[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odłożyłem ją, nie otwartą, razemze wszystkimi innymi.Sterta rosła jak gromadzący się przeciwko mniemateriał dowodowy.Oczywiście wiedziałem, że bank chce pieniędzy, aleuważałem, że nic nie zarobię, jeśli będę czytał zawarte w kopertachpogróżki.Dopóki pracowałem, dopóty mogłem sobie powiedzieć, że cośw tej sprawie robię, toteż zanurzyłem się po uszy w muzyce.Jeden zlistów został nadany jako polecony, co wydawało się stratą pieniędzy.Zchęcią pokwitowałem odbiór, co jednak wcale nie znaczyło, że mam193zamiar otworzyć i przeczytać list.Czasami próbowali dzwonić, leczkiedy zobaczyłem na wyświetlaczu ich numer, szybko włączałemsekretarkę i przysp1eszałem taśmę przy odsłuchiwaniu wiadomości odnich.Naburmuszony mężczyzna nie był taki grozny na szybszychobrotach.Brzmiał jak Kaczor Donald, który nawdychał się helu.W niektóre dni siedziałem przy keyboardzie przez trzynaście alboczternaście godzin, ale często dawało to mniejsze efekty niż parę godzinpracy przed południem.Niegdyś byłem w stanie zatopić się w muzyce,ale to było w czasach, kiedy jeszcze tak rozpaczliwie nie musiałem tegorobić.Termin nagrania Klasyki w reklamie upływał za parę miesięcy,więc miałem czas na tworzenie swoich własnych wiekopomnychkompozycji.Tego dnia był to trzynastosekundowy dżingiel zawierającywerset: Masłokrem! Masłokrem! Niskocholesterolowa, łatwo rozpro-wadzana maślaność".Hm, przydałby się jakiś maślany temat.Szkoda, że zgodnie z ustawą wdole ekranu będzie musiał migać napis: TO NIE JEST MASAO", ale tonie mój problem.Kobieta z agencji powiedziała, że chcą, aby mójkawałek maksymalnie przypominał Happiness Kena Dodda, lecz beznaruszania praw autorskich.Miałem więc wybór pomiędzy okaleczeniemmelodii albo złamaniem prawa.Czasu zostało mi do szóstej.Włączyłemkeyboard. Masło.Jakie to budzi skojarzenia? Wypróbowałem różnebrzmienia na swoim Rolandzie.Obój, harfa, puzon.Nic choćby w odległysposób nie kojarzyło mi się z masłem, ale podejrzewałem, że nowymasłokrem też się nie będzie kojarzył.Posłuchałem piosenki Kena Doddai podzieliłem ją na części składowe.Dżingiel miał być śpiewany przezchór odgrywających pantomimę krów, więc musiałem się skoncentrowaćna tym obrazie przy komponowaniu.Nigdy sobie nie wmawiałem, że odmojej pracy zależy przyszłość ludzkości, jednak kiedy siedziałem naobrotowym stołku, próbując nie myśleć o stanie mojego małżeństwa, leczskupić się na stadzie pantomimicznych krów wyśpiewujących zaletynowego masłokremu 194cóż, nie napawało mnie to jakąś szczególną dumą.Adrenalina niepłynęła mi w żyłach jak przy naprawdę ważnej pracy.Na przykładpołożna odbierająca nasze trzecie dziecko ona będzie musiałazapomnieć o swoich prywatnych problemach i skupić się na porodzie.Psia mać! Znowu to samo.Jeden mały krok i myślałem o naszymkolejnym dziecku, zamiast się skoncentrować na dżin-glu do reklamynowej niskotłuszczowej margaryny zawierającej składnikimlekopochodne. Tak, masłokrem.Dobra, Michael, skup się.Masło.Zaśpiewałem sobie kilka razy Happiness.Czy agencja specjalnie tak tourządziła, żebym był zmuszony śpiewać o szczęściu, chociaż nigdy nieczułem się bardziej nieszczęśliwy? Próbowałem sparodiować melodię,ale nie potrafiłem usunąć z głowy oryginału.Skup się, skup się.Czasami,kiedy miałem dużo zmartwień, kiedy na igle gramofonu było dużo kurzu,ledwo słyszałem melodie w swojej głowie.Tego dnia kurzu było tyle, żeigła zsunęła się na środek płyty.Ciężko było zapomnieć o dzieciach, skoro uśmiechały się do mnie zfotografii na kominku, więc wstałem i poodwracałem ramki.Usiadłem,po czym uznałem, że okropnie to wygląda, jakbym próbował je wymazaćz życia czy coś w tym rodzaju, więc wstałem i z powrotem poodwracałemzdjęcia.Hm.Masło? Masło" pomyślałem.Czy Catherine miała prawo takpo prostu zabrać dzieci? W końcu jestem ich ojcem.Jakby ona się czuła,gdybym pewnego dnia wziął dzieci pod pachę, oświadczył, że nie jestemszczęśliwy w małżeństwie i zostawił ją samą? Przeżuwałem to w myślachi kiedy spojrzałem na zegar, był kwadrans po dwunastej.Od paru godzinnie myślałem o nowym masłokremie, a nawet gdybym wymyśliłodpowiednią melodię, trzeba ją było jeszcze zapisać i zmasterować.Sprawa nabierała cech pilności.Do roboty.Masło, masło. Masłokrem!Masłokrem! Bezcholesterolowa, łatwo rozprowadzalna maślaność".Wypowiedziałem to na głos trzy razy.Potem spróbowałem znowu,kolejno kładąc akcent na poszczególne słowa.A potem poszedłem zrobićsobie herbatę.195Dom wydawał się inny.Inaczej go widziałem.Nie pozostawało to bezzwiązku z faktem, że czasem godzinami leżałem na plecach na dywaniealbo siedziałem na podłodze pod stołem kuchennym.Można sobiepozwolić na takie rzeczy, kiedy ktoś jest sam.Błąkałem się po pokojach,by w końcu zdecydować, że wypiję herbatę na szczycie schodów.Kot raczył opuścić swoje ulubione miejsce pośród pluszaków Alfiego ipołożył się obok mnie na wykładzinie dywanowej.Kiedy sprawiliśmysobie kota, powiedzieliśmy Millie, żeby wybrała dla niego imię.Resztędnia spędziliśmy na próbach wyperswadowania Millie jejnatychmiastowego i spontanicznego wyboru, lecz ona była nieugięta,więc musieliśmy się zgodzić.Kot imieniem Kot i ja bardzo się do siebiezbliżyliśmy podczas moich samotnych tygodni w domu.Kupowałem mujakieś smakołyki, stawałem przed domem i wołałem: Kot! Kot!", aprzechodnie przyspieszali kroku, unikając kontaktu wzrokowego.Wieczorami siedział mi na kolanach, głaskałem go pod brodą, a onmruczał niedorzecznie głośno.Przywiązywałem piłeczkę do kawałkasznurka i bawiłem się z nim, a kiedy nie chciał jeść karmy, dawałem muświeżej ryby, którą nigdy nie pogardził
[ Pobierz całość w formacie PDF ]