[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani jeden, ani drugi nie miałochoty na ten ognisty trunek, ale ostentacyjnie zaczęli go są-czyć i rozkoszować się jego doskonałością.Odchodząc, Anto-nia obrzuciła ich podejrzliwym spojrzeniem, a gdy była już wdrzwiach kuchni, Brunetti zauważył, że odwróciła się w ich279 stronę, jakby chciała sprawdzić, czy nie wylewają trunku dobutów. Czy coś jeszcze wiadomo o jej życiu prywatnym?  spy-tał szczerze zaciekawiony Brunetti. Jest bardzo skryta.Mam w Nowym Jorku znajomego,który razem z nią studiował.Oczywiście na Harvardzie.Kon-tynuowała studia w Yale.Potem wyjechała na Tajwan, a na-stępnie do samych Chin.Należała do grona pierwszych arche-ologów z Zachodu, których tam wpuszczono.To było chyba w1983 albo 1984 roku.Kiedy znalazła się na Tajwanie, miałajuż za sobą pierwszą książkę. Jest taka młoda, a już tyle dokonała. No właśnie.Ale jest naprawdę bardzo dobra.Antonia dumnie przeszła obok nich, niosąc kawę do są-siedniego stolika.Gdy Brunetti zaczął pisać ręką w powietrzu,dając jej znak, że prosi o rachunek, kiwnęła głową. Mam nadzieję, że te informacje choć po części okażą siępożyteczne  powiedział z przekonaniem Padovani. Też na to liczę  odparł Brunetti.Wolał nie ujawniać, żetak naprawdę są dla niego zupełnie nieprzydatne, tak jak wolałnie ujawniać, że obie kobiety po prostu go zaciekawiły. Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz jeszcze czegoś potrze-bował  rzekł Padovani i dodał:  Moglibyśmy znowu spotkaćsię tutaj.Ale jeśli do tego dojdzie, masz zabrać ze sobą dwóchnajroślejszych policjantów, żeby mnie bronili przed.A, si-gnora Antonia  gładko zmienił temat, gdy kelnerka podeszłado stolika i położyła przed Brunettim rachunek. Zostaliśmywspaniale ugoszczeni i mam nadzieję, że wkrótce znowu tuprzyjdziemy. Efekt tego pochlebstwa zaskoczył Brunettiego.280 Po raz pierwszy tego popołudnia signora Antonia obdarzyłaich promiennym uśmiechem, który wyrażał czyste zadowole-nie, a przy tym ujawnił głębokie dołeczki w kącikach ust idoskonałe, lśniące uzębienie.Taktyczne zagrywki krytykawzbudziły zazdrość Brunettiego, który stwierdził, że mogąokazać się przydatne przy przesłuchiwaniu podejrzanych. Rozdział 21Pociąg intercity wolno jechał groblą, która łączyła Wenecjęz lądem stałym, i wkrótce w oknach po prawej stronie ukazałysię przemysłowe okropności Marghery.Brunetti zachował sięjak człowiek, który nie potrafi powstrzymać się przed dotyka-niem bolącego zęba językiem, i nie odwrócił wzroku od lasudzwigów i kominów fabrycznych ani od smrodliwych wyzie-wów unoszących się nad laguną i płynących ku miastu, z któ-rego wyjechał.Tuż za Mestre przemysłową pustynię zastąpił widok go-łych zimą pól, co i tak niewiele poprawiło ogólny wygląd kra-jobrazu.Po katastrofalnej suszy tego lata zboże wciąż stało napolach, ponieważ ich nawodnienie okazało się zbyt kosztow-ne, a rośliny były zbyt wypalone słońcem, żeby je skosić.Pociąg przyjechał zaledwie z dziesięciominutowym opóz-nieniem i Brunetti punktualnie przybył na umówione spotka-nie z lekarzem, którego gabinet mieścił się w nowoczesnymbudynku, opodal uniwersytetu.Brunetti, wenecjanin z urodze-nia, nawet nie pomyślał, żeby skorzystać z windy, i wszedł poschodach na trzecie piętro.Gdy otworzył drzwi gabinetu, zo-baczył pustą poczekalnię i biurko, za którym siedziała kobietaw białym fartuchu. Dottore zaraz pana przyjmie  powiedziała, nawet nie282 pytając, kim jest.Czyżby to było widoczne gołym okiem? pomyślał nie po raz pierwszy.Doktor Treponti był niski i schludny; miał krótką czarnąbrodę i piwne oczy, które za grubymi szkłami okularów wy-glądały na lekko powiększone, a do tego okrągłe, naprężonepoliczki jak wiewiórka ziemna i mały brzuszek jak torbacz.Widząc Brunettiego, nie uśmiechnął się, ale podał mu rękę.Wskazał stojące przed biurkiem krzesło, poczekał, aż gośćusiądzie, i dopiero wtedy zajął swoje miejsce. Co chciałby pan wiedzieć?  zapytał.Brunetti wyjął z kieszeni małe, oficjalne zdjęcie dyrygentai pokazał je lekarzowi. Czy to ten mężczyzna przyszedł do pana z wizytą i podałsię za Austriaka?Doktor wziął do ręki fotografię, przez chwilę się jej przy-glądał i oddał ją komisarzowi. Tak, ten. Dlaczego chciał się z panem widzieć, dottore? Skoro zajęła się nim policja, a on nie nazywa się HilmarDoerr, może wreszcie powie mi pan, kto to jest.Brunetti był zdumiony, że ktoś, kto mieszka we Włoszech,mógł nie słyszeć o śmierci Wellauera. Powiem panu, gdy dowiem się, co pan o nim wie stwierdził krótko.Zanim lekarz zdążył zaoponować, dodał: Nie chcę, by ta wiadomość rzutowała na to, co pan mi powie. To nie jest sprawa polityczna?  upewnił się lekarz.Wjego głosie dało się wyczuć głęboką podejrzliwość, którą tylkoWłosi mogą wyrazić w takim pytaniu. Nie, to nie ma nic wspólnego z polityką.Ma pan mojesłowo.283 Nawet jeśli wartość tego towaru wydała się lekarzowi wąt-pliwa, przyjął to zapewnienie i otworzył brązowy skoroszytleżący na biurku. Recepcjonistka zrobi panu kopię  powiedział. Bardzo dziękuję, dottore. Jak już wspomniałem, przedstawił się jako Hilmar Doerri powiedział, że jest Austriakiem i mieszka w Wenecji.Ponie-waż nie posiadał włoskiego ubezpieczenia zdrowotnego, zgło-sił się do mnie jako prywatny pacjent.Nie miałem powodu munie wierzyć. Jednocześnie przeglądał leżące przed nim no-tatki, sporządzone na papierze w linię i staranne, co Brunettimógł stwierdzić, choć patrzył na nie z odwrotnej strony. Powiedział mi, że miesiąc wcześniej zaczął mieć kłopotyze słuchem, i prosił, żebym go zbadał.To było. Doktorwrócił do pierwszej strony i spojrzał na datę. Trzeciego li-stopada.Wykonałem rutynowe badania i stwierdziłem znacznąutratę słuchu, tak jak przypuszczał pacjent. Uprzedził pyta-nie Brunettiego i dodał:  Oceniłem, że wynosi ona jakieśtrzydzieści do czterdziestu procent.Nie mogłem zrozumiećtylko jednego  pacjent twierdził, że kłopoty ze słuchem po-jawiły się nagle, miesiąc wcześniej, i że przedtem ich nie miał. Czy tego rodzaju zaburzenia często występują u ludzkiw jego wieku? Powiedział mi, że ma sześćdziesiąt dwa lata.Czy i tojest nieprawdą? Jeśli pan mi powie, ile naprawdę miał lat,będę mógł udzielić rzetelnej odpowiedzi. Siedemdziesiąt cztery.Doktor Treponti znowu wrócił do pierwszej strony, prze-kreślił stare dane i wpisał nowe. Sądzę, że w zasadzie niczego to nie zmienia.Uszkodzenie284 pojawiło się nagle, a ponieważ nastąpiło w tkance nerwowej,było nieodwracalne. Jest pan tego pewien, dottore?Lekarz zignorował to pytanie i mówił dalej: Zważywszy na charakter zaburzenia, powiedziałem mu,żeby przyszedł za dwa tygodnie.Powtórzyłem wówczas bada-nia i stwierdziłem, że uszkodzenie słuchu powiększyło się,także w sposób nieodwracalny. Jak bardzo się powiększyło? Powiedziałbym. zaczął i spojrzał na wykres z wyni-kami badań  że o kolejne dziesięć procent.Może trochę wię-cej. Czy mógł pan jakoś mu pomóc? Poradziłem mu, żeby zaczął nosić któryś z tych now-szych aparatów słuchowych.Miałem nadzieję.w zasadziebardzo nikłą.że to mu pomoże. I pomogło? Nie wiem. Jak to? Więcej do mnie nie przyszedł.Brunetti zaczął liczyć w myślach: druga wizyta miała miej-sce, gdy próby opery były już zaawansowane [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •