[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podbiegła do drzwi, żeby go wpuścić.Jeszcze raz rzuciła okiem w stronę lustra iuśmiechnęła się z uznaniem.Carson włożył jasnobrązowe spodnie, koszulę we wzorki i luzny ciemnobrązowysweter.Ogolił się, a spod kowbojskiego kapelusza wystawały czyste włosy.Pachniał dobrąwodą kolońską i wyglądał tak apetycznie, że miała ochotę go zjeść.- Jak wypadłem? - zapytał niecierpliwie.Odsunęła się, żeby go przepuścić.- Wyglądasz bardzo ładnie - powiedziała półgłosem.- A ty wyglądasz tak wspaniale, że chyba cię zjem zamiast głównego dania.Szeroko się uśmiechnęła na myśl o podobnych planach.- Nabawiłbyś się wysypki.- Tak myślisz? - Rzucił kapelusz na krzesło i nagle w jego oczach pojawił się błysk.Wiedziała, o czym myśli i to ją przeraziło.Wyprzedziła go i szybko weszła do salonu.Nakryła już stół i postawiła szklanki z mrożoną herbatą.- Dopiero skończyłam - wyjaśniła.- Siadamy do stołu? Westchnął.- Chyba tak - powiedział, tęsknie spoglądając w jej stronę.Stała przy krześle, podczasgdy on już usiadł i rozkładał serwetkę.Odchrząknęła.Spojrzał na nią.- Coś nie tak z twoim gardłem?- Czekam, żebyś mi usłużył.- Przepraszam - powiedział i wstał.Wyciągnął krzesło, a potem wziął ją na ręce.- Wten sposób? - zapytał, sadzając ja na krześle.- Niezupełnie - szepnęła zaskoczona i rozbawiona.Zerknęła na jego usta i zapragnęła,by ją pocałował.Doskonale o tym wiedział, bo uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce.- To pachnie smakowicie - powiedział półgłosem, podczas gdy Mandelyn starała sięuspokoić bicie swojego serca.- Mam nadzieję, że będzie też tak smakowało - powiedziała.- Robiłam to wpośpiechu.Przez cały dzień byłam bardzo zajęta.- Ja też.- Jak czuje się twój byk? - zapytała, podając mu półmisek z potrawą.- Wyzdrowieje.Poczuł się lepiej po drugim zastrzyku.Biedak, szkoda mi go. - Wydawało mi się, że żałujesz bardziej krów - powiedziała, usiłując ukryć śmiech.Przyglądał się jej spuszczonej głowie, a ona nałożyła mu na talerz ziemniaki.- Przyjedz, kiedy powróci na pastwisko.Nauczysz się wtedy kilku rzeczy - powiedziałkąśliwie.Omal nie przewróciła szklanki z herbatą, a on roześmiał się głośno.- W porządku! Poddaję się! Nigdy nie zrobię z ciebie dżentelmena.- Zdenerwowałasię.- Jesteś okropnym człowiekiem.- Powinnaś częściej przebywać z Patty - zauważył.- Pokazałaby ci, co jest ważne wżyciu.To mój typ kobiety.I to jest cała prawda, pomyślała zdruzgotana.Patty doskonale do niego pasuje.Carsonmoże i pragnie Mandelyn, ale to Patty przemawia do jego umysłu i serca.- Położyłaś widelce do sałatki - zauważył.- Po co? Przecież jej nie ma.- Miałam zamiar dopiero ją zrobić - wyjaśniła.- Etykieta! - kpił.- Oszaleję, zanim zrozumiem to wszystko.Zbiór przepisów i zasaddla snobów.Po co się elegancko ubierać, skoro tylko chce się jeść? Kogo to obchodzi, jakimwidelcem?- Damy i dżentelmeni zwracają na to uwagę - powiedziała.- %7ładen ze mnie dżentelmen, prawda? - Westchnął.- Myślę, że nawet gdybym sięuczył tego przez całe życie, nie zachowywałbym się właściwie.- W końcu uda ci się - powiedziała cicho.Przyglądała się jego wyrazistej twarzy,widziała w niej siłę i stanowczość.Przeniosła wzrok na jego dłoń, przypominając sobie, jakibył delikatny, kiedy ją dotykał.Upuściła widelec, który upadł z hałasem na talerz.Zerwałasię, by go podnieść.- Czy ja cię denerwuję? - zapytał oschłym tonem.- - To dobre pytanie.- Nie jestem przyzwyczajona do goszczenia mężczyzn - przyznała.- Wiem o tym.Przyglądał się jej w swój szczególny sposób, więc denerwowała się jeszcze bardziej.W ciszy skończyli posiłek.Carson pomógł jej odnieść naczynia do kuchni.Nalegał, że po-może jej powycierać naczynia.Uśmiechnął się, widząc zakłopotanie Mandelyn.- Dobrze sobie radzę w kuchni - przypomniał.- Wiele lat temu musiałem się tegonauczyć, inaczej zginąłbym z głodu.Do mnie nie przychodzi kobieta, by przygotować mikolację.Popatrzyła na niego z zaciekawieniem.Zauważył jej pytające spojrzenie.- Tak, od czasu do czasu przychodzą w innych celach - powiedział miękko.- Jestem kowbojem, a nie świętym.Mam normalne potrzeby.Speszyła się, a on uśmiechnął się szeroko.Odwróciła wzrok.Czuła, jak drżą jej ręce.Nienawidziła samej siebie za swoją ciekawość.- Jesteś takim niewiniątkiem - powiedział półgłosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •