[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłem odpowiedzialny za śmierć twojej mat-ki i nie mam zamiaru zbrukać sobie rąk twoją krwią!".A ona krzyczała, bym zostawił ichjak najszybciej.Chryste, byłem wtedy taki młody i nie wiedziałem, co robić! Czułem sięjednak winny straszliwego przestępstwa, a on miał pełne prawo mnie zabić.%7łałuję, żetego nie uczynił! Kiedy tak się wahałem, uderzył mnie z pogardą jak psa - kolbą rewol-weru.Nadal mam bliznę, widzisz? Pośród wielu innych ta jest kainowym znakiem.Nie mogłam dłużej słuchać jego straszliwie zrozpaczonego głosu.- Ale odszedłeś! Nie zabiłeś go! - wykrzyknęłam, a jego palce wbiły się w mojeciało.- Powinienem był zostać i zabić go albo zabrać ją ze sobą.Wychłostał ją batem iodjechał.Całą winę zrzucił na nią; oznajmił, że znajdzie Shannona i powie mu, gdzie sięukrywa Elena.W ten sposób wendeta zakończy się raz na zawsze.Ale ludzie Shannonadopadli go pierwsi i zabili z zasadzki, nie dając szansy obrony.Gdyby go nie zabili, nie-nawidziłbym go do końca życia za to, co zrobił.Ponieważ.- Zabiłeś jego oprawców.Pomściłeś go! Nawet mój ojciec stwierdził, że była touczciwa walka, że miałeś do niej prawo.- Nie zabiłem ich dla niego! Zabiłem ich dla siebie.Domyśliłaś się tego na samympoczątku, prawda? Zastrzeliłem ich, a nie oni mnie - a twój ojciec uratował mnie przedstryczkiem.Nie powinien był.W przeciwnym razie nie byłoby ciebie tutaj.- Chciałeś umrzeć? - szepnęłam oskarżycielsko.- Nie wiem! Może tak.Byłem tak skołowany, że niczego już nie pamiętam.I nawetpotem.Nie dokończył.Nie musiał.Spojrzałam na jego twarz i wiedziałam, że myśli o Ele-SR nie.Nie mam pojęcia, co mnie wtedy opętało; może Luz dodała coś do rosołu.Nienawi-dziłam Lucasa i nienawidziłam Eleny.Bo była jeszcze Flo, i Luz - i pewnie bezmiar ko-biet, z którymi się zabawiał i wykorzystywał, pożądając tylko Eleny.Nie rozpoznałam własnego głosu.- Być może powinieneś pomyśleć o czymś innym.O innej kobiecie, która jest rów-nie nieosiągalna i podobnie wyrachowana.Uniosłam zdrową rękę, dotknęłam jego włosów i przyciągnęłam jego twarz.Nie pamiętam, co chciałam tym udowodnić.Czy pragnęłam go ukarać za wcze-śniejsze odrzucenie? Czy miałam zamiar dowieść, że kobiety także potrafią wykorzystaćswe usta i ciała do wzbudzenia pożądania? A może rzucałam wyzwanie pewnej siebieElenie?Wszystko, czego pragnęłam dowieść i osiągnąć poszło w niepamięć, kiedy Lucasmnie pocałował.Nawet teraz, kiedy piszę te słowa, czuję nagły przypływ emocji, któreopętały mnie, odbierając wolę.Nie znaczy to, że nigdy wcześniej nie pocałował mnie mężczyzna, że nie wiedzia-łam, jak odpowiedzieć na pocałunek.Pocałunki Todda Shannona odbierały mi dech iprzyprawiały o zawrót głowy.Był mężczyzną przyzwyczajonym do zwycięstw; mężczy-zną, który mnie pragnął i okazywał to przed całym światem.Ale z pocałunków Lucasa biła nieuchwytna nienawiść; nie potrafił się powstrzy-mać, choć przez moment wyczułam jak się instynktownie cofa.Zachowywał się jakczłowiek, który znalazł się na dnie rozpaczy i nie ma dokąd pójść.Byłam przy nim.Byłam kobietą o gorących ustach i z rozmysłem nim manipulo-wałam.Wiedzieliśmy o tym oboje podczas kilku pierwszych sekund, gdy przesunąłdłońmi po moich ramionach i szyi, jakby chciał mnie udusić.Ale on trzymał ręce przymoich skroniach, a palce zaplótł w moje włosy.Nie mogłam uciec przed jego gniewny-mi, bolesnymi pocałunkami, nawet gdybym chciała.I wtedy zdałam sobie sprawę, że nie chcę przed nimi uciekać.Było to przerażająceodkrycie, bo czułam, że przekraczam próg namiętności, o której mi się nawet nie śniło.Jakby opętał mnie demon.Jęknęłam pod naporem jego pocałunków.Zapomniałam o bólu i bandażach, takSR starannie obwiązanych wokół mojej dłoni.Wsunęłam palce pod jego koszulę i poczułamjego nagie, rozpalone ciało.Pożądałam go i przestraszyłam się, że jestem w stanie czućtaką namiętność do mężczyzny.Szatan jakiś nas opętał, wiem, że on był tego świadom.Przycisnął się do mnie ca-łym ciałem, a ja poczułam gorączkę i ciężar jego żądzy.Przesuwał ustami po moich oczach i uszach.Jego szept zabrzmiał jak przekleń-stwo.- Bruja! - mruknął.- Czarownica!A przecież to on mnie oczarował.Nasze usta spotkały się znowu i zapadłam się wnicość.Rozdział 24To Lucas okazał się silniejszy ode mnie tego gorącego, prażącego słońcem popołu-dnia, kiedy szatan Dangerfieldów, owa  skażona krew", kazał mi zapomnieć o wszyst-kim z wyjątkiem odruchów własnego ciała.Odepchnął mnie gwałtownie, a ja westchnęłam ciężko, oszołomiona powrotem dorzeczywistości.Przez okno wpadł do pokoju chłodny śmiech Eleny.Rozmawiała z kimśna dole, ale nie słyszałam jej słów.Oddychałam głośno, gorzko zawstydzona swym za-chowaniem.Lucas wpatrywał się we mnie, ale nie widziałam wyrazu jego twarzy, gdyż stał ty-łem do okna i przesłaniał strumień światła.Powoli uświadamiałam sobie jak wyglądam:opuchnięte i poranione od jego pocałunków usta, potargane włosy, opadająca z ramionbluzka.Musiałam przypominać kobietę opętaną pożądaniem.Nienawidziłam i siebie, ijego.- Roweno.W jego głosie zabrzmiała prawie przepraszająca nuta, ale byłam już zbyt rozgnie-wana, zbyt upokorzona, by się nad tym zastanawiać.- I co? Widzisz jak łatwo znalezć ukojenie w pocałunkach kobiety? Czy pomogłamci choć przez chwilę o niej zapomnieć? - zapytałam cienkim, wymuszonym głosem.SR Zacisnął usta, a ja ucieszyłam się widząc jego gniew! Bo teraz z pewnością niezwróci uwagi na haniebne oznaki mojej słabości i namiętności.- Lubisz drażnić się z ludzmi, prawda? - rzucił twardo z pogardą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •