[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co czynić, Jureczku, co czynić? Jureczek" wielkimi krokami przemierzał mały salonik kuzynki, u której stanęli w Warszawie.Oszołomiony był wypadkami, zagubiony, zdawało się, wśród wydarzeń, przerastającychwytrzymałość człowieka. Nie wiem rozłożył ręce. Doprawdy nic nie wiem. Ja muszę do króla Stanisława szepnęła nieśmiało Afra. Może ma jakie dla mnienowiny. Pan Szczekot nie przybył do Polski przerwał pan podczaszy.-Inaczej już miałabyświadomości, waćpanno.Afra pochyliła głowę zawstydzona, że w tak poważnej dla narodu chwili ona myśli o Patrycym iwłasnym szczęściu.Od początku, od momentu, gdy usłyszała okrzyk Niech żyje król Stanisław!", wiedziała, żeJóziuk pozostał we Francji.Czyż pozwoliłby bowiem, aby żyła w niepewności, gdyby on był wWarszawie? Może król Stanisław przesłał jej list czy ustną wiadomość, a ona rozminęła się zposłańcem w drodze do stolicy? Wszystko mogło się zdarzyć.W każdym razie nie wróci terazdo Starych Tukanowicz.Niech państwo Kryszpinowie robią, co chcą, ona pojedzie dalej, w śladza Leszczyńskim.Tak postanowiła. Nie martw się, Afro poczciwa pani podczaszyna pogładziła ją po twarzy. Mąż razjeszcze pójdzie na zamek, spotka tam kogo znajomego i będzie wiedział, co czynić.Istotnie.Tym razem pan Kryszpin lepiej trafił, gdyż w bramie natknął się na samego generalnegoregimentarza, Józefa Potockiego, któremu, jak się okazało, król Stanisław, zanim opuścił stolicę,powierzył obronę Warszawy. Jedz, panie Jerzy, na Gdańsk, jeśli chcesz Miłościwego Pana zobaczyć westchnął panPotocki. Nam tu chyba zginąć przyjdzie.Pan Kryszpin wrócił do domu zasępiony.Co miał robić? Jakże małżonkę na niebezpieczeństwowystawiać? Szalę przeważyła determinacja Afry.Pojadą.Bo cóż im pozostało? Z Warszawy itak uciekał, kto mógł.A wracać do domu niepodobna wobec dróg zapchanych wojskiem.Wyruszyli więc.Afra nigdy nie potrafiła przypomnieć sobie wszystkich szczegółów owej123podróży, gdy wśród licznych pojazdów ciągnęli na Bydgoszcz, a potem ku morzu.W drodzejuż zaskoczyła ich wieść o elekcji Sasa. Cóż to za król? zżymała się pani podczaszyna. Leszczyński u nas obrany i on jedenważny. Chytrze to umyślili zauważył ponuro pan Kryszpin. Pod wsią, Kamieniem zwaną,elekcji tej dokonali, królewicza polskiego, a elektora saskiego Augusta obierając. Cóż w tym chytrego? zdziwiła się Afra. Podłość chyba tylko. Nie wiesz, waćpanno, że w tejże miejscowości Henryka Walezjusza niegdyś królemobwołano? Tam więc, gdzie jedna już elekcja ważną była i druga prawomocną być może.Mamyoto dwóch królów.I znowu naród skłócony, na dwa wrogie obozy rozdarty.Jakże się ostanie?Mieszkańcy Gdańska w Leszczyńskim jednak uznali Majestat.I mimo że król incognito stanął ufrancuskiego rezydenta, niejakiego pana Mathieu, deputację przysłali od trzech stanów,oświadczając radość z oglądania królewskiego oblicza i przyrzekając wierność Koronie. Zważcie, na co się narażacie Stanisław spojrzał po ogorzałych twarzachobywateli Gdańska. Miastu grozi oblężenie.Zdołacie je wytrzymać? Przysięgamy bronić naszego króla! siwy burmistrz zgiął kolano. Jeśli zajdziepotrzeba, wszyscy chwycą za broń.Królowi polskiemu Gdańsk wiary dochowa!Wzruszyła Leszczyńskiego ta gotowość ofiary.Cóż, niechybnie narażą życie w jego obronie.Dawniej różnie bywało.Nie zawsze to bałtyckie miasto tak gorliwie opowiadało się za polskąkoroną.Toteż gdy doszła go wieść o wyborze Sasa, wyraził jedynie współczucie dla losówAugusta. Biedny elektor powiedział zażywając ulubionej tabaki. On także, prędzej czypózniej, doświadczy niestałości uczuć tych, co go teraz królem polskim obwołali.Obok więc Stanisława Pierwszego (z bożej łaski.i tak dalej) na chwiejącym się tronie Polskizasiadł August Trzeci.Przybycie pana Kryszpina, którego nie widział od wielu lat, od czasu zamęścia córki, Stanisławpoczytał sobie za dobrą wróżbę.Stary druh, towarzysz tułaczki, a następnie wygnania, był jakgdyby przedstawicielem tej części rodaków, którzy mimo klęsk i niepowodzeń nie odstępowaliod jego boku. Najjaśniejszy Panie pan podczaszy nie odrywał oczu od twarzy Leszczyńskiego. Jesttu ze mną i panna Afra Tukanowiczówna. Co mówisz? Panna Afra? zdumiał się król.124 Czeka na posłuchanie pan Kryszpin skłonił głowę z szacunkiem. I dopiero teraz mi to mówisz? oburzył się Leszczyński. Ulubienica mojej córki!Przywołany pokojowiec otworzył na oścież drzwi gabinetu.Afra nie przyniosła wstydu pani deBoufflers i jej rewerans przypominał zaiste wersalskie salony. Najjaśniejszy Panie zdołała tylko wyszeptać w odpowiedzi na łaskaweprzywitanie Leszczyńskiego. Jak Miłościwa Królowa, najukochańsza moja Pani? Córka nasza jak najczulej kazała cię pozdrowić Stanisław podniósł przypadłą do ziemidziewczynę. Bardzo jej tęskno do waćpanny.A i pan Szczekot ucałowanie rączek przysyła.Chciał ze mną jechać, oparłem się jednak jego prośbie.On tam potrzebniejszy. Czy.Patrycy? Tak.Musimy go strzec.W tej chwili pan Poniatowski zameldował, że kawaler de Thianges, udający dotąd króla, przybyłwłaśnie do Gdańska i czeka na rozkazy. Prośże go, proś zatarł ręce Leszczyński. Francja nareszcie przypomniałasobie o nas i wypełnia dawne zobowiązania.Jednakże wizyta pana de Thianges rozwiała wszelkie złudzenia co do skuteczności pomocyFrancji. Jedna fregata i kilkuset żołnierzy zakończył gość pochylając ze wstydem twarz gdytu trzeba całej floty.Najjaśniejszy Panie, ja i moi ludzie jesteśmy gotowi na śmierć.Leszczyński mocno uścisnął dłoń swego sobowtóra. Nie daj Boże, by tak dzielni żołnierze mieli zginąć! wykrzyknął. Ostatecznie chodzitylko o koronę.Do nowej wojny domowej nigdy nie dopuszczę!Afra siedziała cichutko, ale wszystko i przybycie francuskiej fregaty, i grozba wojny byłojej teraz najzupełniej obojętne.Nie istniało nic poza Patrycym, a o nim wiedział jedynie król, itylko on mógł jej udzielić pożądanych wiadomości.Tymczasem pan de Thianges rozwodził się nad ceremonią pożegnania w Breście, gdy wyprężenina baczność oficerowie i salwa armatnia towarzyszyły odpływającemu do Polski fałszywemukrólowi. Mądra sztuka z pana Chauvelina gość pogładził starannie ufryzowane pukle peruki.Tyle nadał rozgłosu owej wyprawie, że kto żyw spieszył na nadbrzeże.Widziałem nawetgalerników tłoczących się, by zobaczyć króla.Wówczas to spotkało mnie dziwne doprawdyzdarzenie.Leszczyński, zdawało się, zdwoił uwagę, z jaką słuchał opowiadania gościa. Jakież to zdarzenie? spytał na pozór obojętnie. Gdy szedłem między dwoma szeregami oficerów Królewskiej Marynarki, kierując się naoczekujący mnie statek, raptem posłyszałem krzyk.Odwróciłem się, ciekaw, czyj to głos.Z tej strony nadbrzeża cisnęła się okryta czerwienią kaftanów gromada.Poznałem galerników.To jeden z nich krzyknął. Co krzyknął ten człowiek? Leszczyński pochylił się do przodu.Afra znieruchomiała. Wziął mnie za Waszą Królewską Mość.Krzyknął jedno zdanie.Brzmiało to tak: Najjaśniejszy Panie! Afra! Afra!" Mówisz Afra"? król spojrzał na dziewczynę. Tak, Miłościwy Panie.Tak przynajmniej słyszałem. Patrycy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]