[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczęli odregularnych kontroli dwóch lokalnych pubów, gdzie zwykle zaczy-nały się wszystkie kłopoty w miasteczku.Jazda samochodem podwpływem alkoholu to ulubiona rozrywka wielu mieszkańców Mos-syrock.W pierwszym roku pracy duetu Berry - Hendrickson aresz-towania za to wykroczenie wzrosły o czterysta procent.Nowy szeryf obiecał, że pozostanie na tym stanowisku co naj-mniej przez rok.Wiedział, że nie ma tam możliwości rozwoju, leczprzez dziewiętnaście miesięcy, które tam spędził, dawał z siebiewszystko.W tym czasie odkrył, że prawo i działania śledcze to coś,czym chciałby się zajmować, i postanowił dowiedzieć się na tentemat czegoś więcej.Gdy w 1991 roku zaoferowano mu posadęfunkcjonariusza policji w hrabstwie Lewis, przyjął ją.Dzięki tej wielkiej szansie, jaką otrzymał od losu, Berry z entu-zjazmem patrzył w przyszłość.Nawet kiedy w zimne, zamglonenoce zatrzymywał kierowców, wręczając im mandaty za przekrocze-nie prędkości, jazdę pod wpływem alkoholu czy bez pasów, nadaluwielbiał swoją pracę.Postawił sobie za punkt honoru zawsze pra-cować nieco ciężej, niż musi, a to nie zawsze podobało się innymfunkcjonariuszom z biura szeryfa.Starał się ignorować komentarzena temat swojego wieku, choć puściły mu nerwy, kiedy pewien po-rucznik - niemal jego rówieśnik - spytał go, czy nie uważa, że wiek może utrudniać mu pracę.Jerry Berry dążył do jednego celu: chciał jak najszybciej zostaćdetektywem.Zaczynał od zera i z dwudziestoletnim poślizgiem.Choć dopiero niedawno przekroczył czterdziestkę, młodsi oficerowienieustannie wypominali mu jego wiek.Starał się nadrobić brakującedwie dekady doświadczenia, które spędził na budowie.Zapisywał się na każde możliwe szkolenie.Większość z nich do-tyczyła prowadzenia śledztwa w sprawie zabójstwa.John McCro-skey, ówczesny szeryf hrabstwa Lewis, zgodził się częściowo sfinan-sować jego dokształcanie: zapłacił za organizowany przez FBI kursprzesłuchiwania świadków i podejrzanych, jak również za jedenasto-tygodniowy kurs zaawansowanych technik prowadzenia śledztwa wsprawie morderstwa, prowadzony przez Roberta Keppela, jednego zgłównych śledczych zajmujących się sprawą groznego seryjnegomordercy, Teda Bundy'ego.Berry jezdził raz w tygodniu do Bellevue - podróż w obie stronyto ponad 250 kilometrów - na wykłady dla detektywów z wydziałówzabójstw.Od byłego szeryfa hrabstwa Multnomah, Roda Englerta,który stał się jednym z najbardziej cenionych specjalistów w Amery-ce, nauczył się interpretować rozpryski krwi.Brał także udział wzajęciach prowadzonych przez Vernona Gebertha, geniusza w dzie-dzinie prowadzenia śledztw, który przed odejściem na emeryturępiastował stanowisko szefa wydziału zabójstw w Bronksie.Jeśli szeryf nie miał pieniędzy na pokrycie kosztów szkoleń, Berrychętnie płacił za nie z własnej kieszeni.Nie łudził się, że zostaniedetektywem w wydziale policji w większym mieście; chciał tylkobyć najlepszym śledczym w swoim okręgu.Jego największy dotych-czasowy sukces to rozbicie we współpracy z FBI oraz strażą leśnąsiatki producentów amfetaminy i odzyskanie stu pięćdziesięciu ty-sięcy dolarów pochodzących z handlu narkotykami.Po tym wyda-rzeniu dzięki listowi szeryfa McCroskeya Berry otrzymał tytuł Poli-cjanta Roku. Już na początku pracy w biurze szeryfa hrabstwa Lewis Berrywystąpił o przydział do pięcioosobowej grupy detektywów.Podwóch latach jego marzenie się spełniło.Od roku 1995 - kiedy tozostał detektywem wydziału zabójstw - do 2001 uczestniczył wdwudziestu trzech śledztwach.Nigdy wcześniej w całej swej karierze nie miał do czynienia zprzypadkiem takim jak śmierć Rondy Reynolds.Ta sprawa zmieniłajego życie - podobnie jak życie wielu mieszkańców hrabstwa Lewis.Detektyw nie zamierzał rezygnować z poszukiwania prawdy na te-mat tajemniczego odejścia kobiety.Z upływem lat upór Berry'ego w kwestii odmowy poparcia wciążzmieniających się decyzji koronera Wilsona, dotyczących rodzajuśmierci Rondy, oraz sprzeciw wobec zachowania przełożonych przy-sporzyły mu wrogów i rozsierdziły jego szefa.Może i był nieco za-dziorny.Chwalił się, że jest bardzo dokładny i nigdy nie robi niczegona pół gwizdka.Tego samego oczekiwał od swych kolegów.Jegoszefowie natomiast uważali, że swą drobiazgowością utrudniał pro-wadzenie śledztwa dotyczącego - zdaniem niektórych - ewidentnegomorderstwa.To on zachęcał matkę Rondy, by nie przestawała patrzeć na ręceśledczym z biura szeryfa hrabstwa Lewis i wspierał ją w poszukiwa-niu odpowiedzi na dręczące ją pytania.Barbara Thompson robiłabyto zresztą i bez pomocy Jerry'ego.Wewnętrzne spory są na porządku dziennym w każdym wydzialepolicji, szczególnie jeśli toczy się tam ważne śledztwo w sprawieczyjejś śmierci.Często różne wydziały nie chcą dzielić się posiada-nymi informacjami z innymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •