[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na jego rozkaz zostali zabici ludzie, którzy.wiele dlamnie znaczyli.- Inni nihiliÅ›ci?- Tak.- WysypaÅ‚o siÄ™ jeszcze wiÄ™cej konfetti: żółte,czerwone, zielone i niebieskie.Nawet cynobrowe jak pÅ‚aszczTamsin.- KtoÅ› konkretny?Jego spojrzenie wypeÅ‚niÅ‚o siÄ™ nienawiÅ›ciÄ….- Co to paniÄ… obchodzi?Tamsin pochyliÅ‚a siÄ™ i przycisnęła do jego piersi palecwskazujÄ…cy tak mocno, że aż wygiÄ…Å‚ siÄ™ do tyÅ‚u.- ChcÄ™ usÅ‚yszeć prawdÄ™.I pan wie dlaczego.- Kiedy zostaÅ‚ zamordowany poprzedni car, byÅ‚emstudentem, tak samo jak inni.ZnaÅ‚em wszystkich, którzy wtedy stracili życie.-Czubkiem jÄ™zyka pogardliwie strÄ…ciÅ‚ konfetti z kÄ…cika ust.-JednÄ… z nich byÅ‚a moja narzeczona.- Julia - szepnęła Tamsin.- Matka Myszy.- SkÄ…d?. WzruszyÅ‚a ramionami.- ZgadÅ‚am.- I nie opowiedziaÅ‚a panu, gdzie ukryÅ‚a bombÄ™?- W tych sprawach nikomu nie wierzyÅ‚a.Mnie w każdymrazie nie.Wciąż.byÅ‚y popeÅ‚niane bÅ‚Ä™dy.NiezrÄ™czne pomyÅ‚ki.Wszyscy byliÅ›my wtedy tacy mÅ‚odzi.- BtÄ™dy takie jak ten, że nazwisko Julii znaleziono wmieszkaniu MikoÅ‚aja Iwanowicza?SkinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Przez caÅ‚y czas wiedziaÅ‚ pan, kim jest Mysz, prawda?Znów skinÄ…Å‚.- I mimo to traktowaÅ‚ jÄ… pan w taki sposób?- Julia byÅ‚a mojÄ… narzeczonÄ… - powiedziaÅ‚ ponuro.- AleMysz nie jest mojÄ… córkÄ….Tamsin coÅ› zaczęło Å›witać.- Może.nie, to nieprawda, co? To znaczy.MikoÅ‚ajaIwanowicza? On byÅ‚ ojcem?BaryÅ‚a siÄ™ nie odezwaÅ‚.Tamsin zaklęła.- Ona nie powinna siÄ™ o tym dowiedzieć, nie sÄ…dzi pan?Udamy po prostu, że pan mi o tym nie powiedziaÅ‚.- Bo i tego nie zrobiÅ‚em.Kobieta podniosÅ‚a siÄ™ z cichym westchnieniem, minęła goi podeszÅ‚a do szczeliny, wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ w ciemnoÅ›ci piwnicy zwinami.Wciąż jeszcze nie byÅ‚o znaku, że parasol wraca.MożerzeczywiÅ›cie wydarzyÅ‚o siÄ™ coÅ› nieprzewidywalnego.- Powinienem byÅ‚ skrÄ™cić kark tej maÅ‚ej bestii - wychrypiaÅ‚BaryÅ‚a.- To ona jest wszystkiemu winna.Gdyby Julia nie byÅ‚aw ciąży, nigdy by jej nie nakryli.Nie odwracajÄ…c siÄ™, Tamsin wyszeptaÅ‚a ósme sÅ‚owo.KlnÄ…cy tajniacy wciąż wypÄ™dzali ludzi przez drzwi obrotowe na bulwar.Dyplomaci grozili konsekwencjami iraportami do swoich rzÄ…dów.Dzieci kaprysiÅ‚y i pÅ‚akaÅ‚y.Wysoko postawione damy próbowaÅ‚y sÅ‚uchaćopryskliwych nakazów policjantów, nie tracÄ…c opanowania.I wszyscy, goÅ›cie, policjanci i obsÅ‚uga hotelowa, robili comogli, aby zignorować mordercze zimno, które spowijaÅ‚oAurorÄ™ niczym szczelny klosz i dopiero kawaÅ‚ek dalej napoÅ‚udnie, po drugiej stronie Newskiego Prospektu,odpuszczaÅ‚o nieznacznie.KtoÅ› popeÅ‚niÅ‚ bÅ‚Ä…d: dyrekcja hotelu, ponieważ policzyÅ‚a zamaÅ‚o goÅ›ci; policja, ponieważ myÅ›laÅ‚a, że ewakuacja nastÄ…pidużo szybciej i bez problemów; najbliżsi współpracownicycara, którzy zbyt pózno poinformowali wÅ‚adze o trasieorszaku.Pewne byÅ‚o tylko tyle, że ewakuacja hotelu siÄ™przeciÄ…gaÅ‚a.Car nie bÄ™dzie zadowolony.W tej przejażdżce, mimomrozu, towarzyszyÅ‚a mu caÅ‚a rodzina i chiÅ„ski wysÅ‚annik.Sytuacja, w której nie można byÅ‚o przeprowadzić ewakuacjituzina budynków wedÅ‚ug okreÅ›lonego harmonogramu,stawiaÅ‚a rzÄ…d rosyjski w zÅ‚ym Å›wietle.Tajniacy w holu wejÅ›ciowym Aurory wiedzieli o tym.Obawa przed konsekwencjami pobudzaÅ‚a dodatkowo ichnerwy i wÅ›ciekÅ‚ość.Wnet rozlegÅ‚y siÄ™ sygnaÅ‚y na koÅ„cu bulwaru.Orszak caraskrÄ™ciÅ‚ z PaÅ‚acu Zimowego w Newski Prospekt, minÄ…Å‚ katedrÄ™kazaÅ„skÄ… i zbliżaÅ‚ siÄ™ do Hotelu Aurora.Ziemia już drżaÅ‚a podsetkami kopyt.Sople lodu odrywaÅ‚y siÄ™ od rynien.Nawet Å›nieg nie zdoÅ‚aÅ‚ stÅ‚umić wstrzÄ…sów. Wibracje odczuwaÅ‚o siÄ™ wszÄ™dzie: w tunelu pod brukiem ina górze, w pustych korytarzach.ROZDZIAA, W KTÓRYM MYSZ SIGA DO CYLINDRAMysz i Eden pÄ™dzili korytarzem piÄ™tro niżej do pokojuTamsin.Kiedy dotarli do drzwi, spojrzeli na siebie.Dziewczynka kiwnęła do niego gÅ‚owÄ…, potem przycisnęłaklamkÄ™ i weszÅ‚a do Å›rodka.ChÅ‚opiec poszedÅ‚ w jej Å›lady izamknÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi.Przez zaciÄ…gniÄ™te zasÅ‚ony wpadaÅ‚y smugi nikÅ‚egozimowego Å›wiatÅ‚a.WarstwÄ™ chmur na niebie musiaÅ‚yrozjaÅ›niać promienie sÅ‚oÅ„ca, ale w Å›rodku nie bardzo byÅ‚o towidać.PoznaÅ‚a zarys cylindra na stole.LeżaÅ‚ tam jakzapomniana część garderoby.Czaru, który czuwaÅ‚ w jegownÄ™trzu, nie byÅ‚o wcale widać.Nic jej nie zaniepokoiÅ‚o, żadenwewnÄ™trzny gÅ‚os nie ostrzegaÅ‚ jej, żeby siÄ™ nie zbliżaÅ‚a.MógÅ‚ to być zupeÅ‚nie zwyczajny filcowy cylinder, zmiÄ™ty ipognieciony.%7Å‚adna rzecz, na którÄ… zÅ‚odziej popatrzyÅ‚by drugiraz.Erlen dotknÄ…Å‚ jej ramienia i wskazaÅ‚ na krzesÅ‚a ustawionedo góry nogami na ksztaÅ‚t gwiazdy wokół stoÅ‚u; także to, któredziÅ› rano Tamsin przyciÄ…gnęła do łóżka, znajdowaÅ‚o siÄ™ znóww pierwotnej pozycji.Aóżko byÅ‚o tak samo rozgrzebane, jakzostawiÅ‚y je wczesnym rankiem.Przedwczorajsza gazeta leżaÅ‚a rozÅ‚ożona na podÅ‚odze.Drzwi do Å‚azienki byÅ‚y otwarte na oÅ›cież, Mysz mogÅ‚a widziećsiebie i cylinder w dużym lustrze.CzuÅ‚a siÄ™ tak, jakbyobserwowaÅ‚a kogoÅ› innego, kto popeÅ‚nia brzemienny w skutkach bÅ‚Ä…d.NajchÄ™tniej krzyknęłaby do swojego odbicia wlustrze, żeby trzymaÅ‚o siÄ™ z daleka od magicznego cylindra i jaknajszybciej wzięło stÄ…d nogi za pas.Jej rÄ™ka drżaÅ‚a, kiedy wyciÄ…gaÅ‚a jÄ… nad stół.WnÄ™trzepogniecionego cylindra przysÅ‚aniaÅ‚ cieÅ„, ale wydawaÅ‚o siÄ™puste.0 wiele gorsze byÅ‚o to, co widziaÅ‚a w nim oczymawyobrazni: może z podszewki wyrosnÄ… zÄ™by, takie same jak nakraÅ„cach parasola; mogÅ‚yby zacisnąć siÄ™ na rÄ™ce i odgryzć jÄ… [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •