[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mama mówi, że przyjmie tę pracę tylko wtedy, jeśli ja i tata się zgodzimy- Super.A więc zgodzicie się?RLT - Tak, byłaby w niej naprawdę dobra - odparła Jess.- Tyle że nie chce zostawiać mnie i taty tutaj na trzy dni wtygodniu, które będzie musiała spędzać w Dublinie.- Mnie by to odpowiadało - rzekła marzycielsko Steph.- Wyobraz sobie tylko tego typu program telewizyjnyByłaby wtedy naprawdę bardzo sławna.- W życiu liczy się nie tylko sława - oświadczyła Jess.- A co jeszcze? Rozległ się dzwonek.- To pewnie pierwsi goście - rzekła Jess, zeskakując z łóżka i pędząc do drzwi.To ona miała mieć dyżur przydrzwiach, nim nie pojawią się Oliver i Zach.- Pewnego dnia opowiem ci o tych milionach rzeczy, które są ważniejsze niżsława.- I tak ci nie uwierzę! - zawołała za nią Steph.- Sława jest najważniejsza - westchnęła.Otwierając drzwi, Jess uśmiechnęła się szeroko.Nigdy nie zapomni lojalności przyjaciółki.Zanim Jess wróciłado szkoły, Steph udała się do dyrektorki i opowiedziała wszystko o zachowaniu Saffron Walsh.Pani Doherty była wście-kła, zwłaszcza że to prześladowanie doprowadziło do ucieczki Jess i powiadomienia policji, i teraz kariera szkolnaSaffron wisiała na cienkim włosku, uzależniona od jej przyszłego dobrego sprawowania.Jeszcze niedawno nietykalnaSaffron była tym wszystkim naprawdę wstrząśnięta, i kiedy przeprosiła Jess, sprawiała wrażenie naprawdę szczerej. Steph jest wspaniałą przyjaciółką", pomyślała Jess,  ale czasami ma szalone pomysły.Jeśli sądzi, że sława jestnajważniejsza, to musi się jeszcze dużo nauczyć".Debra zauważyła pierścionek na lewej dłoni Niny, kiedy dziewczyna jej brata objęła na lotnisku Mylesa, by się znim przywitać.Trzy diamenciki osadzone w białym złocie - delikatnie piękne, idealnie pasujące do równie delikatnejdłoni Niny.- Zaręczyliście się! - wykrzyknęła Debra, która jeszcze musiała popracować nad tym, co ciotka Gwen zjadliwienazywała zwyczajem mówienia, a dopiero potem myślenia.- Marnujesz się w branży okiennej, siostra - rzekł cierpko Joe, przytulając ją na powitanie.- Z twoim zmysłem ob-serwacji powinnaś pomyśleć o wstąpieniu do policji.Debra dała mu żartobliwego kuksańca w ramię.- Witaj, starszy bracie.Przepraszam, nie chciałam popsuć niespodzianki - dodała.Powoli uczyła się nie traktować siebie tak poważnie i zwracać większą uwagę na uczucia innych.- Gratulacje! - rzekł z zachwytem Myles, przytulając jeszcze mocniej Ninę.- Pokaż pierścionek.Och, jest piękny,po prostu piękny.Tajemniczy z ciebie człowiek - dodał z dumą, patrząc na syna.- Nie chcieliśmy mówić niczego dzisiaj, ponieważ to święto mamy - odparł Joe.- Zdejmę pierścionek na czas przyjęcia, ponieważ to byłoby okropne, gdyby wszyscy tylko na to zwracali uwagę- rzekła szybko Nina.Miała zamiar zdjąć go w samolocie, lecz zapomniała.Zdumiewało ją to, że po zaledwie tygodniuten pierścionek i to, co sobą reprezentował, wydawały się być nierozerwalną jej częścią.Myles potrząsnął głową.- Nie rób tego - rzekł.- Lizzie nie jest taka.To najmniej damusiowata i najbardziej kochająca osoba, jaką znam.Będzie uszczęśliwiona, gdy się o tym dowie.Joe i Nina wzięli się za ręce i uśmiechnęli do siebie promiennie.Debra zdusiła w sobie ukłucie bólu.To nie ich wina, że tak namieszała w swoim małżeństwie.Cofnęła się my-ślami do zaręczyn i ślubu z czymś więcej niż lekkie wyrzuty sumienia: jej nigdy by nie przyszło do głowy, by zdjąć pier-ścionek w takiej sytuacji.Pomyślała także o tym, jak zaprosiła Sabine na przyjęcie weselne.Dla jej matki musiało to byćbardzo trudne, ale dla dobra Debry jakoś z tym sobie poradziła.RLT Wszyscy w wielkim korytarzu w Lyonnais wstrzymywali oddech, wszyscy z wyjątkiem Kima, który nie rozu-miał, dlaczego nie może radośnie szczekać.To, że Tom i Abby witali Lizzie i Simona przy głównym wejściu, nie ozna-czało wcale, że on nie może sobie trochę pohałasować, no i dlaczego ci wszyscy ludzie stali w ciszy, ze wzrokiem przy-klejonym do drzwi na ganek?- Cii - rzekła cicho Jess, całując mięciutki łepek Kima.Uwielbiała jego aksamitne, brązowe uszy Kiedy leżał naplecach, wyglądał jak niegrzeczny, mały nietoperz, z psotnymi, błyszczącymi ślepkami i zwisającymi uszami.Oliver połaskotał brzuszek Kima i szczeniak zapiszczał z radości.Obok Jess stali Jack i Daniel Richardson.Obiecano im, że będą się mogli zaopiekować Kimem, kiedy już będziepo niespodziance i przyjęcie zacznie się na dobre.Na ramieniu Jacka spoczywała dłoń Steve'a.Przy jego boku stała Ruby, pełna determinacji, by nie opuszczać goprzez cały wieczór. Przyjęcia muszą stanowić dla niego piekło", oświadczyła Erin i Abby. Jestem to winna kochanejSally".- To naprawdę miłe z jego strony, że przyszedł - przyznała Erin.Wiedziała, że Steve próbował trochę wychodzić iże przyjęcie urodzinowe Lizzie było dla niego pierwszym wypadem do rzeczywistego świata od czasu śmierci Sally.- Ty, Lizzie i Abby jesteście takie wspaniałe, że zakładacie ten ośrodek ku czci Sally - oświadczył Erin, kiedy za-prosiła go na przyjęcie.- Wpadnę z chłopcami.Nie zostaniemy pewnie długo, ale.- Zostaniecie tak długo, jak będziecie chcieli - rzekła Erin.- Swoją obecnością sprawicie nam wszystkim mnó-stwo radości.- Słyszysz coś? - wyszeptał Greg do ucha żony Przez szklane drzwi oddzielające ganek od korytarzawszyscy widzieli wysokie sylwetki Toma i Simona.- Gdzie jest Lizzie? - zapytała Clare Morgan, zakładając okulary, by zerknąć przez szklane drzwi.- Chyba za nim.Przygotujcie się - wyszeptała Erin.-.i to po prostu przesłodki mały łobuz - mówił właśnie Tom, kiedy drzwi na ganek otworzyły się i nagle Lizzie,i Simon znalezli się w korytarzu, a przynajmniej sześćdziesięciu ludzi wołało na cały głos:  Wszystkiego najlepszego,Lizzie!".Lizzie zaniemówiła.Poszukała dłoni Simona i odwróciła się ze zdumieniem do Abby, a potem popatrzyła nauśmiechnięte twarze jej wszystkich przyjaciół i rodziny.Unosili w górę kieliszki.Korytarz był udekorowany balonikami,lampkami i wielkim plakatem.- Och, jest po prostu cudownie - rzekła bez tchu.- Idealnie.Przyjęcie urodzinowe z okazji pięćdziesiątych urodzin Lizzie Shanahan można było zaliczyć do wyjątkowo uda-nych, co powiedziałby każdy mieszkaniec Dunmore, który nie został na nie zaproszony, gdyby zajrzał przez okna do peł-nego śmiechu Lyonnais.I pomimo głośnej muzyki, śmiechu i dużych ilości różnego rodzaju drinków wszystko odbywałosię bardzo kulturalnie.Naprawdę trzeba było podziwiać Shanahanów za to, jak Mylesowi i Lizzie udało się przejść od nieudanego mał-żeństwa do nowych związków, a mimo to pozostać oddanymi swojej rodzinie.Ponieważ o to właśnie chodziło: rodzina,łączenie nowych rodzin ze starymi.Myles pojawił się ze swoją nową partnerką, Sabine, i ona, i Lizzie rozmawiały z sobądługi czas, śmiejąc się, gdy tymczasem nowy mężczyzna Lizzie, wysoki, przystojny Simon, uciął sobie przyjazną poga-wędkę z synem Lizzie, Joem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •