[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Taki dzień, jak ten, to prawdziwe błogosławieństwo dodał biskup z usłużnymuśmiechem. Pasuje do zaszczytnego wydarzenia, jakim jest dla nas towarzystwo WaszejWysokości.To doprawdy wielkie szczęście. Towarzystwo Waszej Wysokości zwykle wiąże się ze szczęściem powiedziaładostojnie Eileen. Wiadomo mi, że przynajmniej jeden z jego darów, przekazywany z ojca nasyna, hojnie rozdawany jest licznym kobietom w całej Anglii.Biskup wydawał się wstrząśnięty uwagą Eileen niezbyt zawoalowaną aluzją dorozwiązłości, z której słynął książę Edward, pozostający uparcie w kawalerskim stanie i jakgłosiły plotki dotknięty chorobą weneryczną.Książę Eddy zmarszczył brwi wydawało się, że zakłopotanie było dla jego umysłuzbyt skomplikowanym odczuciem.Najstarszy syn najstarszego syna królowej, drugi w kolejności do tronu pomyślałDoyle.Jeśli istnieje bardziej przekonywający argument przeciwko dalszym małżeństwom wobrębie europejskich rodów królewskich.TRON.Nagle w jego myślach pojawiło się wspomnienie słów Spiveya Quince'a i chłopiec wniebieskim ubranku.TRON.Otwarcie przejścia.Próbowaliśmy interpretować ostrzeżenia metaforycznie.Stara się o tron.Będziekrólem. Jego Wysokość tak hojnie rozdzielał swój dar, że na pewno trudno mu spamiętać,gdzie go złożył dodała Eileen, uśmiechając się przyjaznie.Jej policzki pokraśniały.Biskup Pillphrock zbladł jak płótno, opadła mu szczęka i na chwilę zaniemówił, co wgruncie rzeczy wcale nie było takie złe.Książę zamrugał kilkakrotnie, a jego usta poruszyłysię bezgłośnie.Wyglądał jak zepsuta maszyna. W upalne popołudnie rzekł nieśmiało książę uwielbiam lody truskawkowe.Jego osobliwe, rzucone z głupia frant stwierdzenie, uciszyło nawet Eileen.Pojedynczałza wypłynęła z mętnego oka księcia i spłynęła po policzku, by zatrzymać się na cienkim,wypomadowanym wąsiku. Wszystko, czego pragnę wyszeptał cicho książę to spokój, cisza i odrobinazabawy.Siwowłosy mężczyzna po prawicy księcia podniósł się, ujmując księcia za ramię. Iżyczenia Waszej Wysokości zostaną spełnione rzekł, odprowadzając diuka na jego miejsce. Wasza Wysokość miał dziś ciężki dzień i z pewnością potrzebuje pokrzepienia. Jeszcze wina! rzucił książę, ze spuszczonym wzrokiem i dziwnie sposępniały. Jeszcze wina! warknął biskup. Dziękuję, sir Nigel.Rzecz jasna, najważniejsząrzeczą jest dla nas wszystkich dobro Waszej Wysokości. Tak też myślałem stwierdził sir Nigel Gull, siwowłosy mężczyzna, były lekarzksięcia.Zajmując swoje miejsce, Gull rzucił Eileen druzgocące spojrzenie.Nienawidzi kobiet skonstatował natychmiast Doyle, przypominając sobie, iż jak głosiły plotki, rozwiązłośćksięcia nie ograniczała się tylko do przedstawicielek płci pięknej. Może usiądziemy? rzekł biskup, odzyskując rezon. Panno Tempie, gdyby byłapani tak uprzejma; nasz gospodarz życzył sobie, by zasiadła pani po jego prawicy.Biskup odsunął dla niej krzesło, a Eileen usiadła po prawicy Chandrosa, dokładnienaprzeciw Aleksandra Sparksa.Po lewej stronie Sparksa stał sztywny, jakby kij połknął,generał Marcus McCauley Drummond. Proszę, niech pan siada, doktorze Doyle. Pillphrock wskazał miejsce oddalone odwa krzesła na prawo od Eileen. Witamy, serdecznie witamy.Pillphrock zadzwonił dzwoneczkiem i usadowił się pomiędzy Eileen a Doyle'em.Doktorowi przypadło miejsce naprzeciwko jedynej prócz Eileen kobiety obecnej w sali urodziwej niewiasty, w której rozpoznał lady Caroline Nicholson.Włosy miała upięte w kok,a jej oblicze o ostrych, bezlitosnych rysach wydawało się bardziej zmysłowe, niż mogłoby tooddać jakiekolwiek zdjęcie.W czarnych oczach kipiał drapieżny żar.Uśmiechnęła sięzagadkowo.Mężczyzna siedzący na prawo od Doyle'a miał trudności z usadowieniem się nakrześle.Jego usta wykrzywił grymas bólu.Prawą nogę miał wyciągniętą sztywno do przodu,a pod opiętą nogawką spodni, na wysokości kolana musiał nosić gruby opatrunek.Byłdrobny, gładko ogolony, blady, o ospowatej twarzy.Nawet w okularach i bez makijażu Doylerozpoznał w nim śniadego mężczyznę z seansu, tego samego, którego postrzelił w nogę.Profesor Arminius Vamberg.Byli tu wszyscy, cała siódemka i wnuk królowej Wiktorii na dokładkę.Doyle uniósłwzrok i napotkał bystre, spokojne spojrzenie Aleksandra Sparksa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]