[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możesz mu zaufać.Dopóki Teague nie załatwi sprawy,bądz posłuszna Drydenowi.Powiedział już chyba wszystko, co należy.Wymknął się po cichu zjaskini, w miękkich zamszowych butach stąpał bezgłośnie po skałach.Nieuszedł nawet kilku kroków, kiedy dobiegł go głos Drydena.Nie widziałgo.Pewnie wciąż był przy samochodzie, pomyślał Jake.- Sabrino! Sabrino, słyszysz mnie? - Dryden usiłował przekrzyczećszum fal.Jake przycisnął się do ściany klifu, odwrócił się i zerknął na wejściedo jaskini.Z tej odległości dostrzegał tylko siedzącą sylwetkę Sabriny.Podciągnęła kolana pod brodę i otoczyła je ramionami.Patrzyła na niego.Dryden znowu przerwał ciszę nocy.- Sabrino, posłuchaj mnie.Znajdujesz się w wielkimniebezpieczeństwie.Człowiek, z którym podróżujesz, nie jest tym, za kogosię podaje.- Perry tak rozciągał każde słowo, by dotarło możliwie najdalej.162RS - Naprawdę nazywa się Jason Stone.To morderca.Najemnik, któregowynajęto, żeby cię porwał, kiedy jego klient da mu sygnał.Słyszysz mnie?Jake nie ruszył się z miejsca, stał z dłońmi rozłożonymi na skale, zewzrokiem wbitym w odległą postać Sabriny.Mój Boże! Co ona sobiepomyśli? O tym portfelu? O dokumencie na nazwisko Jason Stone? Cochodzi jej teraz po głowie? Nic nie mógł wyczytać z jej twarzy, bo jejdokładnie nie widział.W tej chwili nie miał najmniejszej szansywytłumaczyć jej, co znaczył ten portfel.A Dryden wykorzystywał swojeodkrycie.Jak dalece kobieta potrafi zaufać mężczyznie, który prosił ją o to, bymu zawierzyła, ale którego ona zna tak krótko?- Sabrino! - rozległ się znowu głos Drydena.Tym razem był bliżej.Zapewne szedł wzdłuż klifu.- On raczej nie jest uzbrojony.Jeśli nie mabroni, skorzystaj z pierwszej okazji i uciekaj.Ja będę cię krył.Sabrina siedziała nieruchomo, patrząc na Jake'a zza przesłaniającej jąskały.Jake czuł się jak w pułapce.Jeśli Sabrina uwierzy Drydenowi iwybiegnie na plażę, nie będzie w stanie jej zatrzymać, zanim ten drugi jąwypatrzy.Czekał zdenerwowany i niepewny na jakiś znak.Gdyby znalisię dłużej, miałaby więcej powodów, by mu ufać.Gdyby miał chociażokazję wyjaśnić jej kwestię tego nieszczęsnego portfela.Tej nocy wszystkie argumenty przemawiały za Drydenem.Jake'anajbardziej obciążał portfel.Dryden widział go oczywiście, gdy przeszukiwał jego pokój.Zaryzykował zatem, uznał, że Sabrina da się przekonać do wyjścia zkryjówki, jeżeli dostatecznie ją nastraszy.163RS A co on, Jake, zrobił, żeby zagwarantować sobie zaufanie Sabriny tejnocy? Jeśli oceniać to obiektywnie, to przez cały czas ich znajomości albowygłaszał jej kazania, albo starał się siłą wymóc posłuszeństwo.Albo się znią kochał.Dlaczego kobieta miałaby zaufać mężczyznie, który ma takograniczony repertuar i który wozi ze sobą dwa dokumenty tożsamości?Dryden od początku wzbudził jej sympatię.Odpowiadał jej nawetjego wzrost.Miły mężczyzna o manierach owych mitycznychśredniowiecznych rycerzy.Mężczyzna, który wydawał się zadowolony,adorując ją na dystans.W przeciwieństwie do mnie, pomyślał Jake,zaciskając zęby.On przecież zaciągał ją do łóżka przy każdej nadarzającejsię okazji.Czy Sabrina zinterpretuje to jako dowód na to, że chciał jąwykorzystać? Przeklęty Dryden, przeklęta cała ta idiotyczna sprawa.Wtym momencie Jake czuł się bezradny.Tak bezradny, jak nigdy w tamtym koszmarnym więzieniu.I wtedy Sabrina uniosła głowę w ciemności i posłała mu całusa.Jake poczuł, jakby drzwi więziennej celi otworzyły się na całąszerokość.Nie potrafił nawet opisać, jak bardzo mu ulżyło.Powoliodsunął się od ściany klifu, nie odrywając wzroku od Sabriny.Wciąż siędo niego uśmiechała.Nie wierzył własnym oczom.Bezgłośnie przesłałamu dwa słowa. Ufam ci"?  Kocham cię"? Nie był pewien.Ale jakie to maznaczenie? Jeśli wypowiada je taka kobieta, znaczą dokładnie to samo.Jake nie wiedział, jak wyrazić jej swoją wdzięczność.Ale teraz nie pora nato.Kiwnął krótko głową, co niewątpliwie wypadło dość szorstko, i oddaliłsię od wejścia do jaskini, ruszając wzdłuż skał w kierunku, z któregopłynął głos Drydena.164RS Wynajęto go do konkretnej roboty, a on czuł, jakby został wysłany zjakąś misją.Brakowało mu tylko ciężkiej zbroi i rumaka.Posiadał za tonajważniejszy rekwizyt: damę, którą trzeba uratować.Człowiek naprawdę długo pozbywa się starych nawyków.Cisza, wjakiej dążył w stronę swojego celu, była tego dowodem.Zamszowe butyprzesunęły co najwyżej jakiś mały kamyk, kiedy Jake wracał na drogę,gdzie zostawił samochód.Dryden z pewnością przeszukał już jego bagaż iwiedział, że Jake nie ma broni.Dryden zawołał jeszcze kilka razy, namawiając Sabrinę doopuszczenia kryjówki, ale najwyrazniej stwierdził, że nie pójdzie mu takłatwo, jak się spodziewał.W chwili, gdy Jake skulił się za występemskalnym, skąd widział już dżipa, Dryden przestał przyzywać Sabrinę.Obok dżipa stał ford.Po sprawdzeniu dżipa Dryden zapewnepostanowił ruszyć na plażę.Zwiadomość, że tylko on jest uzbrojony,dodawała mu odwagi, stwierdził cierpko Jake.Kiedy Dryden zdążałwzdłuż klifu, broń w jego ręku połyskiwała w blasku księżyca.Nie był torewolwer [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •