[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Leonardo skinął głową.- Właśnie tak.w każdym razie według wersji Renalda,który zapewnia, że usłyszał to bezpośrednio od hrabiny.Hra-biego Ferrary ruszyło sumienie i oświadczył panu Villasse'owi,że nie zamierza brać udziału w zabójstwie księcia Kościoła, yil-lasse udał, że pogodził się z tą decyzją, choć w rzeczywistościpostanowił zrealizować swój plan, tyle że z innymi wspólnika-mi.Dlatego wciągnął do spisku hrabinę.- Ale skąd wiedział, że ona się zgodzi?- Nasz przyjaciel Villasse jest dobrym znawcą ludzkichcharakterów - odparł Mistrz.- Wiedział, że hrabina jest wście-kła, że to jej kuzyn, a nie mąż, został mianowany ambasadorem,i słusznie założył, że może wykorzystać zarówno jej gniew, jaki chciwość.Oczywiście hrabia także musiałby zginąć, gdybysię domyślił, że spisek na życie arcybiskupa trwa, i próbowałgo udaremnić.Ogarnęło mnie współczucie dla nieszczęsnego kuzyna księ-cia.To prawda, spiskował z ambasadorem, planował nawetzabójstwo arcybiskupa, lecz ostatecznie nie zdobył się na taknikczemny czyn.Gdyby hrabia Ferrary był odważniejszy - lubbardziej niegodziwy - pewnie nadal by żył.Leonardo tymczasem mówił dalej:- Zadaniem hrabiny było zorganizowanie zabójstwa hra-biego i arcybiskupa.W zamian Villasse miał podzielić się z niąbogactwem, jakie zamierzał zgromadzić dzięki zawartym poro-zumieniom.Naciskał też na księcia, by mianował jej męża nastanowisko zwolnione w wyniku przedwczesnej śmierci hra-biego Ferrary.Zmarszczyłam brwi.- Więc to Lorenzo i Renaldo byli ludzmi, którzy zgodzilisię dla pieniędzy splamić ręce krwią, jak pisał w liście ambasa-dor.Ale co skłoniło Renalda do zabicia przyjaciela?- Tu właśnie historia nieco się komplikuje.261Sięgnął po mosiężne lusterko, którego używałam, i wpatry-wał się przez chwilę w jego wypolerowaną powierzchnię.- Ludzie, mój drogi Dino - rzekł wreszcie - przyjmują zaprawdę to, co im się mówi, zwłaszcza jeśli wygodnie im jestw to uwierzyć.Jak sam widziałeś, hrabina potrafi nagiąć pe-wien rodzaj ludzi do swojej woli, tak że słuchają jej z radością,niezależnie od tego, co mają zrobić.Nasz przyjaciel Renaldobył nią zauroczony do tego stopnia, by uwierzyć, iż będzie gochroniła, a nawet zabierze ze sobą do Francji.Parsknął z niesmakiem, odłożył lustro i znowu zaczął spa-cerować.- Hrabina.Elena, jak pozwoliła się nazywać.powie-działa mu, że on i Lorenzo muszą zamordować hrabiego orazarcybiskupa i na tym koniec.Kiedy po śmierci hrabiego Loren-zo przestraszył się konsekwencji, hrabina skłoniła Renalda dozabicia przyjaciela.Powiedziała mu, że jeśli tego nie zrobi, Lo-renzo może zdać się na łaskę księcia i na nią zrzucić winę zamorderstwo.sam zaś za to zeznanie uniknie kary.Renaldosię zgodził, obawiając się, że jeśli odmówi, straci hrabinę.Nieprzyszło mu do głowy, że po śmierci arcybiskupa on będzie taksamo winny.- Nie bardzo rozumiem - powiedziałam skonsternowana.-Jeśli Renaldo i Lorenzo mieli zabić hrabiego, dlaczego hrabinazrobiła to sama?- Jak już mówiłem, ona tak jak Renaldo, zaklina się, żenie jest winna tej zbrodni.- Leonardo pokręcił głową.- Zło-żyłem jej wizytę w celi.To znacznie wygodniejsze lokum niżzajmuje Renaldo, niemniej jednak cela.Nie obawiaj się, drogichłopcze.Trzymałem się od niej na bezpieczną odległość i dba-łem, by strażnik cały czas stał za drzwiami.Hrabina jest godnąprzedstawicielką Sforzów, istnym wężem, który potrafi niepo-strzeżenie podać truciznę i bezszelestnie zaatakować.Jest groz-ną przeciwniczką, to nie ulega wątpliwości.I sprytną.Oczywi-ście wyparła się jakichkolwiek związków z francuskim posłemi twierdziła, że nic nie wie o spisku.Kiedy pokazałem jej list,262oświadczyła, że ktoś musiał go jej podrzucić.Chcesz słuchaćdalej?Skinęłam głową.- Zapytana o obecność w ogrodzie, wyjaśniła, że przyszłatam, licząc na prywatną rozmowę z kardynałem, i że zawszenosi przy sobie nóż dla bezpieczeństwa.Ba, twierdziła wręcz,że Renaldo zaatakował cię, aby ją chronić, gdyż zagroziłeś jejmieczem.Mówi na tyle przekonująco, że ktoś, kto nie zna praw-dy, może jej łatwo uwierzyć.Poczułam dreszcz na myśl o tym, jaki byłby mój los, gdybyMistrz nie przejrzał jej gry.- A rękawiczka? Czy hrabina udawała, że ona także nie na-leży do niej?- No tak, rękawiczka.- Mistrz sięgnął pod tunikę i wyjąłzaplamioną krwią rękawiczkę.- To Renaldo ją znalazł, gdy po-szedł do ogrodu i natknął się na ciało hrabiego.Leżała na tra-wie niedaleko bramy.Domyślił się, że właścicielka zdjęła rę-kawiczki po zabójstwie i przypadkowo upuściła jedną z nich,kiedy uciekała z miejsca zbrodni.Tak jak ty był pewien, że na-leży do hrabiny, więc ukrył dowód, aby wina nie spadła nanią.- Ukrył rękawiczkę w mojej skrzyni, licząc na to, że ktoś jątam znajdzie - dokończyłam z oburzeniem.Mistrz skinął głową.- To był prymitywny plan, ale mógłby posłużyć do odwró-cenia podejrzeń, gdyby padły na hrabinę.Tyle tylko, że w tymprzypadku zapewnienia hrabiny o jej niewinności wydają sięszczere.Bez wahania przymierzyła rękawiczkę w mojej obec-ności i okazało się ponad wszelką wątpliwość, że została uszy-ta dla kogoś o znacznie większych dłoniach.- A więc wciąż nie wiemy, kto zabił hrabiego Ferrary - jęk-nęłam z rezygnacją.Opadłam ciężko na poduszki i przymknęłam oczy.Wpraw-dzie arcybiskup był bezpieczny, ale my nie wykonaliśmy za-dania, które powierzył nam Il Moro.Chociaż wydawało się,263że powiązaliśmy wszystkie wątki tej skomplikowanej sprawy,znowu znalezliśmy się w punkcie wyjścia.Jak książę przyjmiewieść, że zabójca wciąż pozostaje na wolności?- Nie martw się, mój drogi Dino.Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Leonardo uśmiecha siędo mnie.- Jeszcze nie wszystko stracone - rzekł.- Ambasador odje-chał na tyle daleko, że nie może już wyrządzić żadnej szkody,a hrabina i Renaldo są zamknięci w lochu.To powinno zado-wolić Ludovica.Pozwólmy mu myśleć, że ktoś z nich odpowia-da za śmierć Orlanda.- Ty zaś będziesz szukał prawdziwego mordercy? - spyta-łam słabym głosem.Potwierdził skinieniem głowy. - Zostaliśmy zaszachowani, ale to jeszcze nie mat.Popro-szę signora Luigiego, by podzielił się ze mną choć częścią swo-ich plotek, i może w ten sposób natrafimy na jakąś urażoną ko-bietę albo wystrychniętego na dudka mężczyznę mającego roz-wiązłą żonę.Tymczasem odpoczywaj i nabieraj sił.- Miecz hrabiego - przypomniałam sobie.- Został w ogro-dzie.Muszę go odszukać i odnieść do krypty.- Miecz jest bezpieczny - zapewnił mnie Mistrz.- Kiedywróciłem po mechanicznego człowieka, odszukałem go i zanio-słem do mojej pracowni.Teraz leży zamknięty w skrzyni, a jutroodniosę go na cmentarz.- Proszę, Mistrzu, pozwól mi iść z tobą.To ja zabrałemmiecz hrabiemu i powinienem sam go zwrócić.Leonardo przyglądał mi się przez kilka chwil, aż w końcuskinął głową.- Dobrze.Przyjdę jutro rano i jeśli uznam, że jesteś dosta-tecznie silny na taką wyprawę, wybierzemy się po raz ostatnido krypty Sforzów.26420Upływ czasu może stępić ciało, ale często wyostrza umysł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]