[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślisz, że bogini Venus nam pomogła? - spytałem.- Czytylko tak powiedziałaś, żeby Helbert zainteresował się Lucją?- Musisz wszystko dokładnie analizować? Skąd możesz wie-dzieć, jak było naprawdę?- Fale dzwiękowe poruszyły posąg, który przewrócił się i podciężarem.- Przestań już, dobrze? - przerwała zniecierpliwiona Verena.Przestałem i zapadła cisza.213 Przeciągnęliśmy Gorobisa przez tunel do groty, którą kończyłsię szyb i w tej samej chwili otwór wejściowy zniknął.Przyłożyłem dłoń do miejsca, w którym wcześniej znajdowałsię korytarz.Wyczułem fakturę skał, ich charakterystyczny dotyk,a nawet zapach.Iluzja doskonała.Właściwie nawet mi ulżyło, żeGorobis jedynie odkrył tunel i nie był jego autorem.Taka moc wrękach kapłana byłaby nie do pomyślenia.Chociaż trzeba przy-znać, że dużo potrafił.Macki wynurzające się z nicości.Czyżbyzawdzięczał to swojej tajemniczej Pani?- Dziwne - mruknąłem.- Wszystko tu było dziwne.- Verena otarła pot z czoła.- A cokonkretnie masz na myśli?- Nieważne.Jak się czujesz? - spytałem, patrząc z troską.- Biorąc pod uwagę, że omal nie zabiły mnie czarodziejskiemacki, całkiem niezle.- Tak, dziwne były.Ciekawy jestem, jaka moc.- Zaczekaj - przerwała gwałtownie Verena.- Wiem, że towszystko jest dla ciebie interesujące, ale obiecaj mi, że nigdy tunie wrócisz.Obiecaj, że nie będziesz badał tego miejsca.- Nie rozumiem.Przecież musimy.- Nie, nie musimy! - Była naprawdę zła.- To zbyt niebez-pieczne.Kto wie, do czego dojdziesz, jeśli będziesz kopać głębiej?W grocie mówiłeś, że żałujesz zbytniej ufności w potęgę magii.Teraz też jesteś gotów przyznać się do tego? %7łe twoja magia nierozwiązuje każdego problemu?Milczałem.Podświadomie czułem, że ma rację.Kto wie, z ja-kim przeciwnikiem musiałbym się zmierzyć, gdybym dalej intere-sował się tą sprawą?214 - Obiecuję, że nigdy tu nie wrócę - powiedziałem powoli.-Nie zostało tu już nic ciekawego.W tym samym momencie, jakby na skutek moich słów, spodtuniki Gorobisa wysunęła się tabliczka.Mała, okrągła tabliczka z brązu, pokryta czerwonymi literami.Spojrzałem w górę, przeklinając nieistniejącego boga ironii.Wszystko skończyło się lepiej niż dobrze.Gorobis trafił dospecjalnej placówki w Averynie, gdzie dbano, by jego ciało wjakiś sposób funkcjonowało.Sam nie wiem po co.Najważniejsze,że nikt o nic mnie nie oskarżył.Virtus ze smutkiem przyjął dowiadomości, że kapłan stracił zmysły.Ale i z ulgą.Być może oba-wiał się, że Gorobis chce go zastąpić na stanowisku flamena.Tabliczka trafiła do mojej tajnej gablotki.Obok poprzedniej.To właśnie ta niepozorna tabliczka miała chronić Gorobisa przedprzywołanym demonem.I ochroniła, przynajmniej jego ciało.Taknaprawdę nie byłem do końca przekonany, czy to właśnie ją miałna myśli, gdy mówił o ochronie.Być może chodziło mu o cośinnego.Nie umiałem rozszyfrować tabliczki.Podświadomie czułem, żejest ważna, ale dlaczego? Magii w sobie nie miała, a czerwonelitery nie przypominały żadnego znanego pisma.Musiałem z ża-lem przyznać, że ta zagadka nigdy nie zostanie rozwiązana.Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.Lucja opowiedziała mi o tytanach, a właściwie przekazała to,co usłyszała o nich w świątyni.Tytani przeszli do innego świata.215 Którzy? Tego nie wiedział nikt.Zagłębiając się w świat koryntyj-skich mitów, pogrążałem się w chaosie.Bogowie, tytani, potwo-ry.nikt tak naprawdę nie wiedział, które opowieści były praw-dziwe.Na jednej stronie pojawiał się baśniowy Cerber, a na innejnaprawdę istniejące centaury.Prawda mieszała się z fikcją.Zro-zumiałem, dlaczego Verena i Gandis tak niechętnie odnosili się domojej teorii.Opowieści o tytanach nie tworzyły żadnej spójnejhistorii, a w połączeniu z bogami averyńskiego panteonu powsta-wał istny chaos.Problemu nie stanowił brak informacji, a ichnadmiar.Nie dowiedziałem się, jakiego demona przyzywał Gorobis.Po-dejrzewałem, że był to jeden z wodnych potworów, kryjących sięw niezbadanych otchłaniach oceanu.Najważniejsze, że wrócił dosiebie.Ja do groty z posągami, zgodnie z obietnicą złożonąVerenie, nie wróciłem.Helbert i Lucja zakochali się w sobie.Co prawda kapłanka ko-chała go już od dawna, ale teraz jej miłość była odwzajemniona.Trudno powiedzieć, co się tak naprawdę stało.Czy to skutek far-bek, olejków i pachnideł, których Verena szczodrze użyła na swo-jej podopiecznej, i które potrafią bardziej niż najsilniejsze zaklęciazmienić wygląd kobiety? A może Helbert czuł wdzięczność doswojej wybawicielki?Zdaniem Vereny naprawdę kochał Lucję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •