[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okazało się, że staruszek postanowił publicznie ogłosić naszzwiązek.Byłam córką jego brata, czuł wobec mnie ojcowski obowiązek, powinnam więcspać w jego wigwamie i uważać go za swój dom.Mała Ptaszyna szepnęła mi, że to wielki zaszczyt, i nawet jej groznie wyglądającamatka spojrzała na mnie z szacunkiem.Stary czarownik, który leżał przed dogasającym ogniskiem opatulony w koce, pod-niósł się na łokciu i kiwnął głową na powitanie.- Jest w naszym zwyczaju, że młode, niezamężne kobiety sypiają w szałasach star-szych krewnych - oznajmił kruchym głosem.- Zpij dobrze, moja córko.Na tym zakończyła się nasza rozmowa.Tęga squaw, którą, jak się pózniej dowie-działam, zwano Spadającym Liściem nie znała hiszpańskiego.Na migi poinformowałamnie, że powinnam szykować się do snu i pokazała mi miejsce przy ścianie, gdzie leżałSR już gotowy koc.Położyłam się posłusznie i zastanowiłam się, czy staruszek bronił mej reputacji,czy też delikatnie dawał do zrozumienia swemu wnukowi, że nie powinnam być trakto-wana jak jeniec, lecz jak prawdziwa dziewica Apaczów.Jaka była moja prawdziwa po-zycja? Co się stanie, kiedy wyruszymy do ukrytej doliny.W ciągu kilku tygodni moje życie uległo drastycznej przemianie i wciąż nie wie-rzyłam, że to wszystko dzieje się naprawdę.Tej nocy nie mogłam zasnąć, bo głowa pęka-ła mi od pytań, na które nie potrafiłam znalezć odpowiedzi.Zamknęłam oczy i natych-miast nawiedziły mnie senne koszmary.Przemierzałam jakąś pustynię, a stopy grzęzłymi w piachu.Tuż za sobą słyszałam stukot kopyt koni moich prześladowców.Przerażonai zrozpaczona, znalazłam się nad skalnym urwiskiem i spojrzałam w dół, w nicość; ktośzłapał mnie za ramię i pchnął.Zerwałam się z mokrą od potu twarzą i ujrzałam starą kobietę usiłującą mnie obu-dzić.Przez chwilę otaczająca mnie rzeczywistość wydała się nierealna.Zdrętwiały minogi jak od prawdziwego biegu, w uszach tętniła mi krew.Czarownik spał nadal.Był starym człowiekiem i nie zwykł budzić się przed połu-dniem.Od Małej Ptaszyny dowiedziałam się, że czasami jego sny przepowiadały pewnezdarzenia, czasami przynosiły ostrzeżenia.Zastanowiłam się, czy moje sny ostrzegałymnie o nadchodzącym zagrożeniu.Uczucie niebezpieczeństwa, z którym się obudziłam, narastało z każdą minutą.Za-jęłam się pracą.Już wcześniej zauważyłam, że kobiety w obozie Apaczów nigdy nie sie-działy bezczynnie, podczas gdy mężczyzni, jeśli tylko nie wyruszali na polowania lubgrabieżcze wyprawy, siadali przed swymi szałasami przeglądając broń i plotkując.Mała Ptaszyna zabrała mnie na zbieranie korzeni i dzikich jagód, z których miały-śmy przygotować podróżny posiłek.Ruszyłyśmy wzdłuż małego strumienia, a ona poka-zywała mi przeróżne jadalne rośliny; liście niektórych miały właściwości lecznicze.Tegoranka zachowywała się z mniejszą niż dotychczas rezerwą i traktowała mnie jak praw-dziwą przyjaciółkę.Od czasu do czasu nazywała mnie nidee - siostra, rzucając - nieśmia-łe spojrzenia.Kiedy wspominała o nadchodzącej podróży, mówiła:  Kiedy dotrzecie dodoliny." albo  Kiedy wyruszycie jutro.".SR - Ale ty pójdziesz z nami, prawda? - spytałam.Popatrzyła na mnie przestraszona i zakłopotana.- Myślałam, że już ci powiedziano.Mój ojciec jest bardzo stary, więc poprosił me-go męża, by pozwolił mi zostać w jego wigwamie wraz z dziećmi przez kilka dni.Mójmąż zgodził się łaskawie.Teraz ja popatrzyłam na nią zaskoczona.- Ale chyba nie zmuszą mnie, bym podróżowała samotnie z tym mężczyzną?- Och, nie! - oburzyła się lekko Mała Ptaszyna.- Pojedzie z wami mój mąż.Oddawna nie widział swej matki, twierdzi, że to jego obowiązek.I jeszcze trzej wojownicy -do pomocy w polowaniach po drodze.Dwaj z nich, jeszcze bezdzietni, zabiorą ze sobąkobiety, by oczyściły i uwędziły mięso oraz zakonserwowały skóry.Nie będziesz samot-na pod opieką dwóch braci.- Braci? - Wbiłam w nią tępy wzrok, a ona zakryła dłonią usta i zachichotała cicho.- Moja ciotka, wdowa, która opiekuje się czarownikiem powtórzyła mojej matcejego słowa.Podobno twój ojciec i dziadek mego męża rozmawiali o tym na długo przedtwoim przybyciem do tego kraju.Uwierz mi, nidee, gdybym wiedziała, że masz poślubićmłodszego brata mego męża, uczyniłabym wszystko, aby twój przyjazd do naszego obo-zu był szczęśliwszy.Tak mi wstyd.- Ale ja.- Zerknęłam na jej zatroskaną twarz i nie potrafiłam dokończyć zdania.Nie zrozumiałaby mnie, a mój opór zasmuciłby ją jeszcze bardziej.Jadowitą prze-mowę przygotowałam natomiast dla Lucasa Corda, czekając na nasze kolejne spotkanie.Nie widziałam go jednak przez cały dzień.Kobiety znalazły mi kolejne zajęcia, aja, pozornie potulna, wykonywałam ich polecenia.Złość rozsadzała mnie od środka, gdydowiedziałam się, iż muszę przygotować mu jedzenie na podróż i wyprać zabłoconeubranie.Naśladując pozostałe kobiety przy strumieniu, uderzałam jego spodniami o pła-ski głaz z dziką furią, w nadziei, że rozpadną się na kawałki.- Nie tak mocno! - zaprotestowała ze śmiechem Mała Ptaszyna.- A co ze mną? Podarł moje suknie, a to jest mój jedyny strój.W dodatku brudny!Zatroskała się.- Nie wiedziałam, nidee.Twój ojciec-czarownik sprezentuje ci nowe szaty.Jest bo-SR gaty.- To nie to samo! - zauważyłam.Tego wieczoru starzec podarował mi uroczyście tradycyjny strój indiański.- Obecnie nasze kobiety wolą suknie białych kobiet niż skórzane stroje - dumę ichmatek - oznajmił.- Ten należał do Carmelity, matki mojej córki Eleny.Miała go na so-bie, kiedy przed całym plemieniem brałem ją za żonę.Przyjmując go, uradujesz sercestarego człowieka, moja córko.Tradycyjny strój Indianki składał się z długiej spódnicy do kostek, bogato haftowa-nej koralikami i przybranej piórami.Wysoka pod szyję bluzka, zdobiona frędzlami, nieustępowała bogactwem haftu spódnicy.- Zrób mi tę przyjemność i włóż go na siebie, kiedy dotrzesz do doliny.Być możeprzypomni on mojej córce Elenie, że jest Apaczką.- Czuję się zaszczycona takim prezentem - mruknęłam.Zastanowiłam się, czy ten stary człowiek z twarzą pooraną bliznami i zmarszczka-mi kochał swą młodą brankę.A ona - czy odwzajemniała to uczucie? Stare opowieści onienawiści, smutku i miłości przypominały mi bezustannie o przeszłości, z którą nie mia-łam nic wspólnego.Musiałam coś postanowić, ale jak? Nawet mój ojciec stawał mi sięcoraz bardziej obcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •