[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego słowa otworzyły we wszystkich jakiś zawór.Zdawało się, że wszyscywstrzymywali oddechy, a jego pojawienie się pozwoliło im wypuścić powietrze z płuc.Wjednej chwili dziesięcioro paladynów odnowiło swoją trwającą od wielu wieków przyjazń.Pojawiły się uśmiechy, popłynęły łzy, zwłaszcza wówczas, gdy odkryto tożsamość Cyrusa iJuno.Była to radosna scena, która bardzo ucieszyła Gyla.Widok Darmuda Corila wprawiłgo w ogromne zdziwienie.Nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek coś takiego ujrzy.On,śmiertelnik, potrafił wyczuć pulsowanie potężnej magii, kiedy paladyni w końcu zjednoczylisię pod baldachimem Serca Lasu.Gdzie była jego matka?Tal bardzo chciał ją znów ujrzeć.Pochylił się nawet w stronę Torkyna Gynta, by o niązapytać, lecz z jakiegoś powodu odsunął się.Coś w zachowaniu ciemnego, wysokiegomężczyzny spowodowało, że postanowił zaczekać.Pewnie wkrótce sama się pokaże.Uznał,że pewnie zrywała kwiaty dla Lauryn, lub - co bardziej prawdopodobne - zioła na swojewywary.Uśmiechnął się, widząc obejmujących się paladynów.Gyl poczuł nagle, że tak wielema jej do powiedzenia.Teraz, kiedy umarł ojciec, ona była wszystkim, co mu pozostało.Onai Lauryn. Cenne królowe Tallinoru - pomyślał i się uśmiechnął.Zaczynał już pokonywaćstrach, który wszyscy wokół wciąż odczuwali.Wiedział, że Tallinor poradzi sobie zOrlakiem, a on ujrzy Lauryn na tronie przy swoim boku.Gyl nie potrafił powiedziećdlaczego, ale obraz ten uformował się w jego świadomości dokładnie w tej samej chwili, kiedy pojawił się Darmud Coril.*Tor obserwował wybuchy emocji podczas zjednoczenia paladynów.Stał nieruchomo,na uboczu, gdyż była to dla niego najlepsza metoda na opanowanie wewnętrznego chaosu.gdyż tylko tak potrafiłby opisać to, co czuje.Ponadto przez cały czas wzywało go cośnaglącego.Nie był pewien, co to takiego, ale było potężne, trącało go, próbowało zwrócić nasiebie jego uwagę.W jego głowie pojawiły się iskry Barw, jasne i oszałamiające.Przemówiłydo niego, ale odsunął je od siebie.Alyssa.Nie mógł znieść tej myśli.Serce powoli wykrwawi mu się na śmierć zpowodu jej utraty, ale dopóki ma siły, musi skupić się na Orlacu.Pózniej będzie czas naAlyssę i wykrwawianie się.jeśli było jakiekolwiek  pózniej.Pragnął poczuć tę samąradość, którą odczuwali paladyni, ale zamiast tego przepełniał go tylko smutek.To była jegowina, że wszystkie te wspaniałe dusze doznały tak wiele bólu i smutku.Stało się tak,ponieważ jego ojciec, Darganoth dał go światu, w którym wszyscy ci ludzie gotowi bylipoświęcić swoje życia.po raz drugi.Nieobecnym wzrokiem zauważył złotego szczeniaka, który kręcił się koło nógGidyona, gdy ten przedstawił się Rubynowi.Tor zle się czuł z myślą, że zawiódł swoje dzieci.Dwaj bracia, którzy nigdy wcześniej się nie widzieli, mieli za zadanie w jednej chwilizbudować więz i zaufanie, które ich połączy.Kto wiedział, co ich czekało? Kto wiedział, cobyło ich ostatecznym celem? Stojąca w pobliżu Lauryn już zapłaciła wysoką cenę w jegoimieniu.Chroniąc go, oddała najcenniejszą i najintymniejszą część siebie szaleńcowi.Napłynął gniew.Nie może się mu teraz poddać.Jeszcze nie.Najpierw wszyscy musząpoznać przyczynę jego smutku.Odezwał się po raz pierwszy.- Mamy złe wieści.- Wśród paladynów zapadła cisza.Tor przemówił na głos, aby Gylrównież mógł wszystko usłyszeć.Niepokoił się o króla.Alyssa była w końcu jego matką,choć to nie ona go urodziła.Sięgnął po rękę Lauryn.O nią również się bał.- Mój panie -powiedział, po czym odwrócił się ukłonił czcigodnie władcy Tallinoru.Gyl był zdumiony zachowaniem Gynta.On sam w tym miejscu i tych okolicznościachporzucił wszelkie myśli o dworskim protokole.W odpowiedzi skinął krótko głowąmężczyznie, który skradł serce jego matki.- Dziękuję.Czy mogę zapytać, gdzie jest jej wysokość? - Nie miał na celu zacieśniaćswoich więzi z nią, lecz jak chodziło o matkę, był bezradny, była królową i żoną jego ojca,Lorysa.Oboje byli jego rodzicami.Nie zamierzał pozwolić na to, by jej nieobecność pozostała niezauważona.Zgromadzeni przed nim ludzie poruszyli się nerwowo, usłyszawszyjego pytanie.Niezwykle błękitne oczy Torkyna Gynta wbijały się w niego.- To o tym chcę właśnie powiedzieć, panie - przyznał Tor.- Dobrze - odparł zmieszany Gyl.- Wezwij ją w takim razie.Bądzmy wszyscy razem.Wciąż się powtarza, że czas jest naszym wrogiem, a mimo to tracimy go tutaj na grzecznychrozmowach i wzruszających pojednaniach.Chyba musimy w końcu ustalić, co dalej?Ze zdumieniem ujrzał, jak Gynt pokręcił głową.- Nie, panie.%7ładnych planów.On przyjdzie sam, a wtedy my zareagujemy.Lauryn ponownie chwyciła króla za rękę i rzuciła spojrzenie Gidyonowi.Coś było nietak z matką.Była o tym coraz bardziej przekonana, gdyż wiedziała, że nie byłoby takiegopowodu, który miałby powstrzymać Alyssę przed ujrzeniem ich wszystkich w bezpiecznymschronieniu Serca Lasu.Czuła palący jej skórę kamień i łomoczące w piersi serce.Co to byłyza złe wieści?Oczy wszystkich zebranych spoczęły na Gyncie, który wziął uspokajający oddech.Przyleciał Cloot i usiadł na pobliskiej gałęzi.Bądz dzielny - szepnął ptak.- Tak, jak ona.Tor założył ręce, wyrzucił z głowy wszystkie zbędne myśli i rozpoczął swojąprzygnębiającą opowieść. 34.PRZEZNACZENIECzekają na nas - powiedział niespodziewanie Orlac.Skąd o tym wiesz?Mam swoje sposoby.Powiedz mi.Nie.- Ponownie spojrzał oczami Pelyssa w stronę Lauryn, widząc jej wielki smutek.A więc złe wieści.Usłyszała o odwadze swojej matki.Widział, że obok niej stoiwstrząśnięty i pobladły król.Kiedy wsłuchał się dobrze, słyszał gniew tallinorskiego władcyw reakcji na wieści, które właśnie mu przekazano.Dzięki złotemu szczeniakowi spostrzegłkolejną znajomą osobę, która stała obok Lauryn.Saxon.Kloek.Szósty.Pelyss węszył w kręgu złożonym z ludzi i wilczycy.Zastanawiał się, czy to zwierzę toCloot, czy Solyana.Była to ostatnia para, której nie znał.Wcześniej przyjrzał się ósemceludzi i z jakiegoś niewyjaśnionego powodu poczuł, że na ich widok szybciej bije mu serce.Stary Nanak, Strażnik, wspomniał kiedyś, że między miłością i nienawiścią jest cienka linia.Orlac w swojej furii nigdy nie rozumiał takich sentymentów, teraz jednak zaczynał jepoznawać.Wiedział, że Lauryn go nienawidzi, lecz może zarazem w jakiś sposób go kochała.I choć sam nienawidził paladynów - uwięzili go przecież na wiele stuleci - to również na swójsposób ich kochał.Podziwiał ich za odwagę i upór, a szanował za to, że tak zdecydowanie szli na śmierć.Na końcu magii, którą dysponował, znali jedynie ból i rozpacz, a mimo to gotowi byliponownie stawić mu czoła.Poczuł swojego rodzaju uniesienie na myśl o ich poświęceniusprawie i tych, których chronili.Tak, wierzył, że kocha ich za to poświęcenie.Zastanawiał sięze smutkiem, jak by to było, gdyby i jego ktoś kochał.Uznał, że pewnie nigdy się tego niedowie.Orlac zauważył, że Pelyss bał się wilczycy.Zastanawiał się nad tym, przyglądając sięmajestatycznemu sokołowi, który zawsze był w pobliżu.Skupił się, szukając przyczyn, dlaktórych szczeniak mógł się bać.Z pewnością nie była to zwykła wilczyca.Wiedział, że kiedyodpowiednio długo nad tym pomyśli, znajdzie odpowiedz. Na co czekamy? - syknął wuj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •