[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobrze.Spróbujmy więc. 120 RUTH LANGANAle jeśli tylko będziesz miała dosyć, bądz ze mnąszczera.- Wyciągnął po raz wtóry rękę.- Umowastoi?- Stoi - odparła, tym razem wiedząc już, co ją czeka.Stała chwilę, drżąc niespokojnie, po czym pobiegłaza nimi, wołając:- Pa, Brittany, zobaczymy się jutro! - Pod nosemdodała: - Także z twoim zbzikowanym tatusiem. ROZDZIAA SMY- Nie podobają mi się te czujniki.Nie odbierająwłaściwie sygnałów.Spróbujmy przesunąć je trochę naprawo.Thad podszedł do robotnika, który stał na drabinie,a następnie odwrócił się zirytowany, że ktoś mu przeszkadza.Tymczasem za nim stała Heather, która ciągnęła wózek z Brittany.Niepotrzebnie się zdenerwował.Rozciągnął usta w uśmiechu.Dziewczynka wypełzła z wózka i podbiegła do ojca, który natychmiast porwał ją w ramiona, za co z kolei doczekał się serii buziaków.- Umm.- Pocałował ją w policzek.- Wreszcie cośmiłego w tym dniu.A co ty robisz z Heather w stajni?- Heather powiedziała, że mogę pogłaskać konia- wyjaśniła dziewczynka, patrząc pytająco na ojca.-Głaskałeś kiedyś konia, tatusiu?~ Bardzo dawno temu.- To chodz z nami.Postaw mnie, bo koń pomyśli,że jestem dzidziusiem.Thad spełnił prośbę córki z uśmiechem. 122 RUTH LANGAN- Chodz, tatusiu.- Brittany złapała go za rękę.Thad zerknął ponad nią na Heather, która właśniedotoczyła się do nich z wózkiem.- Mam nadzieję, że nie wybieramy się z wizytą doDiabla - odezwał się ściszonym głosem.- Mówiłam ci, że lubię ryzyko, ale to nie znaczy,że jestem głupia.- Zmiejąc się głośno, ruszyła przodem i otworzyła przed nimi jeden z boksów dla koni.- Brittany, to jest Lucy.- Dlaczego nazywa się Lucy? - spytała dziewczynka, cofając się na widok dużego zwierzęcia.- Bo jest ruda.Heather i Thad wymienili uśmiechy, zdając sobiesprawę, że mała nie zrozumie żartu.Heather podniosła Brittany i zbliżyła się do klaczy.Klacz stała nieruchomo, zupełnie jakby wyczuwała, żedziecko się jej boi.- Jaka miękka - zaśmiała się Brittany, dotknąwszykońskiej sierści.- Zobacz, tatusiu.Thad posłusznie położył dłoń obok dłoni córki.- Taa, jest naprawdę mięciutka, żabko.Brittany zapomniała już o strachu.- Mogę na niej usiąść? - zapytała.- Niech zdecyduje twój tata - odparła Heather.W tej samej chwili zobaczyła, że zrobiła Thadowikłopot.Szepnęła mu na stronie:- Lucy jest bardzo delikatna, nawet nie drgnie.Dajęci na to moje słowo. ZAKAAD Z HAZARDZIST 123Thad skinął zatem głową, chociaż wątpliwości gonie opuściły.Na szczęście jest tu i może w razie czegowłączyć się do akcji.- Dobrze, żabko.No to hopla! - Zabrał córkę z rąkHeather i posadził ją na grzbiecie klaczy.Tak jak obiecała Heather, klacz stała nieruchomo.Brittany za to szalała z zachwytu.- Będę mogła na niej jezdzić, kiedy urosnę?- A chciałabyś? - spytał Thad.- Uhm.- Dziewczynka szeroko otworzyła oczy.Była podekscytowana.- Heather powiedziała, żejezdzi na koniu.Ja też chcę jezdzić, jak będę duża.Thad wziął ją z powrotem w objęcia i pocałowałw policzek.- Mam nadzieję, że jeszcze trochę z tym poczekasz.- Z czym, tatusiu?- Z tym, żeby być duża.Brittany zdziwiła się.- Dlaczego?- Dlatego, że bardzo cię lubię taką, jaka jesteś.-Przekazał dziewczynkę w ręce Heather.- Dziękuję, żepozwoliłaś mi pogłaskać konia, ale muszę już wracaćdo pracy.Kiedy Heather oddalała się, ciągnąc wózek z Brittany, Thad usłyszał jeszcze, jak jego córka oznajmiauroczyście:- Jak dorosnę, będę policjantem, jak tatuś. RUTH LANGAN124Odpowiedz Heather przyniósł mu powiew wiatru.- To bardzo pożyteczne zajęcie.Dzięki policjantommożemy się czuć bezpiecznie.- Ale chcę też jezdzić na koniu, tak jak ty - dodaładziewczynka.- No to może zostaniesz konnym policjantem, będziesz wtedy cały dzień pracować na koniu.Heather ciągnęła wózek przez łąkę w kierunku potężnego domu.Skąd ona zawsze wie, co powiedziećmałej? - zdumiał się Thad.%7ładne z tysiąca i więcejpytań, którymi zarzucała tę kobietę jego córka, nie byłodla niej głupie ani trywialne.Poświęcała Brittany naprawdę dużo czasu.Słuchała jej pilnie i rozmawiałaz nią.Znajdowała czas, żeby spełnić najmniejszą prośbę dziecka, zaspokoić jego ciekawość.Thad nie przypominał sobie, by Brittany była kiedykolwiek dotąd tak szczęśliwa.Spadł mu z serca jakiściężar, poczuł się o niebo lepiej.No tak, pomyślał, marszcząc brwi.Nie chciał siędo czegoś głośno przyznać.Wolał wierzyć, że zawdzięcza owo poczucie lekkości wyłącznie dziecku.Alternatywa - a był nią fakt, że to opiekunka córki, z którąspędzał coraz więcej czasu, jest zródłem owych pozytywnych uczuć - była dość niewygodna.To był wyjątkowo paskudny dzień dla Thada.Wcześnie rano wezwano go na posterunek, musiał wyrwać córkę z głębokiego snu i ubrać ją, na wpół śpiącą. ZAKAAD Z HAZARDZIST 125Z wdzięcznością oddał dziewczynkę pod opiekę Heather, która zdołała paroma ledwie słowami uspokoićją, przygotowując jednocześnie śniadanie składające sięz płatków, owoców i soku.Kiedy Thad wpadł zobaczyć się z córką podczaslunchu, była roześmiana i świergotała wesoło, jakbyświat pozbawiony był wszelkich trosk.Dla niego zaś przeżycie tego dnia do końca stanowiło nie lada wysiłek.Denerwował się, że system alarmowy na ranczu jest niedoskonały.Zadbał przecieżo zainstalowanie monitorów i zaangażował profesjonalnych ochroniarzy, których zadaniem była troskao bezpieczeństwo mieszkańców tego domu, wciąż jednak miał pewne zastrzeżenia, i to zarówno w stosunkudo sprzętu, jak i do ludzi.Ludzie, choćby i najlepiej opłacani, z czasem takczy owak stają się nieostrożni.Urządzenia bywają często zależne od warunków pogodowych, a także od takbanalnej rzeczy, jak zużyta bateria.Wiedział, że niema to wpływu, lecz i tak się denerwował.Marszcząc czoło, przebiegał w myśli listę spraw,którymi chciał się jeszcze zająć.Miał znajomego, któryzrezygnował z pracy w policji w San Francisco, bypoprowadzić własną agencję ochrony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •