[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Blask gwiazd wydał mu się nagle zbytjaskrawy.lous- Przepraszam za tamto - mówiła tymczasem Tricia.- Gdyby nie ja,dawno byłbyś już u dziadka.- A ty siedziałabyś w Sydney, skubałabyś innych frajerów albocałowała się z facetami.- Nie o całowanie się im chodzi.Znów zapłonęły mu policzki.- Wiem.Nie chciałem mówić wprost.anda- Naprawdę wiesz, o co chodzi? Matthew nie odpowiadał.- Robiłeś to kiedyś?Wciąż milczał, więc roześmiała się cicho.sc- Coś mi się zdaje, że nie.- Nie twoja sprawa.- A może chcesz spróbować?Matthew zesztywniał.Mówiła miękko i czule, przysunęła się idotknęła jego ramienia.Czy chciał spróbować? Pewnie że chciał! Czyżnie był zdrowym, nad wiek rozwiniętym chłopakiem, snującymwieczorami erotyczne fantazje? Teraz miał szansę przeżyć je naprawdę!- Mogłabym ci pokazać, jak to się robi - zaproponowała Tricia, leczw jej głosie nie było już kpiny.- Obejdzie się - wykrztusił z trudem.polgara- Nie rzucaj się tak.- Zacisnęła palce na jego ramieniu.- Strasznie skromny z ciebie chłopak jak na Amerykanina.- Nie, tylko nie uważam, żeby to było w porządku.- Chcesz mnie nawracać, czy co?- Nie podoba mi się, że tak łatwo przychodzą ci takie propozycje.- Jest źle, kiedy się sprzedaję, i tak samo źle, kiedy chcę to zrobić zadarmo, z własnej woli? O co ci chodzi?- Chcesz to zrobić, bo byłem dla ciebie miły.A według mnie.-zawahał się, lecz po chwili dokończył pewnym głosem: -.według mniejak już się to robi, to z miłości.Ci, co uważają inaczej, to frajerzy.Tricia zachichotała.- Nie musisz kogoś kochać, żeby było przyjemnie.- Może i nie.Ale lepiej, żeby tak było.Byłaś kiedyś z kimś, na kimci zależało? Nie czułaś się fajniej?Nagle cofnęła dłoń z jego ramienia.Matthew przez moment pomyślał,że ją uraził.lous- Nigdy z kimś takim nie byłam - przyznała po długiej chwilimilczenia.- Ale myślę, że właśnie dziś mam szansę.Odwrócił się ku niej.W złotym, pełgającym blasku ognia buzia Triciimiała niewinny, wrażliwy wyraz.W czułym odruchu dotknął policzkadziewczyny i wyznał, czując, jak serce wali mu jak oszalałe:- Ja też cię lubię, wiesz?anda- I uważasz, że jestem ładna?- Ładnissima! - posłużył się ulubionym powiedzonkiem ojca.Bardzoprzypadło jej do gustu i znów zaczęła chichotać.sc- Może odwiedzisz jeszcze Australię, kiedy będziesz starszy.A jabędę już inna, lepsza, kto wie?- Lubię cię taką, jaka jesteś.- Fajnie, ale kiedy znów tu przyjedziesz, nie będziesz wiedział, gdziemnie szukać.Bo nie wrócę do Humpty Doo.- Może i dobrze.- Do Sydney też nie.- Jeszcze lepiej.- To co? Jesteś pewien, że nie chcesz? - Znów go dotknęła.- Na stoprocent?polgaraWcale nie był pewien.Jego ciało z trudem godziło się nawyrzeczenie.Mimo to Matthew pokręcił głową, a potem wyciągnął rękęi splótł palce z palcami Tricii.Tak zasnęli pod roziskrzonym sklepieniemnieba.lousandascpolgaraROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMYRoman Llewellyn był samotnikiem.Jego pracownicy oraz sąsiedzirozumieli to i szanowali.Od dawna nikt go nigdzie nie zapraszał, a onsam raz w roku pojawiał się na tradycyjnych miejscowych wyścigach, odczasu do czasu brał udział w fecie dobroczynnej i tradycyjnie pod koniecroku urządzał wielki piknik w buszu dla swoich pracowników iwszystkich, którzy mieli ochotę przyjść.Przez resztę czasu Romancieszył się swoją samotnością, ponad towarzystwo ludzi przedkładającswojego jedynego przyjaciela - konia.lousSprawiał wrażenie człowieka twardego, konsekwentnie osiągającegoswoje cele.W wieku lat sześćdziesięciu trzech miał silną, wysportowanąsylwetkę i żelazne zdrowie.Pił, ile chciał i kiedy chciał, żywił sięwołowiną ze swojej farmy i dopiero przed rokiem zarzucił zwyczajpalenia własnoręcznie skręcanych papierosów.Nigdy nie był na siłowni,za to codziennie spędzał całe godziny na końskim grzbiecie i potrafiłwykonać wszystkie zajęcia, jakie zlecał swoim pracownikom.Dla nichandabył „szefem", a dla swojej gospodyni i kucharki „panem Llewellynem" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •