[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gdybym pragnÄ…Å‚ kÅ‚amać przed tobÄ…, czy nie sÄ…dzisz, że mógÅ‚bym wymyÅ›lićjakiÅ› koncept, którym zbyÅ‚bym pytania? Kiedy powiadam, że nie mogÄ™ nic rzec, jestto uczciwa prawda.To nie jest rzecz wzajemnego zaufania - od mego milczenia za-leży życie innych ludzi.GdybyÅ› znaÅ‚a caÅ‚Ä… prawdÄ™ o Mont Ségur i ty byÅ‚abyÅ› w nie-bezpieczeÅ„stwie.- Z czyjej strony?- Ze strony Inkwizycji - wycedziÅ‚ przez zÄ™by.Te sÅ‚owa sprawiÅ‚y, że gniew zmieszaÅ‚ siÄ™ z lÄ™kiem.CaÅ‚e życie obawiaÅ‚a siÄ™ odzia-nych w biaÅ‚e habity zakonników o bladych, zawziÄ™tych twarzach, o oczach zawszeniesytych zÅ‚a, które dostrzegali wszÄ™dzie wokół siebie.Ich bezimienni donosiciele,sekretne izby tortur, ich wÅ‚adza posyÅ‚ania ludzi na stos.Kiedy byÅ‚a dzieckiem, w jejsnach koszmary Inkwizycji pojawiaÅ‚y siÄ™ częściej niż smoki i wilki.- Teraz już rozumiesz? - napieraÅ‚ Roland.- PowiedziaÅ‚em ci, że Å›lubowaÅ‚emuczynić wszystko, co w mojej mocy, by poÅ‚ożyć kres takim przerażajÄ…cym niegodzi-woÅ›ciom jak masakra na Mont Ségur.Czy myÅ›lisz, że nosiÅ‚em krzyż krucjatowy,żeby stawać do walki przeciw swoim współplemieÅ„com? Ja, wygnaniec i syn wy-gnaÅ„ca.Jak myÅ›lisz, dlaczegom przybraÅ‚ inne imiÄ™? Znasz mnie już na tyle, by od-gadnąć, co mogÅ‚em robić na Mont Ségur, i to musi wystarczyć.Wiesz dość, żebyposÅ‚ać mnie na stos.Jestem w twojej wÅ‚adzy.Jego uÅ›miech pozbawiony byÅ‚ radoÅ›ci, zaledwie lekko uniósÅ‚ lewy kÄ…cik górnejwargi.PytaÅ‚a siebie, co próbowaÅ‚ jej powiedzieć.%7Å‚e jego krucjatowy krzyż byÅ‚ tylko po-zorem, podobnie jak imiÄ™ Orlanda z Perugii?  Znasz mnie już na tyle, żeby odgad-nąć co mogÅ‚em robić na Mont Ségur.Daje mi do zrozumienia, że byÅ‚ po stroniekatarów.Czy szedÅ‚ z jakimÅ› posÅ‚aniem dla oblężonych? Czy miaÅ‚ przekazać coÅ› odnich na zewnÄ…trz? %7Å‚ycie innych zawisÅ‚o od jego milczenia? Czyżby ktoÅ› uratowaÅ‚ siÄ™z masakry?Niepewność i rozpacz na myÅ›l, czy kiedykolwiek bÄ™dzie jej dane dowiedzieć siÄ™, kimnaprawdÄ™ jest Roland, rozszarpywaÅ‚y serce jak szpony krogulca.MógÅ‚ powiedzieć, co 95tylko chciaÅ‚, skÄ…dże miaÅ‚a wiedzieć, co jest prawdÄ….A jeÅ›li siÄ™ wreszcie dowie, możebyć już za pózno.Najlepiej zrobi, jeÅ›li siÄ™ stÄ…d zabierze.Zaraz.- Od chwili kiedym ciÄ™ ujrzaÅ‚a w Chinon, pokÅ‚adaÅ‚am w tobie wiarÄ™, a tyÅ› miodpÅ‚aciÅ‚, znikajÄ…c bez sÅ‚owa.Na rok bez maÅ‚a.Nie miaÅ‚am najmniejszego bodajdowodu, że myÅ›lisz o mnie.A potem usÅ‚yszeć - nie od ciebie wszak, lecz od obcych -o tych szalonych czynach, przyÅ‚Ä…czeniu siÄ™ do najezdzców Langwedocji, potykaniu zmym mężem.A teraz oczekujesz, że przyjmÄ™ ciÄ™ jak kochanka, mimo że nie kwapiszsiÄ™ z wyjaÅ›nieniami? Czyż myÅ›lisz, że jestem aż tak gÅ‚upia, panie Orlandzie - Rolan-dzie - jakie tam twoje imiÄ™?I znowu ten sam krzywy uÅ›miech.- Nie myÅ›lÄ™, że jesteÅ› gÅ‚upia, mi dons, myÅ›lÄ™, że wiesz, iż mówiÄ™ prawdÄ™ -uczyniÅ‚ krok w jej stronÄ™ - i przyjmiesz mnie jak kochanka, bo mnie kochasz.StaÅ‚a sparaliżowana, jakby pod jego wygÅ‚odniaÅ‚ym wzrokiem obróciÅ‚a siÄ™ w ka-mieÅ„, pod tym wzrokiem, który przywodziÅ‚ na myÅ›l potwora z bestiariuszy - bazy-liszka.- ZostaÅ„, panie, gdzie stoisz.Nie, otwórz mi drzwi.Nie kocham ciÄ™, bo nie mo-gÄ™ ci ufać.- Mi dons, nie potrafisz oprzeć siÄ™ miÅ‚oÅ›ci, kimkolwiek bym byÅ‚.PrzejrzaÅ‚emciÄ™, poznaÅ‚em.MiÅ‚ość jest zarówno twojÄ… paniÄ…, jak i mojÄ….Nicoletta poczuÅ‚a, że gorÄ…co rozlewa siÄ™ po jej ciele.Zaczęła oddychać szybciej.- BÄ™dÄ™ z tobÄ… walczyÅ‚a.JeÅ›li nie bÄ™dÄ™ ciebie pewna, bÄ™dÄ™ wiedziaÅ‚a, jak siÄ™ cie-bie pozbyć.- WydawaÅ‚o siÄ™, że upadnie na Å‚oże, zacisnęła mocno dÅ‚onie na jegokrawÄ™dzi.Roland uÅ›miechajÄ…c siÄ™, postÄ…piÅ‚ jeszcze krok w jej kierunku.- Czym ja prosiÅ‚ wyjaÅ›nieÅ„, dlaczego jesteÅ› poÅ›lubiona wrogowi?Pytanie zabolaÅ‚o jak cios wymierzony w splot sÅ‚oneczny.Najpierw niÄ… wstrzÄ…-snęło, potem wywoÅ‚aÅ‚o wÅ›ciekÅ‚ość.Jakie to okrutne! Niegodziwe! Nie miaÅ‚am wy-boru.SkoczyÅ‚a i zebrawszy wszystkie siÅ‚y, wymierzyÅ‚a policzek.Z zadowoleniem dostrzegÅ‚a, że siÄ™ zachwiaÅ‚.Twarz mu poczerwieniaÅ‚a, ale rÄ™cezwisaÅ‚y bezwÅ‚adnie.Nagle Å‚zy jej napÅ‚ynęły do oczu. 96- Wybacz, Rolandzie, proszÄ™.- RzuciÅ‚a siÄ™ ku niemu ponownie, tym razem, że-by pochwycić go w ramiona.OdpowiedziaÅ‚ najpierw delikatnym uÅ›ciskiem, który stawaÅ‚ siÄ™ silniejszy, im żar-liwiej go tuliÅ‚a.WypÅ‚akiwaÅ‚a mu siÄ™ na piersi.- Masz racjÄ™, zdradziÅ‚am nasz kraj, poÅ›lubiajÄ…c Almaryka, nie mam prawa sta-wiać ci żadnych pytaÅ„.- Wiem, że musiaÅ‚aÅ› mieć powody, skoro za niego wyszÅ‚aÅ› - powiedziaÅ‚ Å‚agod-nie - i wiem, że musiaÅ‚y to być ważne powody.Wybacz, że wspomniaÅ‚em o nim.JeÅ›li o mnie idzie, to prawda, że wiele przed tobÄ… tajÄ™.Uwierz we mnie, a pewnegodnia, kiedy bÄ™dzie już bezpiecznie, powiem ci wszystko, co chcesz wiedzieć.Przylgnęła do niego caÅ‚ym ciaÅ‚em.- Jest jak rzekÅ‚eÅ›, kocham ciÄ™, kimkolwiek jesteÅ›.Ku jej zaskoczeniu cofnÄ…Å‚ siÄ™.- Wiesz, że ciÄ™ pragnÄ™, mi dons, ale nie byÅ‚o w twych zamiarach zlec dziÅ› zemnÄ….Kiedy tu weszÅ‚aÅ› - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ - do tego  tureckiego raju , napomniaÅ‚aÅ›mnie, jaki obrót winna przyjąć nasza miÅ‚ość.Wiem, że miaÅ‚aÅ› racjÄ™.ChcÄ™ zaskarbićsobie prawo do twojego obnażonego ciaÅ‚a i obnażonej duszy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •