[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatni dotarł na ląd Geoffrey Lambert.Posapując z wysiłku,usiadł na rozgrzanym piasku.Odpocząwszy nieco, powiedział:- Trochę wyszły z wprawy, to prawda.Za mało ćwiczą.Myślę, że nim Nieustraszony" zostanie naprawiony, odzyskająw pełni dawną formę.- Tak pan sądzi? - Riordan przestał się uśmiechać.Słowa starszego pana rozgniewały go nie na żarty.- A jeżeli nie będą w formie? Jeżeli zginą? Co wtedy? Będziemy grzebać kolejnych Lambertów? Myślałem, że przynajmniej pan, Geoffreyu Lambercie,okaże tyle zdrowego rozsądku, aby wytłumaczyć tym nierozważnym niewiastom, jak szaleńczy i absurdalny jest ich pomysł.Oczy Ambrozji rozbłysły gniewem.- Przypominam ci, kapitanie, że jesteś gościem w domutych niemądrych kobiet.Zamachał jej wskazującym palcem koło nosa.- A ja ci przypominam, Ambrozjo Lambert, że jestem tutajz własnego wyboru.I zostanę tak długo, jak mi się spodoba.Stary Newton stanął między nimi.- Nie czas teraz na kłótnie, kapitanie.Panienka jeszcze nieochłonęła po walce.Miała dziś rano niełatwe zadanie.wiczyłaz wprawnym zawodnikiem.- Zwrócił się do Ambrozji.- A ty, panienko, nie zatrzymuj kapitana.Ma dużo pracyprzy remoncie Nieustraszonego".Zamierzała coś odpowiedzieć, ale Newton tylko pokręciłgłową i popatrzył na nią wymownie.Zrozumiała to spojrzenie.Od dzieciństwa wiedziała, że nie należy się z nim spierać, gdyspogląda na nią w ten sposób.Bez słowa zacisnęła usta i odwróciła się, aby podjąć z ziemiporzuconą szpadę.Następnie, w ślad za siostrami, ruszyła plażąw stronę domu.Riordan stał i odprowadzał ją wzrokiem.Nadal wszystko sięw nim gotowało ze złości.Nie mógł się jednak oprzeć wrażeniu,że widok jej pupy w obcisłych spodniach jest w równym stopniu odpowiedzialny za podwyższoną temperaturę jego krwi, jakich niedawna sprzeczka.Była najpiękniejszym marynarzem, jakiego widział w życiu.Kiedy odwrócił się, zobaczył, że dwaj starsi mężczyzni obserwują go w milczeniu.Bez słowa zawrócił i odszedł.- Gdzie jest Ambrozja, pani Coffey? - Odświeżony po kąpieli Riordan zdecydował się raz jeszcze podjąć próbę przemówienia do rozsądku upartej dziewczynie.- W salonie, kapitanie.- Dziękuję.Czy byłaby pani tak uprzejma i przysłała tamprzez Libby trochę piwa?- To chyba nie jest dobry pomysł, kapitanie.One piją właśnie herbatę.Może pan chce.Zaniechała protestu, ponieważ się oddalił.Wzruszyła ramionami i zadzwoniła na służącą.I tak się zaraz dowie, że Ambrozja nie jest sama.Riordan wszedł do salonu i zatrzymał się na progu; siostrymiały gości.- Przepraszam panie.Sądziłem, że jesteście same.Ambrozja w pierwszej chwili spojrzała na niego groznie, alewidząc rozjaśnioną twarz Edwiny Cannon, postanowiła się trochę zabawić.- Proszę, wejdz, Riordanie.Jestem przekonana, że nasze sąsiadki z przyjemnością porozmawiają z kimś, kto zwiedził tyleinteresujących miejsc na świecie.- Nie miałem zamiaru przeszkadzać.- Odwrócił się i zobaczył, że za jego plecami stoi Libby, trzymając w ręku tacęz dzbanem i kuflami.- Oto piwo, kapitanie Spencer.- Minęła go i postawiła trunek na bocznym stoliku.Widząc jego wahanie, Ambrozja podeszła i ujęła go za ramię.- Riordanie Spencerze, pozwól, że ci przedstawię EdwinęCannon i jej matkę.Uśmiechnął się z przymusem.- Miło mi poznać panie.- W młodszej kobiecie rozpoznałosobę, która na dziedzińcu kościelnym po mszy za dusze Johnai Jamesa Lambertów głośnym zachowaniem starała się zwrócićna siebie uwagę otoczenia.- Kapitanie - Edwina poklepała ręką miejsce na kanapieobok siebie - proszę, niech pan usiądzie i opowie nam o tychwszystkich fascynujących miejscach, które pan zwiedził.Udał, że nie zauważył jej zapraszającego gestu.Nalał sobiepiwa i stanął przy kominku.- Większość moich podróży wcale nie była interesująca.- Nie może być nic nudniejszego niż życie w Land's End.- Edwina wygięła kapryśnie usta.- Proszę, kapitanie.Niechpan nam opowie, jak wygląda świat poza Kornwalią.- Wyciągnęła rękę.Riordanowi nie zostało nic innego, jak tylko ująć jąi usiąść między Edwiną a jej matką.- Czy był pan w Indiach?- Owszem.- Pociągnął łyk piwa i zdecydował się.Dobrze,wezmie udział w tej grze.Filuterna mina Ambrozji zaważyła najego decyzji.W stylowej jasnoróżowej sukni wyglądała nadzwyczaj elegancko.Lśniące włosy związane z boku głowy opadały wdzięcznie naramię i pierś.W dłoni trzymała filiżankę z herbatą.Herbata.Miał ochotę parsknąć śmiechem.Te same dłoniejeszcze kilka godzin temu dzierżyły ciężkie koło sterowe.Siostry Ambrozji wyglądały równie ponętnie.W niczym nieprzypominały teraz mokrych urwisów, choć brudne i zmęczone,brnęły dziś rano przez wodę do brzegu.Domyślał się, że spotkanie z Edwiną i jej matką musiało imbyć bardzo nie w smak.Z min trzech sióstr wynikało, że wizytasąsiadek była niespodziewana i że bardzo musiały się śpieszyć,aby wystąpić przed gośćmi odpowiednio ubrane i uczesane.Zwrócił się uprzejmie do Edwiny.- Indie na pewno by się pani spodobały, panno Cannon.Tofascynujący kraj, pełen wielkich kontrastów społecznych i ekonomicznych.Na ulicach roi się od lektyk, w których siedzą bogaci radżowie.Siłą pociągową są ramiona służby.Na każdymkroku spotyka się sprzedawców handlujących jedwabiami i różnymi delikatesami.Z bazarów unoszą się zapachy ciężkich korzennych przypraw.Twarze pięknych kobiet są zawoalowane,by oko obcego mężczyzny nie skaziło ich pożądliwym spojrzeniem.- Ogromnie panu zazdroszczę, kapitanie.- Edwinauśmiechnęła się doń uwodzicielsko.- Czy dotarł pan równieżdo Nowego Zwiata?- Owszem.- Przechylił się do tyłu, wyciągając długie nogii krzyżując je w kostkach.Edwina przysunęła się bliżej, tak by otrzeć się ramieniemo jego ramię.Kiedy zobaczył charakterystycznie zwężone oczyAmbrozji, uśmiechnął się szelmowsko.Jeżeli w taki sposóbchciała się na nim zemścić, to on może postąpić podobnie,a w dodatku wykorzystać sytuację na swoją korzyść.- Muszę się pochwalić, że brałem udział w bitwie morskiejz Holendrami, w której zdobyliśmy dla Anglii ich kolonię NewNederland.Po zwycięstwie nadaliśmy jej nową nazwę.Obecnieta ziemia nazywa się New York.- Naprawdę, kapitanie? - Opowieść sprawiła wrażenie nawet na matce Edwiny.Siedząca naprzeciwko niego, po drugiej stronie, Ambrozjawyprostowała się.Dlaczego jej o tym nie opowiedział? Możedlatego, pomyślała z żalem, że nigdy go o to nie pytała.Nieinteresowały jej sprawy z jego przeszłości.Była tak zaabsorbowana własnymi problemami, że nie miała czasu zastanawiać sięnad przeżyciami Riordana Spencera.Edwina dotknęła jego ręki.- Jakie to wspaniałe.A co pan myśli o Nowym Zwiecie?- To nadzwyczajny kontynent.Dziki i bardzo piękny.Chciałbym tam jeszcze kiedyś popłynąć.Myślę, że za jakiś czasdorówna Anglii i Francji.- Pan chyba żartuje, kapitanie.Słyszałam, że jest to zupełniebarbarzyńska kraina.Nie ma tam śladu cywilizacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]