[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odsunąćsię, wycofać do bezpiecznej strefy.Zamiast tego zanurzyła się w nim gorliwie.Uległa pokusie tych gorących, łapczywych ust, rzuciła się w wirpożądania, które skorzystało z chwili ich nieuwagi, by zamanifestować swą siłęskumulowaną w ostatniej godzinie, kiedy droczyli się ze sobą nawzajem.Rodząca się namiętność, z rozmysłem przez oboje podsycana, raptemzapłonęła silnym płomieniem.Oddała mu pocałunek z bezwstydnym pożądaniem, z radosną zachętą.Jejwewnętrzne  ja" wyrywało się naprzód, wolne od wszelkich ograniczeń.Swawolnie nęcące.Uległe i chętne.Del wyczuł je, posmakował uwolnionej w niej namiętności  i zapragnąłwięcej, natychmiast.Jednakże.niewłaściwy czas, niewłaściwe miejsce.Zapewnił go o tym odległy przebłysk zdrowego rozsądku.Z żalemzmusił się, żeby odstąpić, powtarzając sobie, jak wiele zyska, jeśli terazujarzmi swój głód, poskromi go obietnicami pózniejszego nasycenia.W jegoodczuciu to, że ona w końcu  we właściwym miejscu i czasie  ów głódzaspokoi, było pewne niczym wyryte w kamieniu.Przerwał pocałunek, zajrzał w oszołomione zielone oczy, odnotowujączarazem odległy, nieobecny wyraz jej twarzy  i doświadczył chwili pełnejsatysfakcji.Wreszcie znalazł niezawodny sposób na zapanowanie nad tą krnąbrnąkobietą.Sposób na to, by ją ujarzmić, sprowadzić do niego, do jego łoża.Ktoś odkaszlnął, wytrącając myśli Dela z atrakcyjnego toru  wyobrażałsobie spełnienie, jakiego zaznałby, mając ją pod sobą.Podniósłszy wzrok, Delujrzał Madame Latour i jej pomocnicę, zerkające ostrożnie na dół.127RcLT  Proszę spakować suknie, wszystkie, które były mierzone, i posłać je nanazwisko panny Duncannon do hotelu Grillon.Może pani także przesłać tamdla mnie rachunek.Twarz Madame się rozjaśniła.Krawcowa dygnęła. Dziękuję, pułkowniku.Panno Duncannon.Nie zawiodą się państwo.W to akurat nie wątpił.Miał plany względem tej jasnozielonej sukni.Spojrzał znów na Delię i pomógł jej stanąć pewnie na stopniu.Otworzyłausta, ubiegł ją wszakże. Jesteś gotowa kontynuować?  zapytał.Zamrugała, wychwytując, prawidłowo, utajony tryumf w jego głosie.Przypomniała sobie, z jakiego powodu tak pędziła na dół, przełknęłaślinę i skinęła głową.Nie miała pewności, czy głos by jej nie zawiódł.Wyprowadził ją na ulicę, gdzie wszystko wyglądało zwyczajnie icałkowicie przeciętnie.Gdy skończyła zapinać pelisę dla ochrony przed corazostrzej kąsającym wiatrem, poprawiła torebkę i włożyła rękawiczki, po czymujęła Dela pod ramię i wolnym krokiem ruszyła u jego boku, jej umysł zacząłwreszcie na powrót funkcjonować.Na tyle sprawnie, by mogła się zastanowić,czy Del nie pocałował jej, przynajmniej po części, dlatego że przyglądała sięim krawcowa.Takie wyjaśnienie nie przekonywało nawet jej samej, jeśli wszakże niekierowało nim pragnienie uwiarygodnienia ich ról, wolała nie dociekać, cotakiego.Nie powinna w ogóle o tym myśleć.Wystarczająco szokowały ją własne motywy  powrót owegorozpustnego wewnętrznego  ja", które, jak sądziła, pogrzebała alboprzynajmniej stłamsiła dawno temu.128RcLT Przy nim ta część jej osobowości bynajmniej nie była słaba.Deliazamierzała się odtąd bardzo pilnować; nie mogła wrócić do Anglii po tylulatach, rzekomo zreformowana, tylko po to, żeby paść ofiarą własnegopożądania wobec pierwszego przystojnego mężczyzny, na jakiego się natknęła.Aczkolwiek Del był nad wyraz przystojny.Mimo to.Od tylu długich lat żaden mężczyzna jej nie pocałował, przynajmniej niew taki sposób.w zasadzie, zdarzyło jej się to po raz pierwszy w życiu.Po chwili zamrugała i w duchu pokręciła głową.Patrzyła przed siebie, naulicę  a widziała jego usta.Musiała skoncentrować się na sprawach bieżących.Odtworzyła wmyślach jego ostatnie słowa.i zmarszczyła brwi. Nie mogę przyjąć od ciebie tych sukien  powiedziała,  To byłobyniestosowne.Zerknął na nią, lecz unikała jego wzroku. A cóż miałbym z nimi począć? Oddasz mi przysługę, zdejmując zemnie to brzemię.Lepiej nawet, potraktuj je jako podziękowanie za pomoc wściganiu Czarnej Kobry.Wierz mi  dodał twardszym tonem  że to niewielkacena. Wobec tego pozwól mi za nie zapłacić.Stać mnie na zakup ubrań dlasiebie. Nie o to chodzi.Nie zgodzę się, żebyś płaciła za rzeczy niezbędne dokontynuowania naszego podstępu.To moja misja, nie twoja.Moja, a nie twojaodpowiedzialność.Del czuł, że te dwie ostatnie kwestie powinien często podkreślać.Wkażdy możliwy sposób. Nie bardzo rozumiem, do czego niby są niezbędne te wieczorowetoalety  sarknęła.129RcLT  Och, są niezbędne.Wierz mi.Te suknie, wizja jej w tych kreacjach, dostarczą mu energii na najbliższedni.W pewnym sensie była to jego nagroda za znoszenie trudności związanychz obecnością Delii, również tych, które dopiero nań spadną. Masz świadomość, że będą kosztować okrągłą sumkę? Po latach w Indiach mógłbym konkurować z Krezusem, zatemjakkolwiek doceniam twoją troskę w tym względzie, jest ona zbyteczna.Sapnęła. Ostrzegam cię jedynie  odezwała się wreszcie, niejako wyrażając tymsposobem zgodę  że tylko ta ostatnia wieczorowa toaleta pochłonie niewielkąfortunę.Madame, choć młoda, wysoko ceni swoją pracę. I słusznie. Czuł podwójny tryumf: wygrał spór oraz prawo dozapłacenia za jej suknie.Pojmował, że taka reakcja powinna wielce gozaniepokoić, jednakże radość zwycięstwa zbyt go zaabsorbowała, by psuł sobienastrój lego rodzaju rozważaniami. Za jakość trzeba płacić.Niemniejodnotowałem twoje ostrzeżenie i przyrzekam nie wyzionąć ducha wskutekszoku.Prychnęła niezbyt elegancko, lecz nic nie odrzekła.Szedł z Delią pod ramię, wyobrażając ją sobie w owej jasnozielonejsukni.Zastanawiał się, jak to zaaranżować.Dopiero po kilku kolejnych krokach zarejestrował fakt, że ona bezoporów rozstałaby się z  niewielką fortuną".Zarazem jej rodzina nie byłazamożna, nie sądził też, by Delia otrzymała pokazny spadek, wówczas bowiemjego ciotki bez wątpienia by o tym napomknęły.Kiedy teraz dumał nad tą kwestią, to: podróżowała z liczną służbą,zatrzymując się w cenionych gospodach, wynajmując powozy i prywatnesaloniki  i ani przez chwilę nie zastanawiała się, ile będzie kosztować pobyt w130RcLT Grillonie.Del zamierzał pokryć rachunek, lecz ona o tym na razie niewiedziała.Była zamożna.Jakim sposobem? Czy udało wam się złapać któregoś z tych ludzi?  zapytała, wyrywającgo z zamyślenia. Tak. Dotarli na Berkeley Square.Zatrzymał się i omiótł bacznymspojrzeniem okolicę, nim odwrócił się ku Delii. A jako że chyba nikt więcejnas nie śledzi, urządzimy sobie teraz małą wycieczkę. O? Dokąd? Do Klubu Niezdobytych.131RcLT Rozdział 413 grudniaKlub Niezdobytych, Montrose Street, LondynKlub znajdował się niedaleko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •