[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chyba nie udaje mi się ukryć rozczarowania z powodu jegonieobecności, bo Laurana mówi:- Hej, to na pewno coś ważnego, inaczej byłby tutaj; przecież bar tocałe jego życie.Kiwam głową i uśmiecham się do niej, wiedząc, że próbuje mniepocieszyć, ale świadomość, że wszyscy wokół widzą, że bar jest dlaRoberta najważniejszy na świecie, wcale nie poprawia mi humoru.- To nie jego wina.Nie wie, że chcę mu o opowiedzieć o swojejpierwszej lekcji.Nie powiedziałam mu, że zaczynam się uczyćwłoskiego.- O, chciałaś mu zrobić niespodziankę! - wykrzykuje Laurana.- Tak jakby.Prawda jest taka, że od naszej wycieczki do Wenecji Roberto cały czasspędza w barze.Nie do końca to rozumiem, przecież to nie jest biuro, wktórym trzeba nadgonić zaległości, bo się wzięło wolne.Klienci, którzypojawili się tamtego dnia, zostali już obsłużeni.Jesteśmy trochę jak statkimijające się w nocy, nie miałam więc okazji powiedzieć mu, że zaczynamlekcje.Jestem pewna, że się ucieszy i że będzie ze mnie dumny, ale teżpewnie zapyta, kto dał mi numer telefonu signora Castoro, a choć niemam powodu, by nie mówić mu o Chucku, jakimś sposobem nigdyjeszcze o nim nie wspomniałam. Laurana odkłada książkę, którą jej pokazałam.- Brawo! A teraz musisz być dobrą uczennicą i jak najwięcej ćwiczyć.Od dziś rozmawiam do ciebie tylko po włoski.- O nie, a tak dobrze się dogadywałyśmy!  żartuję.-Ja nie słyszeć.Tylko po włoski - mówi, rozkładając ręce.Informuje mnie po włosku, że idzie do kuchni przygotować sałatki nalunch.Ja zostaję w barze i próbuję zapamiętać czasowniki  być",  robić" i mieć".- No, no, jestem pod wrażeniem.- Chuck pojawia się nagle w barzenie wiadomo skąd i natychmiast staje tuż koło mnie.Nie mam nawetszansy przeczesać palcami włosów ani odgarnąć ich za ucho.Wszystkiemoje wnętrzności skręcają się i nic nie mogę na to poradzić.- Czego się uczysz?- Czasowników.1- Signor Castoro powiedział, że byłaś dziś u niego wcześnie rano.- Sprawdzasz mnie? - pytam z uśmiechem i rumieńcem na twarzy.Wsumie nie miałabym nic przeciwko, gdyby rzeczywiście tak było.- Wpadłem dziś na niego na piazzy, wypiliśmy razem espresso.Wiesz,jak to tutaj jest, wszyscy wszystko wiedzą i żaden sekret nie utrzyma siędłużej niż pięć minut. Kurczę, muszę jak najszybciej powiedziećRobertowi o tych lekcjach.- Signor Castoro powiedział, że uczenie ciebieto gran piacere.- Co? Wielkie lubić?- Tak, wielkie lubić.A dokładniej czysta przyjemność.- No tak, rzeczywiście.- Jestem trochę zażenowana swoim niezbytdobrym tłumaczeniem.- Zobaczysz, ani się obejrzysz, a będziesz biegle mówić.SignorCastoro cię chwalił, podobno świetnie ci dzisiaj poszło.- Bo jeszcze nie musiał rozszyfrowywać mojego pisma.Wtedy już niebędzie ze mnie taki zadowolony - żartuję.- Podobała ci się lekcja? - Muszę przyznać, że tak, nawet bardzo.Signor Castoro jestniesamowicie cierpliwy.Dzięki za jego telefon.- Cała przyjemność po mojej stronie.Zmuszam się, żeby spojrzeć na Chucka.Przez całą naszą rozmowęudawałam, że bardzo interesuje mnie sufit.Nie wiem czemu, ale czuję sięjak mała nieśmiała dziewczynka.Jego wielkie opalone ciało onieśmielamnie.Zastanawiam się, jakie jest w dotyku.Szybko odpycham tę myśl ipróbując zapomnieć, że w ogóle przyszła mi do głowy, zmuszam się,żeby spojrzeć mu prosto oczy.Przecież wcale nie jest aż tak przystojny.Nie może być.Bum! Jego szczery wzrok uderza prosto w moje gardło,brzuch i jeszcze niżej.Cholera! Jest aż tak przystojny.Szybko chwytamścierkę i zaczynam polerować i tak już lśniący bar.Cholerne hormony.Próbuję się skupić na tym, że on przecież mówi rzeczy typu  musimy siędzielić" i  miłego dnia"  nie żebym kiedykolwiek słyszała, jakwypowiada te słowa, ale Amerykanie tak mówią, no nie? I toniekoniecznie szczerze.To naród fałszywych ludzi.I dlatego nie mogębrać jego słów poważnie.Ale.No cóż, wygląda na bardzo szczerą osobę.I od początku tak sięzachowuje.Muszę przyznać, że nie dostrzegłam w nim nic, co można byuznać za fałszywe.- Co porabiałaś, odkąd ostatni raz się widzieliśmy?  pyta.Naszczęście rozgląda się wokół i przestał już mi się przyglądać.Widać mojezachowanie nie tylko mnie wprawiło w zakłopotanie.Jestem niczymkrólik w świetle reflektorów  stoję, wpatrując się w niego i nie wiedząc,co robić.Szukam w pamięci jakichś ciekawych wydarzeń z minionegotygodnia.- Pojechaliśmy do Wenecji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •