[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak twarz dziewczyny pogrążona była w ciemnościi nie mógł z niej nic wyczytać.- To znaczy, że nie masz najmniejszego pojęcia, kim jesteś? A wogóle, jak się znalazłeś w hotelu?- Pamiętam, że w Cress Village wsiadłem do autobusu,jadącego na lotnisko w Nolendii - odparł trzezwo Gosseyn.-1doskonale pamiętam, że siedziałem w samolocie.- Czy jadłeś coś na pokładzie?Gosseyn przez chwilę próbował sobie przypomnieć.Zwiat,który próbował odkryć, był niematerialny i równie nie istniejący,jak inne, jemu podobne.Wspomnienie nigdy nie było tożsame z pamiętanym zdarzeniem, ale u większości ludzi istnieniewspomnienia oznaczało, że istotnie zdarzył się fakt o podobnejstrukturze.Jednak jego umysł nie zawierał niczego, co miałozwiązek ze strukturą fizyczną.Nie jadł, na pewno nic nie jadł.Dziewczyna mówiła dalej:- I naprawdę nie masz najmniejszego podejrzenia, o co może wtym wszystkim chodzić? Nie masz jakiegoś planu, by sobie z tymporadzić? Po prostu błądzisz w wielkiej ciemności?- Tak właśnie jest - odparł Gosseyn i czekał.Milczenie trwało długo, bardzo długo.A kiedy przyszłaodpowiedz, nie pochodziła ona od dziewczyny.Z zarośli wyroiłosię nagle kilku ludzi.Pochwycili go.Zerwał się, odpychając odsiebie pierwszego z napastników.Dławiące przerażenie kazało muwalczyć nawet wówczas, gdy sieć raje oplotła go tak, że wszelkiopór stał się daremny.- W porządku - odezwał się ktoś.- Aadować ich dosamochodów i wynośmy się stąd.Gosseyn, wepchnięty na tylnesiedzenie przestronnej limuzyny, zastanawiał się, czy ci ludziepojawili się w odpowiedzi na sygnał wysłany przez dziewczynę, czymoże należeli do gangu?Jego spekulacje zostały na chwilę przerwane przez gwałtownyzryw ruszającego z miejsca samochodu.IVNauka to nic innego, jak tylko zdrowy rozsądeki solidne rozumowanie.Stanisław Leszczyński, król Polski, 1763Samochody mknęły na północ przez opustoszałe ulice.Gosseyn zauważył, że przed nim jechały dwa, a za nim trzy innepojazdy.W jednym z nich siedziała Patriota Hardie, ale nawetwytężając wzrok nie mógł jej zobaczyć.I tak nie miało to większegoznaczenia.Przyjrzał się swym strażnikom i podejrzenie, iż nie jestto gang uliczny, nabrało większej mocy.Powiedział coś do mężczyzny, który siedział po jego prawejstronie.Mężczyzna nie odpowiedział.Zwrócił się do drogiego, polewej.Zanim jednak zdążył się odezwać, mężczyzna oznajmił:- Nie jesteśmy upoważnieni do rozmowy z tobą.Upoważnieni! Gangsterzy nie mówią w ten sposób.Gosseynopadł na fotel z wyrazną ulgą.Samochody zatoczyły wreszcieszeroki łuk i pogrążyły się w tunelu.Minuta za minutą gnałynaprzód po lekko wzniesionej w górę drodze, prowadzącej przez słabo oświetloną jaskinię.Około pięciu minut pózniej tunel przednimi rozjaśnił się nieco.Nagle samochody wychynęły na kolistydziedziniec.Zwolniły i zatrzymały się przed bramą.Pasażerowiezaczęli wysiadać.Gosseyn przelotnie zauważył dziewczynę, któraopuściła pojazd z przodu.Zatrzymała się i zawróciła, mierząc gowzrokiem.- W kwestii formalnej - rzuciła.- Jestem Patricia Hardie.- Tak, wiem o tym - odparł Gosseyn.- Od popołudnia.Ktoś micię pokazał.Jej oczy rozjarzyły się.- Ty cholerny głupcze - syknęła.- Dlaczego nie uciekłeś?- Musiałem się dowiedzieć.Muszę wiedzieć, kim naprawdęjestem.- W jego głosie zabrzmiał ten ton, uczucie pustki, jakieodczuwa człowiek, który stracił tożsamość.- Biedny durniu - odezwała się łagodniejszym głosem.- Teraz,kiedy wszyscy przygotowują się do wielkiego skoku, mają szpiegóww każdym hotelu.To, co na twój temat powiedział wykrywaczkłamstw, zostało natychmiast doniesione, gdzie należy.Oni poprostu wolą nie ryzykować.- Zawahała się.- Masz jedną szansę -dodała brutalnie.- Może Thorson nie zainteresuje się tobą.Mójojciec nalega, żeby cię zbadał.Ale na razie Thorson uważa, żejesteś pionkiem.- Jeszcze raz zamilkła na chwilę.- Przykro mi -szepnęła i odeszła.Nie obejrzała się.Szła w stronę odległychdrzwi; które otwarły się, kiedy ich dotknęła.Szczelina odsłoniła namoment bardzo jasny korytarz, potem drzwi znów się zamknęły.Minęło kilka minut, może pięć, może dziesięć.Wreszcie zinnych drzwi wyszedł człowiek o orlim nosie i zmierzył wzrokiemGosseyna.- A więc to ty jesteś tym niebezpiecznym gościem!- rzekł zwyrazną drwiną.W pierwszej chwili Gosseyn nie przejął się tą obelgą.Zacząłanalizować fizyczne cechy nieznajomego, kiedy nagle dotarto doniego znaczenie tych słów.Do tej pory spodziewał się, że każą muwysiąść z samochodu.Teraz spokojnie rozparł się w fotelu.Myśl,że traktują go jak niebezpiecznego osobnika, była zupełnie nowa.Wydawało się, że nie jest w żaden strukturalny sposób powiązanaz faktami.Gilbert Gosseyn był wyszkolonym nie-A, którego mózgzostał uszkodzony przez amnezję.Podczas igrzysk mógł się okazaćgodny wyjazdu na Wenus, ale i tak byłby tylko jednym z tysięcypodobnych mu zwycięzców.Jeśli istniała ta jedna, jedynastrukturalna różnica pomiędzy nim a innymi istotami ludzkimi,musiał ją jeszcze odkryć i ujawnić.- Ach, milczysz - wycedził mężczyzna.- Przerwa nie- A, jaksądzę.W tej chwili obecna trudna sytuacja, w jakiej się znajdujesz, dociera do kory mózgowej, i wkrótce proces ten zaowocujesemantycznie inteligentną uwagą.Gosseyn przyglądał mu się z ciekawością.Grymas na twarzytamtego złagodniał w ruchach nie było już tej zwierzęcejdoskonałości.- Mogę jedynie przypuszczać, że poniosłeś kieskę w igrzyskachi dlatego z nich drwisz - mruknął z politowaniem.- Nieszczęsnygłupcze!Mężczyzna roześmiał się.- Chodz - rzekł.- Czeka cię parę niespodzianek.A przy okazji,nazywam się Thorson.Jim Thorson.Mogę ci się przedstawić, bonie boję się, że to rozpowiesz.- Thorson! - powtórzył Gosseyn jak echo i zamilkł.Już bezsłowa podążył za nim do ozdobnego wejścia pałacu Maszyny, gdziemieszkali prezydent i Patricia Hardie.Zaczął rozmyślać o tym, że powinien podjąć zdecydowanąpróbę ucieczki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •