[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Spójrz, Evie.- Ujął moją dłoń zimnymi palcami.Razem stanęliśmy przedgranitowym nagrobkiem.184  Pamięci ukochanego synaSebastiana Jamesa Fairfaksaurodzonego w 1865 rokuzmarłego z własnej ręki w 1884 rokuPanie, świeć nad jego duszą"To mój nagrobek.To ja.Strach obmył mnie lodowatą falą.- Nie dramatyzuj, to głupi.- To prawda.- Wydawał się śmiertelnie znużony i smutny.- Rodzicewznieśli ten nagrobek tak, żeby widzieć go z domu.Ale się pomylili.Nieumarłem w 1884.Nigdy nie umarłem.Nie, nie, nie.Chciało mi się krzyczeć, ale starałam się zachować spokój.Rozsądna, rozważna Evie, zawsze logiczna i przytomna.- Przecież nie nazywasz się Fairfax - zauważyłam.- Sebastian James, nie pamiętasz? Przedstawiłem ci się drugim imieniem.Bardzo wygodnie zapomniałem o nazwisku.Przepraszam, że cię okłamałem,ale nie miałem wyboru.- Proszę, przestań.- Biedna Evie.Myślisz, że oszalałem, prawda? I masz rację.Oszalałem, gdyzacząłem się z tobą spotykać, gdy to ciągnąłem, gdy się w tobie zakochałem.Zakochał się.Miłość.To było słowo z innego świata, ale tylko to miałam.Sebastian mnie kocha.Ja kocham jego.Musiałam się tego trzymać i nigdy nie rezygnować.- Ponieważ cię kocham, muszę wyznać ci prawdę - ciągnął.- Już za pózno,by udawać, że to wszystko dobrze się skończy.185 Za pózno.Moje serce było puste jak splądrowany grób.- Dzisiaj wrócisz do szkoły i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz.Muszęci to wytłumaczyć.Pozwól mi.- Dobrze - odparłam odruchowo, ale moje słowa zdawały się płynąć zesnu.Odeszliśmy od granitowego nagrobka.Sebastian rozłożył pelerynę natrawie.Usiadłam, on przechadzał się nerwowo, jakby nie wiedział, od czegozacząć.A potem wyjął z kieszeni małą książeczkę i wsunął mi w dłonie.- Musisz to przeczytać.Nawet jeśli nie uwierzysz mnie, uwierzysz jej.- Komu? O kim ty mówisz?- O Agnes, ma się rozumieć.To jej pamiętnik.Jest tu wszystko, copowinnaś wiedzieć.Spojrzałam na malutką, poplamioną książeczkę.Stroniczki pokrywałodrobne pochyłe pismo.Niektóre kartki się skleiły, atrament wyblakł.Napewno była bardzo stara.Wpadłam w panikę.Głos mi się załamał.Skąd to masz?- Proszę, Evie.Przeczytaj.Dla mnie.Dla nas.Proszę.Słowa tańczyły mi przed oczami.Czy naprawdę w końcu poznam prawdę?Zaczęłam odczytywać pochyłe litery:  Dowiedziałam się, że najdroższy S.wreszcie wrócił z podróży."Rozdział 40186 Dotarłam do ostatniego wpisu w pamiętniku.Sebastian siedział u mojegoboku, nie zauważaliśmy upływu czasu.Towarzyszyłam Agnes w jej dziwnejdrodze.Jej opowieść dobiegała końca: 11 grudnia 1884 Po męczącej podróży dojechałyśmy do Wyldcliffe,jesteśmy tu już od kilku dni.Marta i jej krewni obiecali dyskrecję, póki nieodważę się spotkać z rodzicami.Są dla nas bardzo dobrzy.Jej siostrzeniecJohn niedawno się ożenił, a jego żona uwielbia moją małą, zachwyca się jejrączkami i nóżkami.Wszyscy już ją pokochali.Ich miłość i wyrozumiałośćułatwią mi zadanie, ale i tak obawiam się pierwszego spotkania z rodzicami.Nadal nie wiem, czy śmiało zapukać do ich drzwi, czy najpierw napisać.Ozmierzchu chodzę na dalekie spacery.Dziecko - i inne skarby - zostawiamMarcie, a sama włóczę się po dawnych kątach, pogrążam we wspomnieniach.Raz wydawało mi się, że w oddali widziałam jezdzca na czarnym koniu iserce zabiło mi żywiej na myśl, że to on.Ale Marta mówi, że rzadko kiedyopuszcza Hall i żyje w odosobnieniu.Tak jest lepiej, choć przyznaję, żechciałabym zobaczyć go jeszcze raz i przekonać się, czy porzucił dawnemrzonki.Mam nadzieję, że tak, ze względu na nas wszystkich.Dlaczego nie możemy wrócić do przeszłości, zanim to wszystko sięzaczęło, i powłóczyć się po wrzosowiskach, jak dawniej, gdy byliśmydziećmi? Ale przecież nie żałuję niczego, bo gdyby nie taki splot wydarzeń iokoliczności, nie miałabym dziecka, mojej cudownej Effie.Teraz liczy siętylko ona.Wkrótce zdobędę się na odwagę i spotkam z rodzicami.Dowiemsię, czy zaopiekują się małą, gdyby mnie zabrakło.Bo coś mi mówi, żewróciłam do Wyldcliffe, żeby umrzeć.187 Mimo to jestem pełna nadziei.Czuję, że moje dziecko będzie szczęśliwszeniż ja.A kiedy resztką mocy zaglądam w przyszłość, wiem, że gdy minie jużczas mojej córki i jej córek, przyjdzie dziewczyna znad wzburzonego morza izakończy wszystko".Miałam łzy w oczach.Z trudem odczytałam ostatnie linijki. Wczoraj mi się śniła.Stała na wzgórzu na wrzosowiskach, w jej włosachhulał wiatr, na jej szyi zawieszony był mój dar.Patrzyłam, jak unosi rękę iokoliczne wzgórza zmieniły się w zielone fale wzburzone podczas sztormu.Nie wiem, co to miało znaczyć.Ale to moja córka, moja siostra, mojanadzieja.Wiem, że zawsze przy niej będę i pomogę, zanim nadejdzie koniec".Tyle rozpaczy.Otarłam łzy.Oczyma wyobrazni widziałam Agnes równiewyraznie, jak trawę pod nogami.Pisała staroświeckim piórem, pochylonanad stołem, ale podniosła głowę i uśmiechnęła się do mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •