[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zaczął jeszczepracować.Nie miał pieniędzy.Emma patrzyła na niego równie tępym wzrokiem jak krowa.Tyle że krowa się nie rumieniła.- Mówił, że nie potrzebujemy pieniędzy - powiedziała zdławionym głosem.- Że niepotrzebujemy niczego poza miłością.- To bardzo do niego podobne - zauważył James.- To musiało się wydawać bardzoromantyczne… jego pierwszą praca i tak dalej.Co z tego, że musieliście zamieszkać wdzikiej północnej Szkocji i znosić warunki, do jakich nie byłaś przyzwyczajona? Mieliścieprzecież siebie nawzajem.- Przyjechaliśmy tutaj - powiedziała Emma, oburzona jego sarkastycznym tonem - żebypomagać tym, którym było o wiele gorzej niż nam.Ale pan nie może mieć o tym pojęcia.- To możliwe - przyznał James.- Jednak, jak widać, jeden z tych pokrzywdzonych biedakównie okazał zbyt wiele wdzięczności za tę pomoc.Biorąc pod uwagę fakt, jak potraktowałStuarta…- To nie była wina pana O'Malleya - przerwała Emma.Tak samo jak nie było winą lordaMacCreigh, że Clara… Emma zamilkła nagle, jakby jakaś niewidzialna ręka zakryła jej usta.Zapanowała długa cisza, słychać było tylko wycie wiatru.- Nie było winą lorda MacCreigh, że Clara co? - spytał łagodnie James.Wydawało mu się, że to, co Emma miała powiedzieć, było czymś niezwykle ważnym.Świadczył o tym wyraz jej twarzy.- Emmo, co się stało z narzeczoną lorda MacCreigh? - nalegał.Powiedziałaś, że uciekła zjego lokajem.Czy to wszystko? Czy jest coś jeszcze?Niewątpliwie było coś jeszcze.Widział, jak krew odpływa z jej twarzy.Emma doskonalewiedziała, że to nie była tylko sprawa zwykłej ucieczki.Nie chciała jednak podzielić się z nim tą wiedzą.Przynajmniej nie teraz.Emma już się nie rumieniła, była śmiertelnie blada.Spojrzała na niego wyzywającym wzrokiem.- Nie mam zamiaru teraz o tym mówić.Jestem zmęczona, pan pewnie też.Powinniśmywrócić do łóżek.Zobaczyła, że uniósł brwi, jakby zdziwiony jej ripostą.Hrabia Denham nie był, oczywiście,przyzwyczajony do tego, że ktoś go zbywa.Tym razem przyjął to ze zrozumieniem.- Chyba masz rację, Emmo.Noc nie jest dobrą porą na zwierzenia.Może doprowadzić do… -Emma zauważyła, że wbija wzrok w wycięcie jej koszuli, gdyż poły szlafroka Stuartarozsunęły się - różnych komplikacji.- Tutaj nie musi się pan obawiać żadnych komplikacji, lordzie Denham - odparła sucho,zbierając szlafrok na piersi.- Dobranoc panu.- Emmo? - James patrzył zdumiony na zamknięte drzwi sypialni.Co on takiego zrobił? Czymją rozgniewał? Dobry Hoże, ta kobieta miała równie wybuchowy temperament jak on sam.-Emmo?Nie było odpowiedzi.Emma słyszała jego nawoływania, ale postanowiła je zignorować.Komplikacje, prychnęła, wchodząc do swojego zimnego łóżka, nie zdejmując nawet szlafrokaStuarta.Komplikacje, też coś! Jakby był przekonany, że ona… przecież nie mógł myśleć, żeby ona…Nie przypuszczała, żeby Jamesa Marbury'ego kiedykolwiek spotkały jakieś komplikacje wzwiązku z kobietą.Czy jest taka, która mogłaby być jego warta? Tak doskonała istota chybanie istnieje.Emma mogła mieć tylko nadzieję, że James Marbury szybko opuści Faires.Zły losprześladował ją przez cały rok.Chyba może liczyć, że jej nadzieje się spełnią.To przecieżtylko jedna drobna rzecz.Emma nie tylko dlatego chciała się pozbyć Jamesa Marbury'ego, że irytowało ją jegoapodyktyczne zachowanie.Przede wszystkim chciała zapomnieć o tym, jak się czuła, kiedytrzymał ją tak blisko siebie, kiedy nie mogła złapać tchu, jakby przebiegła całą milę i drżała jak w gorączce.To okropne, że mężczyzna może być tak irytujący i jednocześnie tak bardzoatrakcyjny!Modlitwy Emmy nie miały zostać jednak wysłuchane.James nie miał najmniejszego zamiaruwyjeżdżać z Faires.Przynajmniej do czasu, aż się upewni, że wdowa po jego kuzynie znalazłasię w odpowiednich warunkach.To ciężka sprawa, pomyślał, kiedy człowiek chce się zaopiekować kimś, kto stanowczotwierdzi, że tego nie potrzebuje.James westchnął i sprawdził, czy nie powinien dołożyć dokominka.Nie chciał, żeby Louise zmarzła.Już i tak nie będzie mógł przez to zwierzę dobrzesię wyspać.A czeka go długi dzień.Musi przecież jutro zabić barona.14Przy ładnej pogodzie zamek MacCreigh wyraźnie było widać z miasteczka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]