[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zabezpieczcieto jakoś tymczasem.gdzie te napisy.? I chodzcie, pokażę wam ładny komplet na moimlaptopie i parę modeli, mam w samochodzie, szkoda, że od razu nie wziąłem.Reszta wporządku, szczególnie ten podest, co się spod nóg usuwa, ale co wam szkodzi zobaczyć.Polecieli prawie wszyscy, mechanicy i konstruktorzy.Ostatni był Sławcio, który zwielkim żalem dokonał krótkiej manipulacji terkoczącymi pokrętłami.Pokaz nastąpił wrozległym garażu.W pracowni konstruktorów został tylko Jurek.Honda z imitacją Dominika wyskoczyła przez bramę i odjechała, wciąż bez zwracaniana siebie uwagi.Zdzisiowi koparka zrobiła krzywdę, poszerzyła rzeczkę w niewłaściwym miejscu iznów musiał korygować projekt.Wypatrzył Kręcidupcię wraz z piastowaną przez niądokumentacją i twardo uwięził przy sobie.Koparka jednakże przesadziła i część zieminależało przemieścić z powrotem, sprawa była kontrowersyjna, bo kto za to zapłaci,porozumienie w końcu osiągnięto, ale Kręcidupcia się zmyła.Skorzystała z zamieszania i wtrzy kwadranse pózniej już jej nie było.Zdziś doznał kilku wstrząsów wewnętrznych i jedynąulgę sprawił mu fakt, że idiotka nie zabrała dokumentacji ze sobą.Harald, straciwszy modelkę, odjechał swoim wynajętym samochodem wprost do Majki,z którą chciał się czym prędzej podzielić osiągnięciami i od razu uzgodnić, co wykorzysta sięw następnych ekspozycjach.Kręcidupcia nie zamierzała jechać autobusem.Co prawda, budowę obsługiwałygłównie wywrotki, ale pod tym względem nie była grymaśna.Tyle, że komunikacjabudowlana przedłużyła jej podróż do pełnej godziny, zwiększając ciężką urazę i upór.W pracowni konstruktorów zastała samotnego Jurka, pogrążonego w obliczeniach.- Gdzie Dominik? - spytała półgębkiem i pozornie niedbale. - U mechaników - mruknął Jurek, którego uwadze umknął zbiorowy exodus obuzespołów.Narzędzia tortur go nie interesowały, oglądał je już dwukrotnie, a liczył terazdrgania fundamentów, na których miały się wspierać rozmaite ruchliwe maszynerie.Całasejsmologia przy jego robocie to był mały pikuś.Kręcidupcia przeszła do mechaników, gdzie w ogóle nikogo nie było.Nie zastanawiającsię nad niczym, postanowiła czekać, no bo przecież kiedyś wreszcie musieli wrócić.A skoroDominik tak intensywnie im towarzyszył, niewątpliwie wróci razem z nimi.U mechaników panował wyjątkowy bałagan i nie było na czym usiąść.Spróbowałazdjąć z jednego krzesła jakieś rupiecie, które na nim leżały, ale rupiecie nagle podskoczyły,warknęły i zachichotały szatańsko.Niezbyt głośno, za to złośliwie, Kręcidupcia przestraszyłasię i wypuściła je z ręki.Kilka sztuk potoczyło się po podłodze, wyglądały i hałasowały jakżelazne.Najmniejszej uwagi nie zwróciła ani na tabliczkę na drzwiach: OBCYM WSTPWZBRONIONY, ani na trzy ostrzeżenia, rozwieszone w trzech częściach pomieszczenia:NIE DOTYKA NICZEGO! NIE RUSZA!!! MACANIE GROZI ZMIERCI, LUBKALECTWEM! Do tabliczki na drzwiach była przyzwyczajona, wisiała tu zawsze, a nowychnapisów nawet nie przeczytała porządnie, uważając je za głupi dowcip.Kręcidupci nudziło się śmiertelnie.Gdyby obok siedział kto inny, a nie Jurek, poszłabyczekać do pokoju konstruktorów, ale Jurek roztaczał nieprzychylną atmosferę.W dodatku nicnie mówił, wydusić z niego słowo, to była ciężka praca, a Kręcidupcia nie pracy akurat byłaspragniona.Błąkała się po dużym i zagraconym pomieszczeniu, wciąż poszukując czegoś, naczym dałoby się usiąść wygodnie.Najlepsze wrażenie robiła jakby mała kolebka, wyścielonachyba miękko, wyglądało jak tapicerka i stało w kącie, więc nie od razu to dostrzegła.Nadtym na ścianie wisiał napis o macaniu grożącym śmiercią lub kalectwem, ale zlekceważyłago, nie obchodziła jej głupia lektura.Obeszła to dookoła, ustabilizowała front, podjęła decyzję.Uczyniła krok do tyłu i trafiłastopą na jeden z tych żelaznych przedmiotów, głupkowato chichoczących.Stopa pojechała doprzodu, reszta Kręcidupci poleciała do tyłu.Całym ciężarem, z impetem, runęła na siedziskoSławcia, w pozycji dla siadania właściwej.Tyle że przechylona trochę na bok, chwyciła obapokrętła i przytrzymała się, żeby nie polecieć za daleko.Zabezpieczenie puściło, Kręcidupciazachłysnęła się, szarpnęła i zastygła w straszliwym uchwycie.Wyrzucone z pałacu strachów urządzenie spełniło swoje zadanie uczciwie.Wracające z pokazów zespoły mechaników i konstruktorów pomniejszone były o dwieosoby, technologa i Dominika.Technolog wrócił do siebie, Dominik zaś, najzwyczajniej wświecie był straszliwie głodny, bo jakiś kuchenny niefart wyjątkowy uniemożliwił munormalne zjedzenie śniadania.Dzieci zjadły, a on nie.Zły jak piorun prywatnie, chociażsłużbowo zadowolony, skręcił do firmowego bufetu.Grono przybyłe do miejsca pracy zamarło w drzwiach.Widok, jaki przedstawił się ichoczom, był absolutnie niewiarygodny i zakrawał na dziwaczny majak, makabryczny dowcip,albo zgoła fatamorganę.Strasznie blada Kręcidupcia siedziała na meblu Sławcia wnajdoskonalszym bezruchu, rękami wspierała się na pokrętłach, z otwartych ust nie wydawałanajlżejszego dzwięku, skupionym wzrokiem wpatrywała się gdzieś w dal, a w tapicerkęsiedziska powoli wsiąkała krew.Nikt nie zemdlał i tym bardziej nie padł trupem, chociaż niewiele brakowało.Za topotem rozpętało się piekło na ziemi, tym osobliwsze, że nadnaturalnie ciche.Relacje o Kręcidupci Majka otrzymała trójstronnie.Od Haralda, od Stefana i odBożenki, te ostatnie pochodzące od Anusi, zatem najbardziej szczegółowe. Harald, przybyły najwcześniej, był tak uszczęśliwiony, zdumiony i zaskoczonysytuacją, że nawet nie pchał się do flaków.Pół godziny nie minęło, a już cały stół jadalnyusłany był zdjęciami niezwykłej treści, na wszystkich ekranach zaś pojawiły się sceny jeszczepiękniejsze.- Nic z tego nie rozumiem - powtarzał w kółko.- Ale zobacz sama, to może wystarczyćna cztery pory roku i dużo zostanie w zapasie.- Oszczędnie trzeba, bo się opatrzy - ostrzegła Majka, usiłując patrzeć równocześnie wtrzy różne strony.- Czego nie rozumiesz? Ona się opalała w ruchu.- To zgadłem.Potem się ubierała, o zaraz będzie.- Jak tyś to zrobił, żeby razem kręcić i pstrykać?- %7ładen problem.Dobry sprzęt sam wszystko robi, a miejsce stałe.Ale nie rozumiemtego, co dalej, no już, zaczyna się!W kadr wpadł motor, widoczne było tylko przednie koło, jako całość pojawił się facet whełmie i czarnej skórze i rozpoczął swoje sztuki z połyskującym w słońcu biczem.Wstrząśnięta Majka w milczeniu obejrzała scenę do końca, facet znikł, Kręcidupcia pokrótkim namyśle przystąpiła do wkładania na siebie odzieży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •