[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest bezpieczny.I Oliver, jak widać, nie ma kłopotów z policją.Nigdy nie odnale-ziono ciała Hordena.I może nigdy już nie odnajdą.Czasami wma-wiam sobie, że nie zginął, tylko żyje w jakimś zakątku świata.%7łewszystko to, co Oliver powiedział mi w letnim domku, jest prawdą.Zgodnie z tym, co mówią Corby'owie, w okolicy pojawili się kłu-sownicy.Być może to oni włamali się do domku i przez pewien czasw nim mieszkali.Przypadkowo wystrzeliła strzelba jednego z nich i wścianie zrobiła się dziura od pocisku.A zapach mógł pochodzić odtrzymanej tam dziczyzny.To możliwe.Dlaczego mam im nie wie-rzyć? Przecież przeważnie tak robię.W moją historyjkę o papierosie,od którego zapalił się domek, uwierzyli tylko ci, którzy nie chcieliobciążać mnie odpowiedzialnością za podpalenie.Inni, jak matka czyChristopher, tylko ze mną dzielili się swoimi wątpliwościami.To byłniezamierzony czyn, mówiłam.Nigdy więcej nie będę palić.Wzięłam do ręki wszystkie kartki i rozrzuciłam je po pokoju.Pocztówkę od Rene głaskałam tak czule, jakbym dotykała jej ręki.Wyobrażam sobie, co by powiedziała, gdyby tu była.W jej głosie usłyszałabym zdziwienie zmieszane z niedowierzaniem. Do cholery,Maeve, naprawdę chcesz to zrobić?Mam się spotkać z Macbarrą i innymi na Trafalgar Square.Przezostatnie dni nie było go w Londynie.Nagrywał program o klasztorzebenedyktynów w Lindisfarne.Na dzisiejszą demonstrację idzie po to,żeby zrobić relację do swojego programu, choć wcale nie jest to jegodziedzina.Na miejscu będzie wiele ludzi z radia i telewizji, gwiazdyekranu, estrady i kilku takich wariatów, jak ja.To jego słowa.Kilka razy zjedliśmy razem lunch, a dziś wieczorem jestem za-proszona z okazji urodzin do greckiej restauracji.Nic wielkiego.Madwóch dorastających synów z pierwszego małżeństwa, na którychutrzymanie musi łożyć.Jak dotąd, jeszcze ze sobą nie spaliśmy.Naszzwiązek rozwija się powoli, dając nam wiele satysfakcji.Mimo trudności z parkowaniem muszę wziąć samochód.Byłobydziwnie wiezć transparent metrem albo autobusem.Spotkanie jestwyznaczone na dwunastą, wyruszyłam więc odpowiednio wcześnie idocieram na miejsce przed południem.Zbiera się coraz więcej ludzi ipolicja jest już na posterunkach.Przypomina mi się inna demonstra-cja, podczas której sierżant Sutherland i jego ludzie starali się najle-piej, jak mogli.A i tak wybuchły zamieszki.Dziś także jesteśmyzaangażowani, ale cel nie jest tak ważny, tak zasadniczy, jak wtedy.Nie sądzę, żeby ktokolwiek został ranny.Nie tutaj.Uśmiecha się domnie jeden z policjantów, a ja odwzajemniam uśmiech.Powoli nanowo odkrywam w nich ludzi.Należą do tego samego gatunku, co ja.Jakiś starszy pan zagaduje jednego z nich, że dzisiejszy dzień jestwyjątkowo dobry na tego rodzaju imprezę.Bezwietrzny.Szczupłamłoda kobieta mówi, że nie ma własnego transparentu, i pyta, czymogłaby nieść ze mną mój.Rozwijamy go, ale nie podoba jej się jegotreść.Jest zbyt ładny.Nie ma na nim krwi.Nie mówię jej, że mam wstręt do krwi.Nigdy nie zapomnęwrzuconego do mojej skrzynki listu ze znakiem CND.Zostawia mniez moim łagodnym, małe agresywnym transparentem i idzie poszukaćsobie lepszego. W końcu Mac odnajduje mnie.Ma czerwony z zimna nos, a z ustbucha mu para.Mówi, że napiłby się gorącej kawy.Pózniej  mówię.Najpierw będziemy skandować ze wszystkimi.Ta część demonstracjijest dla mnie raczej kłopotliwa i Mac ze zdziwieniem patrzy na mojezaangażowanie.Przyłączają się do nas przechodnie, ktoś gwiżdże,ktoś inny rzuca jakąś nieprzyzwoitą uwagę, ale ogólnie jest sympa-tycznie.Podchodzi do nas jeden ze znajomych Maca i pyta, czy nie ze-chciałabym powiedzieć kilka słów.Mówię mu, żeby poszukał kogośważniejszego, kogoś, kto bardziej zainteresuje słuchaczy.DziękiBogu, moja osoba nie wzbudza już dziś emocji.Mac przyznaje mirację i mówi koledze, żeby nie nalegał.Chcę pozostać incognito.Nigdy więcej nie chcę obnażać się publicznie, opowiadać o swoichprzeżyciach.Policja daje nam pół godziny, a więc raczej sporo.Mam nadzieję,że uda się osiągnąć to, co zamierzamy.Staramy się chronić tychnajbardziej bezradnych.Chlubny cel.Idziemy do małej przytulnej restauracji, w której drewniane stolikinakryte są żółtymi obrusami.Opieram swój transparent o stołek ba-rowy i zamawiam kawę.Mac trzyma w ręku niewielką paczkę, którą zauważam dopierosiadając przy stoliku. To dla ciebie  mówi. Prezent urodzinowy.Patrzy, jak odwijam zabawkę  małą białą foczkę, taką samą, jakanamalowana jest na moim transparencie. Nie wszystkie umierają w zanieczyszczonych morzach  mówi albo kończą życie na lądzie.W końcu nie co dzień spotykają nastakie nieszczęścia, jak wykrycie tego wirusa w 1988 rok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •