[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Główne mojeobawy budziła fizyczna słabość atakujących ( zbijających ) polskich ramion: nawet w wygranychmeczach Polacy raczej przerzucali piłkę przez siatkę, niż ścinali.Uderzali zbyt miękko.Takpodwórkowo się dzisiaj nie gra.Ale Bóg był łaskaw dojechali tym żeńskim smeczowaniem dofinału.Finał obnażył prawdę.Cóż przeszkodziło im normalnie grać? Paraliżujący strach przed przeciwnikiemlub przed wizją zdobycia tytułu? Byli spięci niczym nastoletnie panienki konkurujące w castingu orolę filmową serduszka im zamierały, nóżki drżały, głosik się łamał, trema wypompowywałapowietrze z płuc, a rozumek z baniaczków.Gdzie się podziały mężne sarmackie serca? Siatkówka,którą pokazali całemu światu, urągała trzecioligowym rozgrywkom dowolnego kraju.Paru canarinhos wbiło Polskę w parkiet lewą ręką , nawet się specjalnie nie wysilając, a mimo toośmieszając biało-czerwonych.Słowo kompromitacja jest tu niewłaściwe, gdyż stanowi eufemizm dla takiej żenady brakuje w języku polskim adekwatnych słów.Wy zaś, panowie dziennikarze,odmieniacie przez wszystkie przypadki słowo sukces.Puknijcie się!Współsprawcą tej błazenady był trener Napoleon Lozano.W finale robił same błędy.Zaczął odtego, że miast sześciu gracy, wpuścił na parkiet.czterech i pół! Czterech sprawnych, półZwiderskiego (bo Zwider , który pięknie rozpoczął turniej, słabł pózniej fizycznie z meczu na mecz istał się cieniem samego siebie) oraz jednonogiego kalekę, kontuzjowanego w meczu z Bułgarami.Paranoja! I chociaż Brazylijczycy robili co chcieli, ogrywając te nasze panienki niemiłosiernie dokonał zmian (krótkich i nietrafnych) zbyt pózno, gdy było już po balu.Nie nauczył też swoichchłopców czytać clenie przeciwnika.To Brazylijczycy bezbłędnie czytali grę Polaków, mielirozpracowane wszystkie nasze warianty.Mój znajomy, wcześniejszy entuzjasta i hagiograf Lozano,przeklinając klęskę warczał, że widocznie Lozano wziął pieniądze od Brazylijczyków.Bzdura, niewziął, tylko zle odrobił lekcję, a pózniej zgłupiał raptownie do imentu, co się zdarza nie tylko ludziomzakochanym bądz klientom kasyna.On również był w finale cieniem siebie.Powtarzam: można wygrać albo przegrać, taki jest sport.Przegrana nie przynosi ujmy.Lecz tylkoprzegrana będąca rezultatem dzielnego boju.Wtedy trzeba chwalić również zwyciężonych gloriavictis!.Jednak nie wtedy, kiedy dali się rozjechać żółto-zielonym czołgistom niby stado pingwinówczyli nielotów.Rada na przyszłość: dokooptujmy do zespołu szkoleniowego, gdzie jest tylu specjalistów (lekarze,masażyści etc.), psychologa, który wyuczy biało-czerwonych orłów sztuki przegrywania.Reszta (z coachem w roli głównej) niech uczy ich zwyciężać, tymczasem on niech im wpaja gdybyzwycięstwo było akurat nierealne kunszt przegrywania po męsku.Vulgo: niech zaszczepi im honor.Dzięki temu unikniemy blamażów i świat nie będzie rechotał oglądając popisy Lechitów.Zbyt dużożądam?Waldemar AysiakRządzi ruraJedenasty felieton w "NGP" nr 2 z dn.2.II.2007 r.Ukraina pokazała NATO tzw. wała , bo względy rurowe (nafta i gaz) przeważyły.To kolejnaodsłona meczu Europa vs Azja, Putin wygrywa znowu.Mecze polityczne dowodzą, że historia lubimieć czkawkę.Anno Domini 1989 odbyły się dwa mecze, których wynik ustalono nie dzięki walce, tylko przystoliku.W Warszawie mecz komuna vs opozycja (arbitrem była esbecja) rozstrzygnięto polubownieprzy stoliczku okrągłym, dekretując formalnie remis, lecz praktycznie remis ze wskazaniem (zewskazaniem nomenklatury i konstruktywnej opozycji jako zwycięzców).Zaś w Trypolisie miał sięodbyć mecz eliminacyjny piłkarskich mistrzostw świata mecz Libii z Algierią.Na trybunach usiadło70 tys.Kibiców, lecz te tłumy nie usłyszały gwizdka, tylko komunikat, że mecz nie zostanierozegrany, bo Libia bez walki oddaje zwycięstwo Algierii, która bardziej potrzebuje punktów, gdyżma większe szanse wejścia do finałów MZ.Libijska federacja piłkarska wydała oświadczenie, że Libiarezygnuje, ponieważ Algieria udziela jej wsparcia w konflikcie z USA.Kadafi (wódz libijski) rzekł: Drużyny Libii i Algierii faktycznie tworzą jeden zespół, więc rywalizacja między nimi byłaby bezsensu.Najważniejsze, żeby Arabowie wywalczyli awans.Dzięki podobnej logice myślenia Rosja wywalczyła awans do tzw.grupy G-8 (najbogatszych państwświata, vulgo: globalnych gospodarczych decydentów).Co prawda jest to kraj wynędzniały jak krajeTrzeciego Zwiata, ale ma ten gaz i tę ropę, bez których Zachód skichałby się szybciuteńko, więcprzymknięto oczy, uznając, że Paryż wart mszy , to znaczy: Gazprom wart fałszu; lepiej niechZachód i kremlowska Eurazja stanowią jedną drużynę.Zachód koniecznie potrzebuje rosyjskichzródeł energii, a Putin potrzebuje punktów, dano więc Rosji ekonomiczno-mocarstwowy awans jakofinaliście gry w kopany globus.Niczym u Lampedusy: coś się zmieniło, żeby nie zmieniło się nic.Nie zmienia się nic od wieków.Europa zawsze trzęsła portkami przed rosyjskim niedzwiedziem czybył biały, czy czerwony.Napoleon, który zdruzgotał armie rosyjskie i przywrócił Polsce suwerenność,były wyjątkiem potwierdzającym jedynie filorosyjską regułę tchórzliwej Europy tak carat, jak ikomunizm budziły grozę, a równocześnie eunuchowskie uwielbienie elit Starego Kontynentu.Wsamej Rosji też nic się nie zmienia od stuleci główną religią Rosjan, silniejszą niż prawosławie, jestsamodzierżawie.Car-batiuszka lub pierwszy sekretarz wsiegda byli obiektem kultu mas.Za Putina taniewolnicza mentalność rabów ni drgnęła.Rosyjski emigracyjny (USA) pisarz, Juz Aleszkowski,mówi dziś (2006): Serwilizm toczy wszystkich i elity, i lud.Każdy pragnie lizać dupę, aż się rwądo tego.Mnóstwo zachodnich polityków i autorytetów rwie się do tego samego, stąd pozycja Rosjina arenie międzynarodowej nie maleje, tylko wciąż wzrasta.Putin to dobre panisko, ludzkie, umie sowicie odpłacić względami, przywilejami, posadami.Czołowego putinoliza Europy, byłego kanclerza Niemiec, Schrdera, zatrudnił w rosyjskim koncernienaftowym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]