[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak powinno się robić.Tylko w tensposób można zmusić tych ludzi, by zaczęli żyć w prawdziwymświecie.Jak sobie radzi mama? Sądzę, że świetnie się bawi  uśmiechnęła się do męża,uszczęśliwiona. Dziękuję, że przyszedłeś.Tak się cieszę.Zrozumiał, jak wiele to dla niej znaczyło, i zrobiło mu się ciepłokoło serca.Czuł, że postąpił właściwie. Ja też.Kiedy zaczyna się prezentacja?Za odpowiedz starczył werbel, który odezwał się na zakończeniewalca.Poproszono wszystkich o zajecie swoich miejsc przystolikach.Harry wrócił z żoną do stolika i usiadł pomiędzy nią a matką,która przesiadła się na wózek.Chwilę pózniej zgasły światła,podniosła się kurtyna i pojedynczy reflektor oświetlił altanę zkwiatów.Na scenę wyszli kadeci z West Point.Ustawili się wszpaler, wznieśli szable do góry i skrzyżowali je ze sobą.Debiu-tantki będą przechodziły pod szablami, podobnie jak Olympiadwadzieścia siedem lat temu.Frieda miała oczy szeroko otwartez zachwytu.Ukazała się pierwsza para.Kolejne wychodziły nascenę w porządku alfabetycznym.Olympia wiedziała, że bliz-niaczki, których nazwisko zaczyna się na  W , pojawią się jed-151 ne z ostatnich.Czterdzieści osiem innych par ukaże się na scenieprzed nimi, zanim przyjdzie czas na ceremonialny ukłon Vero-niki i Virginii.Dziewczęta powoli wychodziły na środek sceny.Niektóre byłyzdenerwowane, inne pewne siebie, jedne uśmiechały się szero-ko, inne zachowywały surową powagę.Wianuszki z białychkwiatków, które miały na głowach, sprawiały, że w białych suk-niach wyglądały jak aniołki.Zdarzały się suknie naprawdę ele-ganckie, inne znowu były zbyt strojne.Dziewczęta były grube iszczupłe, piękne i brzydkie, ale każda, która pokazywała się nascenie, idąc pod rękę z partnerem i ściskając w drugim ręku bu-kiet kwiatów, przeżywała jeden z najwspanialszych momentóww swoim życiu.Mistrz ceremonii wywoływał każdą parę poimieniu.Dziewczęta i ich partnerzy stawali wyprostowani, za-proszeni goście bili brawo, starsze rodzeństwo wiwatowało, apotem debiutantki z mniejszym lub większym wdziękiem kła-niały się, przechodziły powoli pod szpalerem szabel i wreszcieschodziły ze sceny, ustawiając się na parkiecie w oczekiwaniuna zakończenie prezentacji.Ceremoniał był może i banalny, alezarazem cudownie staroświecki.Każdy łatwo mógł wyobrazićsobie, jak wyglądały młode kobiety, które brały udział w po-dobnych ceremoniach przed stu i więcej laty.Nie chodziło jużjednak o to, by znalezć męża.Teraz, w otoczeniu przyjaciół irodziny, te osiemnastolatki przeżywały jedyny w swoim rodzajuwieczór, który zapamiętają na zawsze.Zwiat na nie czeka.Nie-które przyjmie z otwartymi ramionami, innym życie uczynitrudnym.Ale przez tę jedną cudowną chwilę każda z wychodzą-cych na scenę dziewcząt czuła, że jest kochana, że wszyscy ży-czą jej jak najlepiej i są z niej dumni.Oklaskując kolejną ukazu-jącą się parę, wszyscy odczuwali radość i wzajemną życzliwośćW końcu Olympia i pozostali zgromadzeni przy jej stoliku do-czekali się chwili, gdy na scenie ukazały się najpierw Veronica,152 a zaraz za nią Virginia.Veronica nie wyglądała na niezadowo-loną.Sprawiała wrażenie pewnej siebie i dumnej, uśmiechała sięuwodzicielsko, plecy miała zakryte jedwabnym szalem, zeszłapo schodach równym krokiem, przeszła pod szpalerem szabel idołączyła do innych par, które już się zaprezentowały.A potempojawił się Charlie z Virginią.Wyglądał niezwykle imponująco,kiedy tak szedł po scenie, podając ramię siostrze.Lekko przyci-skał jej rękę, kiedy z nieśmiałym uśmiechem na ustach kłaniałasię wdzięcznie, a potem sprowadził ją po schodach i poprowa-dził między dwoma szeregami kadetów.Debiutantki jeszcze raz przedefilowały naokoło sali balowej,ponownie ustawiły się obok siebie, tworząc szereg zapierają-cych dech w piersiach młodych piękności i ukłoniły się po razostatni.Na parkiet zaproszeni zostali ojcowie.Chauncey wstał ipewniejszym krokiem, niż można by przypuszczać.Pękając zdumy podszedł do Virginii i poprosił ją do tańca.Olympia wy-szeptała coś na ucho Harry emu.Chwilę się wahał, ale ona kiw-nęła głową zachęcająco, więc wstał i ruszył w kierunku Veroni-ki.Chauncey przez sekundę patrzył na niego chmurnie, ale potemskinął głową na znak zgody.Jak gdyby mieli to wcześniejumówione, w połowie tańca zamienili się partnerkami.Olympiawiedziała, że tej chwili ona, Harry i Frieda nie zapomną do koń-ca życia.Człowiek, który tak stanowczo potępiał przyjęcie or-ganizowane tego wieczoru i ludzi, którzy się tutaj zgromadzili,wirował teraz w tańcu z jej córkami, w dzień ich towarzyskiegodebiutu.A kiedy muzyka ucichła, ku zdumieniu OlympiiChauncey uścisnął Harry emu rękę.Ten wieczór okazał sięprzełomowy również w życiu dorosłych.Obie rodziny poczuły,za sprawą dzieci, że są ze sobą mocno związane.Chwilę pózniejChauncey podszedł do Olympii i zaprosił ją do tańca. Wciąż nie mogę uspokoić się z powodu wybryku Veroniki 153 powiedział, spoglądając na nią z góry, ale tym razem się uśmie-chał.Przez ułamek sekundy przypominał człowieka, którego niegdyśpokochała.Mają ze sobą cudowne dzieci.To ze względu namiłość do nich spędzali wspólnie wieczór, który długo będąmogli pielęgnować we wspomnieniach.Olympia roześmiała się,słysząc o tatuażu. Ja też.Myślałam, że zemdleję, kiedy go zobaczyłam.Chybatak już musi być, że dzieci sprawiają nam niespodzianki, nieko-niecznie takie, których byśmy sobie życzyli.Ale i tak mamyszczęście, Chauncey.To wspaniałe dzieciaki. To prawda  potwierdził bez wahania.Rozejrzała się po sali i spostrzegła, że Harry tańczy z Felicią,Veronica z Charliem, a Ginny, szczęśliwa, wisi na szyi Steve a,który poprzedniego wieczoru złamał jej serce.Zmiała się z cze-goś, co powiedział jej przed chwilą, i Olympia zaczęła się zasta-nawiać, czy córce udało się ponownie zawrócić mu w głowie isprawić, że zmienił zdanie.Miała nadzieję, że tak.Tego wieczo-ru blizniaczki zasługiwały na pełnię szczęścia.Wiedziała, żecałą noc spędzą, bawiąc się w towarzystwie przyjaciół i wrócądo domu dopiero po śniadaniu, które pewnie zjedzą gdzieś namieście.Córki nie zapomniały podejść do niej i powiedzieć, że bardzo jąkochają i są szczęśliwe, że tutaj przyszły.Veronica przytuliłamatkę bardzo mocno i wszystkie trzy popłakały się ze wzrusze-nia.Ta chwila warta była wszystkich poprzednich przykrości.Tańczyli z Harrym jeszcze długo po wyjściu Chaunceya, Feliciii pozostałych gości.Frieda siedziała zadowolona na swoimwózku, słuchając muzyki i obserwując ludzi.O północy zjedlikolację.Dochodziła druga, kiedy trójka Rubinsteinów opuszcza-ła salę balową.Frieda zapewniała, że przetańczyłaby całą noc,gdyby nie to, że ma złamaną kostkę i gips na nodze.I dodała, że154 to był jeden z najczarowniejszych wieczorów w jej życiu.Ra-dość starszej pani poruszyła Harry ego i Olympię do głębi.Charlie pożegnał się z nimi, zanim razem z siostrami wyszedłpotańczyć do któregoś z nowojorskich klubów.Przed wyjściemzdążył wyszeptać matce na ucho: Dziękuję, mamo.Kocham cię. Ja też cię kocham, synku.Uśmiechnęła się.Tego wieczoru rodzina bardzo zbliżyła się dosiebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •