[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.321  Ależ zmarli mogą ci pomóc, synu!  zawołała. Jeden z nich, którypróbuje się właśnie z tobą połączyć, zna część odpowiedzi. Mbius? Musiałamówić o Mbiusie  pomyślał. Nie, nie on. Harry poczuł jej przeczący ruch głową. Ktoś inny, ktoś,kto znajduje się dużo bliżej ciebie.Tyle tylko, że niewiele z niego zostało, Harry.Nie usłyszysz go w tym wszystkim.Poczekaj, zobaczę, czy da się ich uciszyć.Cofnęła się, przemówiła do innych.Mentalny zgiełk szybko rozproszył sięi zapadła niezwykła cisza. Harry?  zabrzmiał słaby głos. Czy mnie szukasz?  zapytał nekroskop. Kim jesteś? Jestem niczym  westchnął tamten. Nawet nie kwileniem, nawet nieduchem.Tak, Harry, nawet zmarli z trudnością słyszą mój głos! Nazywam sięGeorge Vulpe, pięć lat temu, wraz z przyjaciółmi odkryłem zamek Ferenczego.Harry pokiwał głową. Zabił ciebie, prawda? Zrobił więcej, niż tylko to  jęknął tamten głosem słabszym niż szelestsuchego, martwego liścia. Zabrał mi życie, ciało, nie pozostawił.nic! Nawetmiejsca spoczynku.Keogh czuł, że to jest bardzo ważne. Czy możesz wytłumaczyć?  zapytał. Rozmawiałem z niejednym Zirrą w Miejscu Wielu Kości  powiedziałGeorge Vulpe. Kiedy Ferenczy leżał w urnie, to oni właśnie żywili go i odna-wiali jego siły własną krwią.Ale ja byłem inny.Miałem tylko trzy palce u dłoni!Harry odetchnął głęboko. Więc to byłeś ty! On ma moje ciało  podjął znowu tamten. A ja nie mogę spocząć.Nawieczność. Czym on był?  chciał wiedzieć Harry. To znaczy, jak sobie ciebieprzywłaszczył, wyprowadził z twojego ciała? Moja krew wyciągnęła go z urny.Byłem synem jego synów, z klanu Zirrów.Ale nie wiedziałem o tym.Tylko moja krew wiedziała. Wyszedł z urny?  naciskał Keogh. Jako esencjonalne sole? Moja krew go przekształciła  odrzekł Vulpe.Harry potrzebował pomocy, by zrozumieć.Zdjął zasłonę z Faethora. Niech cię cholera, Keogh!  wściekał się bezcielesny wampir. Cicho!  krzyknął Harry. Wytłumacz, co ten człowiek mówi.Faethor znał historię Vulpego. A czy to nie oczywiste? Janosz przedsięwziął środki ostrożności.Kiedyzredukowałem jego mózg i jego wampira do prochów, zawsze wierni Zirrowieukryli go w sekretnym miejscu, aż do czasu, kiedy mógł przeprowadzić tę.tę322 metempsychozę.Ale nie był to po prostu transfer umysłu.Pijawka Janosza po-wstała z prochu.Samo to stworzenie weszło do tego właśnie ciała! I teraz.Keogh znowu go zamknął. George  powiedział  dziękuję za pomoc.Nie wiem, co dobrego z tegodla mnie wyniknie, ale w każdym razie dziękuję.Jedyną odpowiedzią stało się westchnienie, szybko przechodzące w nicość.Harry walczył uporczywie, by wydobyć się ze stanu nieświadomości.Kiedyjuż prawie mu się to udało, nadszedł Mbius. Harry  krzyczał uczony. Mamy to! Sądzimy, że mamy to!Wszedł do umysłu nekroskopa. Czy jesteś gotowy! Nigdy nie byłem bardziej gotowy  odpowiedział Harry. To nie o to chodzi  powiedział Mbius. Chodzi o to, czy jesteś przy-gotowany mentalnie? Przygotowany mentalnie? Harry.Mogę otworzyć te drzwi.Tam, w środku, jest inny wszechświat.Harry, nie chciałbym, żeby wessał cię twój własny umysł. Wessał?  Keogh potrząsnął głową. Nie nadążam. Patrz.czy rozwiązałeś mój problem? Problem?  Raptem Harry poczuł, jak kipi w nim gniew. Twój pie-przony problem? Kiedy miałbym mieć czas, twoim zdaniem, na rozwiązywaniepieprzonych problemów? Harry, otwieram te drzwi.teraz!Nekroskop nic nie poczuł. Udało się?  zapytał z niepokojem. Tak, udało się  odetchnął Mbius. I jeśli masz równania, będzieszmógł zrobić resztę. Ale ja nie czuję żadnej różnicy. Otworzę więc następne drzwi!Ostry ból przeszył umysł nekroskopa i.Harry obudził się.Zimny płyn paliłmu twarz, dostał się do gardła.Wywoływał kaszel.Alkohol.Z pewnością łatwozamieniał się w ciało lotne.Parował, spowijając wszystko wokół w migocząceobłoki.Nekroskop z najwyższym wysiłkiem oparł się na rękach i kolanach, starałsię nie wdychać wyziewów, które wznosiły się do przewodu kominowego, bezpo-średnio nad jego głową.Klęknął w niecce czy zagłębieniu wyciętym w twardej skale.Pomyślał, żemusi znajdować się w samych trzewiach zamku, w samym podłożu skalnym.Przyprzeciwległej ścianie, skąd grubo ciosane schody prowadziły na wyższe poziomy,wstał.323 Janosz wysoko w górze trzymał płonącą żagiew, a jego szkarłatne oczy odbi-jały jej blask.Wargi w ohydnym uśmiechu odsłoniły potworne zęby. Więc obudziłeś się, nekroskopie  powiedział Janosz. To dobrze.Chciałem, żebyś poczuł ogień, który uczyni ciebie moim na zawsze!Popatrzył na pochodnię w swym ręku, a następnie na podłogę.Harry podążyłśladem jego wzroku, na płytkie koryto czy kanalik, wyżłobiony w skale.Harry rzucił się ku krawędzi płytkiego basenu.Taplał się w płynie, chwycił zabrzeg i podciągnął się.W uszach dzwięczał mu obłąkany śmiech Janosza.Zoba-czył, jak ten powoli opuszcza żagiew. Mój problem, Harry!  krzyczał Mbius w histerycznym przerażeniu.Keogh zwalczył strach.Wyobraził sobie serię liczb, instynktownie przekłada-jąc obwody na średnice:Intuicyjny talent matematyczny, wreszcie mu przywrócony, dokonał reszty. Kim jestem?  zawył Mbius, gdy ogień pochodni Janosza dotknął płyn-nego lontu. Zwiatłem!  wykrzyknął głośno Harry. Czymże innym możesz być?Tylko światło rozchodzi się z taką prędkością od niczego do średnicy 744 000 milw ciągu dwóch sekund!Ogień syknął, przebiegł przez całą podłogę groty jaskrawo-niebieskim pło-mieniem. Jakie światło?  Mbius zawołał jak oszalały. Byłeś niczym, zanim nastałeś  krzyczał Harry. Dlatego.jesteś Zwia-tem Pierwotnym! Tak  Uczony radował się w umyśle Harry ego. A mym zródłem byłokontinuum Mbiusa! Witaj znowu, Harry!Ekrany zajarzyły się w umyśle Keogha w tym samym momencie, kiedy nieckaprzekształciła się w piekło.Zatykający dech w piersiach żar rozszedł się z językabłękitnego ognia, który buchnął wprost w komin nad głową.Płynny ogień opalił324 Harry emu włosy i twarz, ubranie zajęło się płomieniem.Trwało to może jednądziesiątą sekundy, zanim Keogh nie przedstawił sobie drzwi Mbiusa i nie rzuciłsię w nie.Wiedział, dokąd iść.Wywołał drugie wrota i wypadł z kontinuum.Okopcony,poparzony, ale żywy.%7ływy jak nigdy przedtem.Pełen uniesienia i więcej niżuniesienia.Janosz przekonał się, że Harry Keogh jest niezwyciężony.Nekroskopuszedł.Wampir zastanawiał się, czy wróci i kiedy, i jakie to przerażające Moceprzywiedzie z sobą.Wspiął się po schodach.Minął niższe partie splątanych podziemi zamku, byw końcu wynurzyć się w masywnie sklepionym pomieszczeniu.Stały tam urny,słoje i lekythoi.I nagle.ujrzał przed sobą Harry ego, Bodrogka i pozostałychTraków.Janosz cofnął się i przycupnął przy ścianie. Jesteś prochem!  warknął na Bodrogka i wyciągnął palec.Ogromny przy-wódca Traków wraz z dwoma swoimi wojownikami rzucił się w sklepione wrotainnego pomieszczenia, ale trzeci uwiązł w podmuchu dewokacji. OGTHROD AI F, GEB L EE HYOG SOTHOTH, NGAH NG AI YZHRO!  wyrecytował Janosz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •