[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słowa dość łatwo było dostrzec; wszak Teodor dbał o wszystko, naweto to, by dno wozu pokrywała gruba warstwa zielonej farby.Litery wydawałysię rozsypane, ale dawały się odczytać:  Lin, wybacz".Czyż można wypłakać więcej łez, czuć jeszcze bardziej dojmujący żal,kochać mocniej, niż już kochała? Czytając to przesłanie doświadczyła bólurównie rzeczywistego jak ten, którego niechybnie doznawał Teodor, pisząc tesłowa.Przesuwała opuszkami palców po zdrapanej zielonej farbie i wyob-rażała sobie, jak Teodor, leżąc pod wozem, wycina te słowa pełen lęku, żeumrze nie powiedziawszy jej tego.Wieczorem gdy siedziała obok Teddy'ego, otworzył oczy. Lin. rzekł słabym głosem i wyciągnął rękę.Ujęła jego dłoń.PalceTeodora zacisnęły się lekko. Teddy.Teddy. Chodz do mnie.Ostrożnie usiadła obok niego. Nie.pod.W swetrze, w fartuchu, w butach wsunęła się pod kołdry.Położył jąsobie na brzuchu i trzymał, jakby był rozbitkiem z tonącego okrętu, a onaostatnią deską ratunku. Tak mi przykro, Linneo.tak przykro.nie myślałem, że. Ciii. Pozwól mi to powiedzieć.Muszę. Znalazłam napis na wozie.Jawiem, kochany, wiem. Sądziłem, że umrę i będziesz myślała, że nie chciałem tego dziecka.ale kiedy leżałem pod wozem, sądząc, że już cię nigdy nie zobaczę.nieprzestawałem myśleć, że to dziecko jest darem od Boga, tylko ja byłem zbytzawzięty, żeby to zrozumieć.Och, Lin, Lin.jaki ja byłem głupi. A ja myślałam, że zginąłeś i już nigdy ci nie powiem, że ci nieuwierzyłam.bo przecież wcale nie chciałeś powiedzieć, że nie chcesz tegoAnula & ponaousladansc dziecka.Ale ty żyjesz, kochany. Jesteś taka dobra, taka ciepła.Tam było tak zimno.Przytul mnie.Tuliła Teodora, aż minęły mu dreszcze.Wtedy powiedziała szeptem: Teddy, John. Wiem  odparł. Wiem.Zadrżał i zacisnął dłonie na swetrze Linnei.Przyciągnął ją bliżej.Nie było słów, które mogłaby mu powiedzieć, więc nawet ich nieszukała.Wdychał zapach jej ciała, chłonął jego ciepło całym sobą, aż znalazłukojenie.Wtedy powiedział za siebie i za nią: Jeśli urodzi się chłopiec, damy mu jego imię.%7łycie za życie.Tamyśl obojgu przyniosła ulgę.ROZDZIAA 24Pogrzeb Johna odbył się w pierwszego maja.Tego dnia temperaturasięgnęła, jak nigdy, dwudziestu siedmiu stopni.Nie było śladu po śnieżycy, nielicząc trumny człowieka, który stracił w niej życie.Na cmentarzu przy białymkościółku zakwitły tysiące wiosennych kwiatów: krokusy i jaskry, floksy,kaskadami bieli spływały peonie.Jakaż to jednak bolesna sceneria na cmentarzu! W dniu gdy dziecipowinny zbierać te kwiaty, stały wśród nich, śpiewając żałobne pieśniczystymi głosami pod kierunkiem nauczycielki o oczach pełnych łez.Rodzinastała nieopodal, jeszcze bliższa sobie niż zwykle w tych chwilach rozpaczy.Gdy żałobna pieśń dobiegła końca, Linnea stanęła u boku Teodora, którybył jeszcze zbyt słaby, by stać przez całą ceremonię, więc siedział nakuchennym krześle z jasnego drewna.Krzesło z nogami zanurzonymi wwiosennej trawie wydawało się tu niestosowne  na taki mebel zwykleAnula & ponaousladansc wdrapują się dzieci albo mężczyzna balansuje na jego dwóch nogach, gdyrozważa, którą kartą zagrać, albo z oparcia zwisa robocza kurtka.Linneapatrząc na nie znowu mocniej zaszlochała, lecz nie z powodu kuchennegokrzesła na cmentarzu.Sprawił to widok Teodora, który siedział na nim blady,wycieńczony i zbolały.Aagodna bryza rozwiewała mu włosy nad czołem.Nieuronił ani jednej łzy, chociaż wiedziała, że cierpi znacznie bardziej niż ona.Nissa słuchając, jak wielebny Severt: głosi pochwałę jej syna, w końcuwybuchnęła płaczem.Oparła się na szerokim torsie Larsa, który podtrzymywałmatkę, dopóki nie przyniesiono dla niej drugiego krzesła.Twarze rodzeństwaJohna były apatyczne.Niewątpliwie wszyscy ożywiali teraz własnewspomnienia o tym łagodnym, skromnym człowieku, którego ochraniali przezcałe życie.Wielebny Severt monotonnie wygłaszał pośmiertną pochwałę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •