[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Esponoza obiecał nie przeszkadzać w naszych poszukiwaniachzłodziei, w zamian za to miał dzielić z nami sławę z odniesionego sukcesu. Czy zgadza się więc pan na następującą treść komunikatu  zwrócił się do mnieEsponoza.  Policja kolumbijska przy pomocy swoich tajnych agentów i przy współpracy zmiędzynarodowym Biurem Koordynacyjnym, zorganizowanym do walki ze złodziejami dziełsztuki, odnalazła wszystkie złote przedmioty z magazynów Muzeum Złota w Bogocie orazprzy okazji odzyskała ogromną ilość dzieł sztuki, które w ostatnich latach skradzione zostaływ wielu zakątkach świata.Złote zabytki wrócą znowu do Bogoty, a pozostałe dzieła sztuki,po ustaleniu, skąd zostały ukradzione, trafią do swoich właścicieli.Uśmiechnąłem się: W porządku, seor.Sukces policji kolumbijskiej jest niezaprzeczalny.Podkreślił panrównież rolę Biura Koordynacyjnego w tej ważnej sprawie.To mnie całkowicie zadowala.Esponoza rozpromienił się i z radości poklepał mnie po plecach: Wspaniale, Seor Cochecito.Pan jest nie tylko znakomitym detektywem, ale i rozsądnymczłowiekiem.Oddaję pana w ręce prasy, której opowie pan o swoich przygodach.Wierzę, żeuwypukli pan udział naszych kolumbijskich agentów policyjnych w odnalezieniu skarbów.Proszę tylko nie wymieniać żadnych nazwisk.Esponoza poszedł do Connora i Marczaka, którzy również przystali na treść komunikatu dlaprasy światowej.Zadowalał on bowiem wszystkich.Znalazłem się pod obstrzałem obiektywów fotoreporterów.Dość szczegółowo opowiedziałempannie Leticii Lucinante o naszych przygodach.Niemal w każdym zdaniu podkreślałem, jakwielką rolę w odnalezieniu zrabowanych dzieł sztuki odegrał agent F-l oraz pozostali agenciinspektora.Wyraziłem też swój ogromny żal z powodu ich nieobecności na wyspie iwytłumaczyłem, że zostali skierowani do nowych, niezwykle ważnych zadań.Zresztą takcenni ludzie powinni pozostać nieznani.Miałem tylko jeden szkopuł: w jaki sposób wytłumaczyć masową ucieczkę gangsterów zwyspy La Jauja? Pomógł mi w tym jednak sam Esponoza, który także udzielił wywiadu Wiadomościom Bogoty.Powiedział on: Gdy gangsterzy dowiedzieli się, że mój agent F-l zdołał nadać depeszę do mnie i wkrótcepojawię się na wyspie La Jauja, wpadli w tak wielką panikę, że porzucili broń i uciekli.Leticia Lucinante chciała też przeprowadzić wywiad z panną Florentyną, ale to się nie udało.Florentyna poszła z Connorem i Marczakiem do skarbca bandy.Po drodze zobaczyła, żeleżące na betonowym placyku pistolety maszynowe strażników nie mają pokrzywionych luf. Nic nie rozumiem  krzyknęła. Przecież tu miały wylądować zielone ludziki z UFO.Pokrzywiły lufy pistoletów, a teraz te lufy są proste.Czyżby ludziki zmieniły decyzję?Gadała i gadała o zielonych ludzikach, próbowała też o nich opowiedzieć Leticii Lucinante.Aż wreszcie Marczak przerwał brutalnie jej wywody, stwierdzając, że panna Florentyna doznała tak ciężkich przeżyć na wyspie La Jauja, gdzie żyła w otoczeniu gangsterów, że jestwyczerpana nerwowo i nie powinna udzielać żadnych wywiadów.W pokoju hotelowym dyrektor Marczak i Connor podziękowali mi za pomoc w odnalezieniuskarbca bandy don Stefano.Po tym sukcesie, stwierdzili, do Biura Koordynacyjnego wpłyniewiele pieniędzy na dalszą działalność.Wyrazili mi też uznanie za to, że potrafiłemwspółpracować z policją kolumbijską, gdyż dzięki temu i inne policje w świecie nabiorązaufania do Biura Koordynacyjnego.Na zakończenie dyrektor Marczak powiedział: Jestem z pana rad, panie Tomaszu.Connor chce pana zatrzymać w BiurzeKoordynacyjnym, ale, niestety, i pan, i ja musimy wracać do kraju.Otrzymałem list odMinistra Kultury i Sztuki, który pragnie nam powierzyć nowe, bardzo ważne zadanie.Tylkoja i pan możemy się go podjąć.* * *W tydzień pózniej z portu Buenaventura odpłynął polski statek handlowy, wiozący ładunekkolumbijskiej kawy.Na statku było kilka kabin pasażerskich, w jednej z nich zamieszkałapanna Florentyna, a w drugiej ja i Robin.Florentyna znowu nosiła swoją okropną tunikę oraz naszyjnik z klocków, włosy miała wnieładzie i wyglądała na brzydką, podstarzałą pannę.Po powrocie do Warszawy wymówiła posadę w Ministerstwie Kultury i Sztuki i wystarała sięo pracę tłumacza przysięgłego.Straciłem ją na zawsze z oczu.W jakiś czas pózniej jejnazwisko odnalazłem na liście delegacji polskiej, wyjeżdżającej na międzynarodowy kongresUFO-logów do Paryża.Podobno stała się znanym i cenionym w świecie znawcą sprawzwiązanych z UFO.ZAKOCCZENIEDługo zastanawiałem się, czy napisać tę książkę.Kilka lat minęło od wydarzeń w Bogocie ina wyspie La Jauja.Sam już dziś nie wiem, czy Ralf Dawson był człowiekiem z UFO, czy teżagentem F-l, najlepszym policjantem inspektora Esponozy.Nie potrafię z całkowitąpewnością stwierdzić, czy naprawdę poznałem Teresę van Hagen, byłem w DiabelskiejDolinie, chodziłem w niewidzialnym kombinezonie, czy też to wszystko zrodziło się w mojejwyobrazni.Ale przecież mieszka ze mną wielki dog arlekin o imieniu Robin.Chodzimy razem na spaceryw okolice Starego Miasta w Warszawie oraz na Wisłostradę.Spróbowałem kiedyś pewnemu człowiekowi opowiedzieć historię Robina.Wysłuchał mnie zuwagą, a potem doradził:  Powinien pan napisać książkę o Ralfie Dawsonie i Robinie. Oto i ta książka.Kreślę jej ostatnie zdanie i patrzę na leżącego u mych stóp wielkiego,łaciatego doga.Za chwilę wstanę od maszyny do pisania i pójdę z nim na spacer.Na bardzodługi spacer [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •