie wielkiej Polski, jakby muustne przyrzeczenie monarchy nie starczało.Słyszałem każde słowo, bom tego dnia, jako adiutant ordynansowy, pełnił służbęobok, pokoik mając przy gabinecie cesarza, za przepierzeniem z dykty jeno.Trwogą mnienajwiększą napełnił dyskurs Napoleona z księciem Talleyrandem, ministrem francuskichinteresów zagranicznych.Pierwszy raz ujrzałem naonczas obmierzłą grę wielkiej polityki; rzygać mi się chciało, kiedym słuchał kulawego biesa, co cesarzowi racje swoje narzucać sięośmielał.- Nie obchodzą mnie twoje zastrzeżenia, Talleyrand! - mówił cesarz głosempodniesionym, krzycząc prawie.- Stara, burbońska Francja, ta, która ciebie ukształtowała,zhańbiła się, przypatrując się z podłą bezczynnością zagładzie takiego królestwa jak Polska!Polacy byli zawsze przyjaciółmi Francji i ja wziąłem na siebie obowiązek ich pomszczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •