[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nad każdą sprawował pieczę adwokat.- Nikomu spoza rodziny nie wolno wejść do zarządu - przestrzegał Samuel każdego zprawników.- Skoro synowie nie mogą sprzedawać akcji - dowodzili adwokaci - nie będą moglisobie pozwolić na dostatnie życie.- Kupimy im piękne domy - odpowiadał Samuel - i dostaną królewskie pensje.Wszystko będzie kontrolował mój najstarszy syn i jego synowie.Damy początek dynastii owiele potężniejszej niż Rothschildowie.Wszystko stało się tak, jak to sobie wymarzył Samuel.Całej rodzinie żyło siędostatnio.Ich potężne farmaceutyczne imperium rozrastało się.Synowie odwiedzali go wurodziny i święta.Przy każdej okazji dyskutowano o interesach.Samuel i Terenia największe nadzieje pokładali w Abrahamie, najstarszym synu, którywyjechał do Ameryki w 1891 roku.Siedem lat pózniej ożenił się i w 1905 roku urodził sięSamuelowi pierwszy wnuk - Woodrow, który z kolei, gdy dorósł, spłodził syna o imieniuSam.Józef ożenił się z Niemką, która powiła mu dwoje dzieci: syna i córkę.Syn mającdwadzieścia lat ożenił się i wkrótce urodziła się Anna Roffe, obecna żona Walthera Gassnera. Antoni pojął za żonę Francuzkę, która urodziła mu dwóch synów.Jeden z nichpopełnił samobójstwo.Drugi ożenił się i został szczęśliwym ojcem Heleny.Helena wiele razystawała na ślubnym kobiercu, z żadnego małżeństwa nie miała jednak dzieci.Jan poślubił Angielkę.Ich jedynaczka wyszła za mąż za baroneta o nazwisku Nichols iwkrótce urodził im się syn Alec.Piotr wziął sobie za żonę Włoszkę, która powiła dwoje dzieci: syna i córkę.Syn zkolei ożenił się z niezwykle uroczą niewiastą, która urodziła Simonettę.Simonetta zakochałasię w młodym architekcie Ivo Palazzim.Stary Samuel żył wystarczająco długo, aby zobaczyć jak na jego oczach zmienia sięświat: Marconi zbudował telegraf bez drutu, bracia Wright wystartowali swoim samolotem zKitty Hawk, świat dowiedział się o istnieniu Dreyfusa i admirała Peary, który dotarł dobieguna północnego, do masowej produkcji wprowadzono model Forda Ts, nie mówiąc już otelefonach i świetle elektrycznym.W medycynie zaś wyizolowano i ujarzmiono zarazkiwywołujące gruzlicę, tyfus i malarię.W ciągu mniej niż pół wieku od powstania firma  Roffe & Sons , której założycielembył ubogi żydowski chłopiec i jego kulawa szkapa Lottie, przekształciła się w wielkąkorporację farmaceutyczną, obejmującą swoim zasięgiem niemal cały świat.Elżbieta westchnęła i cicho zamknęła pożółkły wolumin.Kiedy pojedzie na wakacjedo willi na Sardynii, umieści go na powrót w szklanej kasecie w gabinecie ojca.Dzięki pamiętnikowi Samuela poznała swoje korzenie.Dodawało jej to sił wnajtrudniejszych momentach dorosłego życia.12Elżbieta poznała Rhysa Williamsa w dniu, w którym kończyła piętnaście lat.Przyszedł wtedy do szkoły i przyniósł jej prezent urodzinowy od ojca.- Ojciec chciał wręczyć ci go osobiście - tłumaczył Rhys - ale nie pozwoliły mu na toobowiązki.Elżbieta z trudem powstrzymywała cisnące się do oczu łzy.Rhys widocznie tozauważył, bo powiedział:- Nie martw się, Elżbieto.Jeżeli ojciec znajdzie odrobinę wolnego czasu, z pewnościącię odwiedzi.A tymczasem, czy możemy zjeść razem kolację? To był chybiony pomysł - myślała Elżbieta.- Ten niezwykle przystojny mężczyznamiałby jeść kolację w towarzystwie brzydkiego kaczątka, jakim niewątpliwie jestem?- Nie, dziękuję - odpowiedziała.- Mam dużo lekcji do odrobienia. Ta wymówka widocznie nie przekonała Rhysa, gdyż zjawił się wieczorem winternacie, poprosił, by się przebrała, po czym, nie zważając na jej protesty, wsadził ją dosamochodu i ruszyli przed siebie.- Do Neuchatel powinien pan jechać inną drogą - zauważyła Elżbieta, kiedy minęła jejzłość.- A kto mówi, że jedziemy do Neuchatel?- Dokąd mnie więc pan zabiera?- Do  Maxima.To jedyne miejsce, gdzie powinno się świętować piętnaste urodziny.Polecieli prywatnym samolotem do Paryża, gdzie w sławnym  Maximie zasiedli dowystawnej kolacji.Na początek podano pdte de foies gras z truflami.Następnie zupę zhomara, kaczkę pieczoną a l'orange i specjalność zakładu - sałatkę d la Maxim.Pózniej na stół wjechał pokaznych rozmiarów tort z piętnastoma świeczkami.Przyniesiono także szampana w srebrnym kubełku wypełnionym lodem.Po kolacji pojechali na przejażdżkę po Polach Elizejskich i pózno w nocy wrócilisamolotem do Szwajcarii.To był najwspanialszy wieczór w życiu Elżbiety.Rhys sprawił, że czuła się atrakcyjnai interesująca.- Nie wiem, jak panu dziękować.To był wyjątkowy wieczór - powiedziała, wysiadającz samochodu przed internatem.- Powinnaś podziękować ojcu.Ta kolacja to jego pomysł.Elżbieta wiedziała, że kłamał, ale postanowiła wybaczyć mu to drobne oszustwo.Byłajednak pewna, że każda kobieta uczyniłaby to samo, nie mogąc oprzeć się urokowi takprzystojnego mężczyzny.Mimo ogromnego zmęczenia, nie mogła zasnąć.Gdy pierwsze promienie słońcawpadły do pokoju, wstała z łóżka, podeszła do biurka i na małym skrawku papieru napisała: Pani Elżbieta Williams.Rhys spóznił się na randkę z piękną francuską aktorką o całą dobę.Nie czuł jednakżalu z tego powodu.Spędził przemiły wieczór w towarzystwie Elżbiety, która wydała mu sięniezwykle interesującą młodą damą. Gdybym był młodszy - myślał, całując na powitaniepowabną Francuzkę.Elżbieta nigdy nie była pewna do końca, kto był bardziej odpowiedzialny za jejpózniejszą metamorfozę: jej ojciec czy Rhys Williams.Z czasem nabrała pewności siebie.Dzięki uprawianiu różnych dyscyplin sportubardzo wyszczuplała.Zaczęła również bardziej czynnie uczestniczyć w zajęciach szkolnych i przestała unikać koleżanek.Kiedy któregoś dnia pojawiła się na przyjęciu, usłyszała:- Cóż za niespodzianka, Elżbieto.Właśnie robiliśmy zakłady, że nie przyjdziesz.Powietrze w pokoju przesiąknięte było słodkawym dymem palonej marihuany.Elżbieta wiedziała, że wiele dziewcząt pali marihuanę, choć sama nigdy tego nie próbowała.Gospodyni przyjęcia, Francuzka o imieniu Renee, podeszła do Elżbiety, palącdługiego, czarnego papierosa.Zaciągnęła się mocno dymem i podała go Elżbiecie, mówiąc:- Teraz twoja kolej.- Chętnie - odparła Elżbieta, wkładając papierosa do ust z taką miną, jakby paliłatrawkę od dziecka.Następnie, krztusząc się dymem, odparła: - Niezły tytoń.Kiedy Renee odwróciła się, Elżbieta zbladła i usiadła ciężko na sofie.Przez momentczuła mdłości i świat wirował jej przed oczami.Pózniej jednak, gdy zaryzykowała izaciągnęła się dymem po raz drugi, odczuła coś w rodzaju odprężenia.Ciało jej stało sięwiotkie, a myśli przypominały leniwie przepływające obłoki.Wiele słyszała o halucynacjach, które wywoływała marihuana.Postanowiła pójść nacałość i po raz kolejny nabrała do płuc gryzącego dymu.Po chwili zdawało się jej, żeodpływa z pokoju.Gdzieś z oddali dobiegała muzyka i głosy rozmawiających dziewcząt.Niewiadomo kiedy zaczęła szybować nad budynkiem szkoły, coraz wyżej i wyżej, aż dotarła dozaśnieżonych szczytów Alp.Nagle poczuła, że ktoś nią potrząsa, i usłyszała swoje imię.Kiedy otworzyła oczy,zobaczyła zatroskaną twarz Renee.- Nic ci nie jest, Elżbieto?- Wszystko w porządku, Renee.Czuję się cudownie.Pierwszy raz w życiu paliłammarihuanę.- Marihuanę?! - Renee nie ukrywała zdziwienia.- Przecież to był zwykły papieros,głuptasie.Po drugiej stronie wioski znajdowała się szkoła dla chłopców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •