[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odczekał do godziny siódmej pięćdziesiąt pięć, po czym jeszcze raz przywołałkelnerkę i dał jej list. Zanieś to panu Pajerskiemu  powiedział  a potem natychmiast wróć domnie, a ja dam ci to. Pokazał jej banknot o wartości większej od jej tygodniowegozarobku.Nie chciał, by stała blisko Pajerskiego w chwili wybuchu bomby pułapki.Pajerski drapał się białym królem w brodę, gdy kelnerka wręczyła mu list.Przeczytał go powoli, poruszając wargami i tłumacząc na głos angielskie słowa.Podniósł głowę i spojrzał prosto na Rogana.Rogan również wpatrywał się w niego,uśmiechając się lekko.Jego zegarek pokazywał za minutę ósmą.Dokładnie w chwili,gdy dostrzegł w oczach Pajerskiego błysk rozpoznania, biały król eksplodował.Huk był ogłuszający.Pajerski trzymał figurę szachową w prawej dłoni, podbrodą.Rogan miał wzrok wlepiony w jego oczy.Nagle oczy Pajerskiego zniknęły weksplozji i Rogan patrzył teraz w dwa puste krwawe oczodoły.Kawałki ciała i kościrozprysły się po całej sali, a głowa ze strzępami zwisającej skóry opadła na to, copozostało z szyi.Rogan wysunął się zza stolika i wymknął z restauracji przezkuchenne drzwi.Krzyczący, tłumnie uciekający w popłochu ludzie nie zwrócili naniego uwagi.Znalazłszy się na ulicy, przeszedł dwie przecznice do głównej alei i zatrzymałtaksówkę. Proszę na lotnisko  rzucił taksówkarzowi, po czym chcąc potwierdzić swojepodejrzenia, polecił mu:  Niech pan jedzie ulicą, przy której znajduje się konsulatamerykański.Słyszał wycie syren policyjnych radiowozów pędzących do Black Violin.Pokilku minutach taksówka dotarła na ulicę, przy której mieścił się konsulat. Proszę nie jechać tak szybko  rzekł do kierowcy. Odchylił się na oparcie tak, by go nie widziano z ulicy.Nie było tam żadnego mercedesa.Nie stały w ogóle żadne samochody, co jużsamo w sobie wydawało się dziwne.Natomiast bardzo wielu pieszych czekało, byprzejść na drugą stronę ulicy i oglądało wystawy sklepowe.W większości byli topotężnie zbudowani, silni mężczyzni.Doświadczone oko Rogana natychmiastdostrzegło, że mają wypisane na czołach: tajna policja. Jak najprędzej na lotnisko  ponaglił kierowcę.Dopiero wtedy zwrócił uwagę na coś w rodzaju fizycznego chłodu w klatcepiersiowej, jak gdyby o jego ciało otarła się śmierć.Czuł, że ten chłód sięrozprzestrzenia.Ale jemu nie było zimno.Nie odczuwał żadnego fizycznegodyskomfortu.Po prostu było tak, jakby w pewnym sensie śmierć zamieszkała w nim.Nie miał najmniejszego problemu przy odlocie.Wiza była w porządku, niedostrzegł też szczególnej aktywności policji na lotnisku.Gdy wchodził na pokład,serce biło mu szybko, ale tu również wszystko poszło gładko.Samolot wystartował,wzniósł się, a następnie wyrównał lot i skierował w stronę niemieckiej granicy iMonachium.Tego wieczoru Rosalie opuściła klinikę przy monachijskim PałacuSprawiedliwości o szóstej po południu.Młody lekarz, który z nią pracował, nalegał,żeby poszła z nim na kolację.Obawiając się utraty pracy, Rosalie zgodziła się.Doktorprzedłużał kolację, jak mógł, zamawiając kolejne dania.Skończyli jeść po dziewiątej.Rosalie zerknęła na zegarek. Przepraszam bardzo, ale mam ważne umówione spotkanie o dziesiątej powiedziała, zaczynając zbierać płaszcz i rękawiczki.Młody lekarz miał wyraznie zawiedzioną minę.Rosalie nawet nie przeszłoprzez myśl, że mogłaby zrezygnować z codziennej bytności na lotnisku po to, bydotrzymać doktorowi towarzystwa przez resztę wieczoru.Gdyby opuściła chociażjeden przylot samolotu z Budapesztu, oznaczałoby to, że pogodziła się z myślą, iżRogan nie żyje.Wyszła z restauracji i zatrzymała taksówkę.Gdy dotarła na miejsce,była już prawie dziesiąta, a gdy w hali przylotów dobiegła do wyjścia dla pasażerówsamolotu z Budapesztu, ludzie już zaczęli się stamtąd wysypywać.Z przyzwyczajeniazapaliła papierosa, obserwując ich.I wtedy zobaczyła Rogana, jego widok sprawił, żeserce w niej na chwilę zamarło. Wyglądał na ciężko chorego.Oczy miał zapadnięte, twarz napiętą, w jegoruchach była przerażająca sztywność.Nie widział jej, gdy puściła się biegiem w jegostronę, wołając wśród szlochów jego imię.Rogan usłyszał stukanie damskich obcasów po marmurowej posadzce i głosRosalie wykrzykującej jego imię.Zaczął się powoli odwracać, w samą porę, by złapaćją, gdy rzuciła mu się w ramiona.Po chwili całował jej mokrą od łez twarz i piękneoczy, ona zaś szeptała: Jestem taka szczęśliwa, tak bardzo szczęśliwa.Przychodziłam tutaj cowieczór i co wieczór umierałam ze strachu, że nie żyjesz, a ja nigdy nie dowiem się, cosię stało, i będę tu przychodziła przez resztę mojego życia.Tuląc ją do siebie, rozkoszując się ciepłem jej ciała, Rogan czuł, jak lodowatychłód, który go paraliżował, zaczyna topnieć, znowu wracał do życia.Wiedział, żezatrzyma Rosalie przy sobie. Rozdział 17Pojechali taksówką do pensjonatu, gdzie Rosalie zaprowadziła Rogana dopokoju na górze, który wynajmowała podczas jego nieobecności w Monachium [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •