[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Normalnie nie, ale tutaj jest mowa o tygodniu, gdy popeÅ‚nionodwa zabójstwa.Te dni musiaÅ‚y wyraznie siÄ™ zapisać w pamiÄ™ci wieluosób.Poza tym Frank twierdziÅ‚, że wielokrotnie odwiedzali Vestøy.Warto to sprawdzić. Nie byÅ‚oby naturalniej zostawić to Frankowi?Nie chciaÅ‚em zdradzić, że mu nie ufam, wiÄ™c puÅ›ciÅ‚em pytaniemimo uszu. ProszÄ™, Magdo.MogÅ‚abyÅ› trochÄ™ popytać? Okej.DowiedziaÅ‚eÅ› siÄ™ czegoÅ› o Thomasie? Czy nadal tammieszka?Przez chwilÄ™ bezmyÅ›lnie gapiÅ‚em siÄ™ w przestrzeÅ„, ale zarazoprzytomniaÅ‚em.Thomas, jej mąż.ZupeÅ‚nie zapomniaÅ‚em, że obiecaÅ‚emjej pomóc uporzÄ…dkować tÄ™ sprawÄ™. Nie miaÅ‚em jeszcze czasu  skÅ‚amaÅ‚em. Jutro siÄ™ tym zajmÄ™.Nie padaÅ‚o, kiedy wychodziÅ‚em z biura, ale nie minęło też dużoczasu od poprzedniego oberwania chmury, a kolejne mogÅ‚o nadejść ladachwila.Na twarzy czuÅ‚em zimne i wilgotne wieczorne powietrze, którepachniaÅ‚o zbutwiaÅ‚ymi liśćmi i sÅ‚onym morzem.To byÅ‚ zapach mojegomiasta.Miasta, gdzie jesieÅ„ trwa przez dziewięć z dwunastu miesiÄ™cyw roku, gdzie latarnie i neonowe reklamy zawsze odbijajÄ… siÄ™ w mokrymasfalcie, bruk jest wiecznie Å›liski i Å›wieżo wymyty, a ciemne chmurymogÄ… zalegać na niebie caÅ‚ymi miesiÄ…cami, niczym permanentnadepresja miÄ™dzy górami.ChciaÅ‚em wracać do domu, lecz nogi zaprowadziÅ‚y mnie domrocznego pubu w ciemnej tylnej uliczce, w miejsce tak nijakie i liche,że nie zapuszczali siÄ™ tam nawet moi klienci.ByÅ‚o to miejsce dla tych,którzy nie mieli już siÅ‚ na popeÅ‚nianie przestÄ™pstw.Mogli jedynie pićpiwo, co mi odpowiadaÅ‚o, bo ja też nagle nie daÅ‚bym rady zrobić nicwiÄ™cej.PomyÅ›laÅ‚em o ojcu.O wszystkich niedomówieniach miÄ™dzy nami.RozumiaÅ‚em, że już za pózno, że pewnych spraw nigdy sobie nie wyjaÅ›nimy.Moja matka opuÅ›ciÅ‚a nas, gdy byÅ‚em maÅ‚y.Nigdy pózniej jejnie widziaÅ‚em, nie wiedziaÅ‚em, gdzie mieszka i czy w ogóle żyje.Potym, jak wyjechaÅ‚a, pytaÅ‚em go, kiedy wróci.PytaÅ‚em codziennie, rano,podczas obiadu i wieczorem w łóżku.RobiÅ‚em tak caÅ‚ymi tygodniami, ażktóregoÅ› dnia coÅ› w nim pÄ™kÅ‚o.Nie ruszyÅ‚ mnie, nie podniósÅ‚ na mnierÄ™ki, a jedynie  jak pamiÄ™tam  caÅ‚kiem spokojnym gÅ‚osem powiedziaÅ‚,że ona nie wróci, że już jej nie zobaczymy i że siÄ™ nami nie przejmuje,nie kocha nas, on zaÅ› nigdy, przenigdy nie chce sÅ‚yszeć o niej w swoimdomu.Najgorsze nie byÅ‚y sÅ‚owa, które tylko potwierdziÅ‚y wszystkie mojeokropne podejrzenia i niczym echo zawtórowaÅ‚y myÅ›lom, przez które cowieczór bezgÅ‚oÅ›nie pÅ‚akaÅ‚em w poduszkÄ™.Tak naprawdÄ™ przeraziÅ‚o mniespojrzenie ojca.WyrażaÅ‚o desperacki smutek na granicy szaleÅ„stwa.Gruba żyÅ‚a pulsowaÅ‚a mu intensywnie na skroni.Niczym fizyczny ciosodczuÅ‚em lÄ™k, że mogÄ™ stracić również jego, wiÄ™c nigdy wiÄ™cej niewspomniaÅ‚em o matce w jego obecnoÅ›ci.ZamówiÅ‚em kolejne piwo i pomyÅ›laÅ‚em o Synne.O tym, jak tegopopoÅ‚udnia wyglÄ…daÅ‚a w biurze, jak swobodnie, prawie niechlujnie siÄ™ubraÅ‚a i upięła wÅ‚osy w nastroszonÄ… kitÄ™, i jak to podkreÅ›laÅ‚o jej mÅ‚odość.WyglÄ…daÅ‚a niczym wyroÅ›niÄ™ta nastolatka, która korzysta z gabinetutatusia.W lustrze nad barem przelotnie ujrzaÅ‚em wÅ‚asnÄ… twarz.CaÅ‚kiemsiwe wÅ‚osy, już nie dystyngowane szpakowate skronie.GÅ‚Ä™bokiezmarszczki wokół ust.Podkrążone oczy.Wzrok tak cynicznyi zmÄ™czony życiem, że pospiesznie zamówiÅ‚em jeszcze jeden kufel.W gÅ‚Ä™bi mojej Å›wiadomoÅ›ci proces wisiaÅ‚ jak burzowa chmura,czarna i grozna, z każdym dniem bliższa.CzuÅ‚em jej ciÅ›nienie,wyczuwaÅ‚em, jak Å‚aduje atmosferÄ™ napiÄ™ciem elektrycznym.NiechciaÅ‚em o niej myÅ›leć, wiÄ™c poprosiÅ‚em o akevitt i piwo do popiciawódki.WzniosÅ‚em toast do wÅ‚asnego lustrzanego odbicia.MikaelBrenne, byÅ‚y adwokat.Samotny jezdziec.Przestraszony.I, dziÄ™ki Bogu, już prawie pijany.ZamówiÅ‚em kolejny akevitt, pózniej jeszcze jeden.Echo z VestøydotarÅ‚o do mnie przez gÄ™stniejÄ…cÄ… mentalnÄ… mgÅ‚Ä™. Możemy prosić,pÅ‚akać i bÅ‚agać Pana o Å‚askÄ™, lecz nie zostaniemy wysÅ‚uchani.Bo Pan nieda nam uniknąć prób, na które nas wystawia.To dlatego wszystko stworzyÅ‚, także mrok ludzkiego serca.To sÅ‚owa Kristiana Salomonsena z domu modlitwy.MiaÅ‚emwrażenie, że sÅ‚yszÄ™ jego gÅ‚os, odlegÅ‚y, dochodzÄ…cy z daleka, ale coÅ› byÅ‚oz nim nie w porzÄ…dku.Nie brzmiaÅ‚ do koÅ„ca tak, jak go zapamiÄ™taÅ‚em.Nagle zdaÅ‚em sobie sprawÄ™, że to ja wypowiedziaÅ‚em te sÅ‚owa,wymamrotaÅ‚em je zesztywniaÅ‚ymi wargami.Barman zerknÄ…Å‚ na mnie. Jeszcze jeden, kolego?  zapytaÅ‚. Chyba tego ci trzeba. ROZDZIAA 42 Co z tobÄ…?  Król SÅ‚oÅ„ce popatrzyÅ‚ na mnie ze zdumieniem, alepo chwili wyszczerzyÅ‚ zÄ™by w uÅ›miechu. Nie, zapomnij o tym pytaniu.Woda sodowa, zapaszek z ust, drżenie rÄ…k i przekrwione oczy.Wszystkie oznaki ekscytujÄ…cego wieczoru.Ale. rzuciÅ‚ okiem nazegarek .jest już popoÅ‚udnie, w sumie prawie wieczór, a tywyglÄ…dasz, jakbyÅ› dopiero siÄ™ obudziÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •