[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oczy mu sięiskrzyły, kiedy przenosił wzrok z Bonesa na mnie i z powrotem.Natychmiast przybrałam postawę obronną. Rozmawialiśmy.Ted uśmiechnął się szeroko, a ja zauważyłam, że Bones skrywa uśmiech, odwracając się doprzyjaciela. Daj spokój, stary.Jechaliśmy.ile? Pięćdziesiąt minut? To dla mnie za mało czasu.Obaj się roześmiali.Ja nie.Nie widziałam nic zabawnego w tej sytuacji. Skończyliście? warknęłam.Bones spoważniał i pokręcił głową. Zostań jeszcze chwilę w ciężarówce.Muszę coś załatwić. Co? Ciekawość zabiła kota.Liczyłam na to, że mnie nie spotka taki los. Interesy.Muszę dostarczyć głowę klientowi i chcę, żebyś trzymała się od tego z daleka.Immniej ludzie o tobie wiedzą, tym lepiej.To miało sens.Przez jakiś czas siedziałam na brzegu przyczepy, majtając nogami wpowietrzu.Pózniej podwinęła rękaw, żeby obejrzeć nadgarstek.Rana całkiem się wygoiła, naskórze nie została nawet blizna.Istniała ogromna różnica między wampirami a ludzmi, nawettakimi mieszańcami jak ja.Nie byliśmy takim samym gatunkiem.Dlaczego więc opowiedziałamBonesowi rzeczy, o których nawet nie pisnęłam nikomu innemu? Moja matka w ogóle niewiedziała o Dannym.Nie zrozumiałaby.Nie zrozumiałaby wielu rzeczy.Jeśli mam być szczera,ukrywałam przed nią więcej, niż jej mówiłam, ale z jakiegoś powodu Bonesowi wyznałam swenajskrytsze tajemnice.Po jakichś trzydziestu minutach rozmyślań i obskubywania lakieru z paznokci pojawił sięBones.Wskoczył na tył ciężarówki, dzwignął motor i jedną ręką zniósł go na ziemię. Wskakuj, kotku.Skończyliśmy. A co z samochodem? I z tułowiem?Usiadłam za nim na siodełku i objęłam go w pasie.Peszyła mnie jego bliskość po tym, jakwcześniej omal mnie nie pocałował, ale nie chciałam spaść i zedrzeć sobie całej skóry na asfalcie.Dobrze chociaż, że Bones oddał mi swój kask.Oto jedna z zalet bycia martwym. Samochód bierze Ted.Ma warsztat.W ten sposób zarabia na życie, nie mówiłem ci?Nie mówił.Zresztą, to i tak nie miało znaczenia. A ciało?Chwyciłam go mocniej w pasie, gdy motocykl wyrwał do przodu. To część umowy.Ted je pogrzebie.Mniej pracy dla as.To bystry facet, trzyma usta nakłódkę i pilnuje swojego nosa.Nie martw się. Nie martwię się! krzyknęłam na wiatr.Właściwie byłam zmęczona.Mieliśmy za sobąwiększą część nocy.* * *Jazda do jaskini zabrała nam dwie godziny.Dotarliśmy na miejsce po trzeciej rano.Mojafurgonetka stała zaparkowana jak zwykle z dala od wejścia, bo ostatni odcinek drogi był dla niejnieprzejezdny.Gdy Bones zatrzymał się przy samochodzie, czym prędzej zeskoczyłam z siodełka.Nie lubiłam motocykli.Niepokoiły mnie.Uważałam je za niebezpieczny środek transportu.Wampiry oczywiście nie podzielały mojego lęku przed złamaniem karku, kończyn albo zdarciemsobie skóry na bruku.Drugi powód mojego pośpiechu był oczywisty: znalezć się z dala od Bonesanajszybciej, jak to możliwe.Zanim dopadnie mnie kolejny atak głupoty. Tak szybko uciekasz, kotku? Noc jeszcze młoda.Patrzył na mnie z błyskiem w oku i diabelskim uśmieszkiem na ustach.Podniosłam kluczykiukryte pod kamieniem i znużonym krokiem ruszyłam do furgonetki. Może dla ciebie, ale ja jadę do domu.Znajdz sobie ładną szyjkę do wyssania.Jak zwykle nieporuszony, Bones zsiadł z motoru. Wracasz do domu w sukience usmarowanej krwią? Mama może się przerazić na twójwidok.Lepiej wejdz i się przebierz.Obiecuję, że nie będę podglądał. Ostatniemu zdaniutowarzyszyło mrugnięcie okiem.Uśmiechnęłam się mimo woli. Przebiorę się na stacji benzynowej albo gdzie indziej, A przy okazji, ponieważ robotazostała wykonana, kiedy mam wrócić? Dostanę urlop?Liczyłam nie tylko na przerwę w treningach, ale również na uwolnienie się na jakiś czas odjego towarzystwa.Może w wolnej chwili powinnam zbadać sobie głowę? Przykro mi, Kitten.Jutro w nocy znowu pracujesz.Potem lecę do Chicago, żeby zobaczyćsię z moim starym przyjacielem Hennesseyem.Przy odrobinie szczęścia wrócę we wtorek, bo wpiątek czeka nas kolejne zadanie. Rozumiem powiedziałam z niechęcią. Tylko pamiętaj, że w przyszłym tygodniuzaczynam studia, więc będziesz musiał dać mi trochę luzu.Wiem, że zawarliśmy umowę, ale ja jużi tak za długo czekałam, żeby zdobyć dyplom. Oczywiście, kotku.Napełnij głowę tonami informacji, które nigdy nie znajdą zastosowaniaw prawdziwym życiu.Tylko pamiętaj, że martwe dziewczyny nie zdają egzaminów, więc niemyśl, że zaniedbasz treningi.Ale nie martw się.Jakoś to wszystko zorganizujemy.A skoro już omowa o interesach, proszę.Bones wyjął spod kurtki plastikową torebkę, dużą i dość pękatą.Grzebał w niej przezchwilę, aż w końcu podał mi zielony zwitek, mówiąc: Twoja działka.Co? Gapiłam się na plik setek z niedowierzaniem, które po chwili zmieniło się wpodejrzliwość. Co to jest? Bones pokręcił głową. Cholera, nieznośna z ciebie smarkula! Facet nie może nawet dać ci pieniędzy, żebyś niezaczęła się wykłócać.To jest, kochanie, dwadzieścia procent nagrody za głowę Sergia.Twój udziałw tym, że stracił tę głowę.Ponieważ nic nie płacę urzędowi skarbowemu, mogę ci dać jego część.Zmierć i podatki.Z ręki do ręki.Oniemiała, nadal gapiłam się na pieniądze.To było więcej, niż mogłam zarobić przez pólroku jako kelnerka albo pracując w sadzie.I pomyśleć, że chciałam upomnieć się o zwrotpieniędzy, które z własnych oszczędności wydawałam na paliwo! W końcu, by Bones się nierozmyślił, wzięłam od niego gotówkę i wsadziłam ją do schowka na rękawiczki. Hm, dzięki. Co się mówi w takiej sytuacji? Na chwilę zapomniałam języka w gębie.Bones uśmiechnął się szeroko. Zarobiłaś je, kotku. Sam też niezle się obłowiłeś.Teraz wreszcie wyniesiesz się z jaskini?Bones się zaśmiał. Myślisz, że dlatego tu mieszkam? Z braku pieniędzy? A z jakiego innego powodu? To nie Hilton.Kradniesz prąd, myjesz się w lodowatej rzece.Nie sądziłam, że robisz to, bo lubisz, jak ci się kurczy!Naprawdę go rozśmieszyłam. Martwisz się o moje klejnoty? Zapewniam cię, że mają się świetnie.Oczywiście jeśli niewierzysz mi na słowo, zawsze możesz. Nawet o tym nie myśl!Przestał się śmiać, ale jego oczy nadal błyszczały. Za pózno.A wracając do twojego pytania, mieszkam tutaj, bo, przede wszystkim tu jestbezpieczniej.Słyszę każdego, kto nadchodzi, z odległości mili.Znam to miejsce jak własną kieszeń.Trudno byłoby komuś zastawić na mnie pułapkę, tak żeby samemu w nią nie wpaść.I jestspokojnie.Ciebie na pewno często budzą różne hałasy dobiegające z zewnątrz.Poza tym dostałemto schronienie od przyjaciela, więc zgodnie z obietnicą, pilnuję go, kiedy jestem w Ohio
[ Pobierz całość w formacie PDF ]