[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dosyć długo unosiła się przed nim, ale stopniowo statek ją do-gonił. Mamy dla pana wiadomość retransmitowaną z Ziemi  oznajmił kontroler. Mówi Charles Boardman. Proszę  rzekł Muller.Ekran wypełniła twarz Boardmana.Twarz różowa, świeżo ogolona, kwitnąca zdro-wiem, wypoczęta.Boardman uśmiechnął się i wyciągnął rękę. Dick  powiedział. Boże, to wspaniale, że cię widzę!Muller włączył kontakt dotykowy i poprzez ekran uścisnął przegub tej ręki. Witaj, Charles.Jedna szansa na sześćdziesiąt pięć, prawda? No, ale wróciłem. Czy mam powiedzieć Marcie? Marcie  Muller zastanowił się. Aha, ta błekitnowłosa dziewczyna.biodraobrotowe i ostre pięty. Tak.Powiedz jej.Byłoby miło przywitać się z nią zaraz po wy-lądowaniu.Kobietony wcale nie są takie szałowe.Boardman parsknął śmiechem, jakby usłyszał świetny dowcip.Potem zmienił rap-townie tonację i zapytał:58  Dobrze poszło? Marnie. Ale nawiązałeś łączność? Trafiłem do Hydranów, owszem.Nie zabili mnie. Odnosili się wrogo? Nie zabili mnie. Tak, ale. Przecież ja żyję, Charles. Muller poczuł, że znowu ma ten tik nerwowy. Nienauczyłem się ich języka.Nie wiem, czy mnie zaakceptowali.Wydawali się raczej zain-teresowani.Przyglądali mi się uważnie przez długi czas.Nie powiedzieli ani słowa. To może telepaci? Nie wiem, Charles.Boardman milczał przez chwilę. Co oni ci zrobili, Dick? Nic. Nie sądzę. Jestem po prostu zmęczony podróżą  rzekł Muller. Ale w dobrej formie, tyleże trochę przedenerwowany.Chcę oddychać prawdziwym powietrzem, pić prawdziwepiwo, jeść prawdziwe mięso i przyjemnie by mi było mieć towarzystwo w łóżku, wtedypoczuję się wspaniale.I pózniej może zaproponuję jakieś sposoby nawiązania stosun-ków z Hydranami. To przyspieszenie odbija się na twoim radiu, Dick. Co? Słychać cię za głośno  wyjaśnił Boardman. Wina stacji retransmisyjnej.Do licha, Charles.Cóż ma z tym wspólnego przyspie-szenie? Mnie nie pytaj  powiedział Boardman. Ja tylko próbuję się dowiedzieć, dla-czego tak wrzeszczysz do mnie. Nie wrzeszczę  wrzasnął Muller.Wkrótce po tej rozmowie z Boardmanem dostał wiadomość ze stacji ruchu ko-smicznego, że pilot już czeka gotów wejść na pokład jego statku.Otworzył klapę i wpu-ścił tego człowieka.Pilot był młody, włosy miał bardzo jasne, nos orli i bladą cerę.Zdejmując hełm powiedział: Nazywam się Les Christiansen, panie Muller, i chcę, żeby pan wiedział, że to za-szczyt i przywilej dla mnie pilotować pierwszego człowieka, który odwiedził nieznanąrasę istot.Mam nadzieję, że nie naruszę przepisów dotyczących tajemnicy służbowej, je-żeli powiem, że pragnąłbym choć trochę o tym usłyszeć, kiedy będziemy się opuszcza-li.Bo to jest wielki moment w historii i właśnie ja pierwszy spotykam pana osobiście,59 kiedy pan stamtąd wraca.Jeżeli nie poczyta mi pan tego za natręctwo, byłbym wdzięcz-ny, gdyby mi pan opowiedział bodaj niektóre z tych.doniosłych wydarzeń.z pańskie-go.pańskiego. Chyba coś niecoś mogę panu opowiedzieć  rzekł Muller uprzejmie. Przedewszystkim, czy pan widział sześcian z Hydranami? Wiem, że to miało być pokazywa-ne, więc. Pan pozwoli, że na chwileczkę tu usiądę, panie Muller? Proszę bardzo.Widział ich pan.te wysokie chude stworzenia o ramionach. Czuję się bardzo nieswojo  powiedział Christiansen. Pojęcia nie mam, co mijest. Twarz mu płonęła karmazynowo i kropelki potu lśniły na czole. Chyba sięrozchoruję.Ja.wie pan, tak być nie powinno.Opadł w kolebkę z piany i skulił się, dygocząc, zakrywając głowę rękami.Muller, któ-ry jeszcze po długim milczeniu w czasie swojej misji z trudem dobywał z siebie głos,wahał się bezradnie.Ostatecznie wyciągnął rękę i ujął pilota za łokieć, żeby poprowa-dzić go do komory leczniczej.Christiansen szarpnął się, jak gdyby został dotknięty roz-palonym żelazem.Stracił przy tym równowagę i klapnął na podłogę kabiny.Dzwignąłsię.Na czworakach zaczął się odsuwać, jak tylko mógł najdalej od Mullera.Zduszonymgłosem zapytał: Gdzie to jest? Te drzwi tutaj.Pośpieszył do toalety, zamknął się i szczękając klamką sprawdził, czy drzwi są za-mknięte.Muller ku swemu zdumieniu usłyszał, jak on wymiotuje, a potem szlocha gło-śno, przeciągle.Już chciał zawiadomić stację ruchu, że pilot jest chory, gdy drzwi sięuchyliły i Christiansen wybełkotał: Mógłby pan mi podać mój hełm, panie Muller?Muller podał mu hełm. Przykro mi, że pan zareagował w taki sposób.Do diabła, mam nadzieję, że nieprzywlokłem jakiejś zarazy. Ja nie jestem chory.Tylko czuję się.parszywie. Christiansen włożył hełm ko-smiczny. Nie rozumiem.Ale najchętniej zwinąłbym się w kłębek i płakał.Proszę,niech mnie pan wypuści, panie Muller.To.ja.to jest.jest straszne.Tak właśnie sięczuję!Wyskoczył ze statku.Oszołomiony Muller patrzył, jak on leci przez próżnię ku nie-dalekiej stacji.Włączył radio [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •