[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie będę jednak ukrywał, że tego typudziałanie niosło ze sobą sporą dawkę ryzyka.Jordan przyglądał się uważnie obydwu siedzącym przed nimmężczyznom i zastanawiał się usilnie, czy naprawdę znalezli się onitutaj przypadkowo i czy czasami nie jest świadkiem jakiegoś spisku.- Proszę mi powiedzieć, doktorze - zwrócił się do Parada.- Czywidział pan ostatnio doktora Lane? Próbowałem dzwonić do niegoprzez cały ranek, lecz.Wolfer przerwał mu, unosząc rękę.- Doktor Lane zmuszony był opuścić miasto z powodu pewnej, niecierpiącej zwłoki sprawy.Obawiam się, że nie będzie on uchwytnyprzez jakiś czas.- zachichotał i dodał: - Jeśli w ogóle kiedykolwiekbędzie.- Rozumiem - powiedział powoli Jordan, uśmiechając się kącikiemust, potem westchnął ciężko: - Obawiam się, że bierzecie mniepanowie za kompletnego idiotę.- Ależ skądże, panie Jordanie! - zaprotestował żywo doktor Parad.-Ciekaw jestem, jak pan się domyślił? Plan Juda Rikena był przecieżniemal doskonały.- Był - przez siedem lat.- Zdemaskowaliśmy go jednak - powiedział z satysfakcją Wolfer.-Znamy już wszystkie jego karty.Czas, aby prawda wyszła na jaw -spojrzał pytająco na Parada i zwrócił się do Jordana: - Wszystko, copanu teraz powiem, jest prawdą.Lecz proszę nie żądać ode mnie dowodów.Nie mogę, nie wolno mi ich panu pokazać.Czy zgadza siępan na to?- Obawiam się, że spóznił się pan nieco, Wolfer -uśmiechnął sięJordan.- Wiem już wszystko.- Wszystko? - Wolfer wytrzeszczył oczy.- Wszystko - Jordan skinął głową.- Począwszy od tego, kto jestprawdziwą matką mojego syna, a skończywszy na tym, ktonajprawdopodobniej włamał się do sejfu mojego teścia dziś rano -spojrzał na Wolfera z przekornym uśmiechem.- Może pan sobiezatrzymać te papiery, jeśli ma pan ochotę.- Riken spaliłbyje niechybnie, gdybym go nie uprzedził - wzruszyłramionami Wolfer, patrząc na Jordana z mimowolnym szacunkiem.-Jeśli udałoby mu się to zrobić, wszyscy znalezlibyśmy się w sytuacjibez wyjścia.- W sytuacji bez wyjścia? - Jordan potrząsnął głową.- Były przecież iinne dowody, które dawały nam przewagę - rozejrzał się niespokojniepo sali.- Czy to Natalia powiedziała panom, abyście spotkali się z namitutaj?- Z wami? - spytał doktor Parad zdziwiony.- Nie, mówiła tylko opanu - rzucił szybkie spojrzenie Wolfero-wi.Wolfer wydawał się być zaskoczony.- Dostałem jedynie wiadomość telefoniczną, przekazaną mi przezsekretarkę, żebym zjawił się tu o dwunastej, aby spotkać się z panem.Sądzę, że Natalia powinna tu się pojawić w porze lunchu.W tym momencie w drzwiach wejściowych pojawiła się kobiecasylwetka.Doktor Parad rozpoznał ją na pierwszy rzut oka i twarz musię zmieniła.- Francesca? Dlaczego nie jest pani w szpitalu? Przecież dopiero jutromieliśmy panią wypisać.Francesca opadła z ulgą na krzesło, rzucając swą dużą, skórzaną torbęna blat stołu.- To wszystko przez Natalię, doktorze.- Gdzie jest Natalia? - spytał Parad, nagle zaniepokojony.- Czywszystko z nią w porządku? Francesca skinęła głową.Azy pokazały się w jej oczach i aby jewytrzeć, sięgnęła po serwetkę.- Wszystko w porządku.Powiedziała mitylko, że nienawidzi pożegnań.A więc.- Francesca rozłożyła wrozpaczliwym geście dłonie.- A więc odjechała bez pożegnania.***W tym samym czasie w biurze Jud da Rikena rozpętało się prawdziwepiekło.Judd Riken, przyciskając słuchawkę ramieniem do ucha, usiłowałuspokoić rozwścieczonego klienta, grzebiąc jednocześnie nerwowo wpapierach, które Lisa i Carolyn znosiły mu wciąż z biurka Jordana.- Tak.Przyrzekam panu, że nakaz będzie wydany ponownie.Tak,jutro z samego rana - bąkał Judd do telefonu, aż nagle ze stertypapierów udało mu się wyłowić ten właściwy; odetchnął z ulgą.- Mamjuż go w rękach, panie Logan.Jutro rano, przyrzekam.Dopilnuję tegoosobiście.Lisa potrząsnęła gwałtownie głową, dając mu jakieś znaki i podsunęłamu pod nos notes Jordana, w którym zapisane były daty spotkań.- Och, to znaczy.Tak, oczywiście, zrobię to jeszcze dzisiaj.Tak, zachwilę.Do mnie, osobiście - Riken odłożył słuchawkę i wyrwał notes zrąk Lisy.- Natychmiast zadzwoń do Alana - powiedział szybko,przewracając nerwowo kartki.- Nic z tego nie rozumiem.Może udanam się choć część przełożyć na pózniej.Wbiegła Carolyn z nową porcją papierów.Judd krzyknął na niąpodniesionym głosem, którego obie sekretarki nigdy jeszcze od niegonie słyszały:- Gdzie, do diabła, jest Jordan? Kazałem ci przecież go znalezć!- Nie ma go tu - odpowiedziała bezradnie Carolyn [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •