[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedzże, Bobolo, nie piękna to wdzięczność? Bodaj piękna, ale nierozumna i bez pożytku mówił Bobola i rozśmiał się. Cochcesz? Gotówem ją nazwać heroiną51, ale właśnie przez to na żonę nie stworzona, a ty siębez miary rozmiłowujesz i głowę tracisz.Zamilkł Talwosz, ale wcale nie okazywał, żeby był przekonanym. Teraz odezwał się po namyśle pozwól mnie słowo rzec.Czy ja się kocham wniej, czy nie, to moja rzecz, ale ten sam mam sentyment dla królewnej, co ona.Albo się toserce nie rozdziera, patrząc na tę nieszczęśliwą panią? Takiego rodu dziecię, królów córka,wnuczka, prawnuczka, królów siostra i królowych, dziś sierota, opuszczona, sama jedna,biedna tak, że dla kawałka chleba srebra musi potajemnie zastawiać.Albo to nie okropna po-myśleć o jej losie! Gdy na którego z nas biedaków, pospolitych ludzi, padnie takie nieszczę-ście, toć jeszcze! Ale pomazańców bożych dziecko! W takim osieroceniu, pod taką dolą cięż-ką! Nie powinniśmyż wszyscy się ująć za nią, a choćby ginąć dla niej! Tęgiś przerwał Bobola. My, my! A cóż my możemy, choćbyśmy i poginęli? E, e! wyrwało się Talwoszowi. My, my! Toć przecie szlachta jesteśmy, a w kró-lestwie tym coś znaczymy.Ani ty, ani ja nic nie zrobimy, ale trzeba budzić i nawoływać.Pa-nowie senatorowie klucze trzymają, my pięści mamy. O ho, ho! zakrzyknął Bobola. Daleko idziesz! Pleć tylko tak, pleć, i królewnie sięprzysłużysz, i sobie. Nie może być, ażeby sprawiedliwości nie było na świecie! wołał Talwosz rozgo-rączkowany. Czekajmyż na nią! A tymczasem królewna Anna, bez opatrzenia, głodem niechaj mrze i ze wstydu, że jąponiewierają! wykrzyknął Talwosz. Cóż tu się dziwować, że dziewczyna głowę traci,patrząc na to! Mnie się też wnętrzności burzą.Porwał się Talwosz i żywo po izbie biegać począł. Trzeba radzić! Nic nie pomoże.Bobola się ironicznie uśmiechał. Gdyby cię ksiądz podkanclerzy Krasiński do rady wezwał rzekł niezle by było,ano, wątpię, żeby mu to na myśl przyszło.Talwosz stał zadumany ponuro. Patrzajże odezwał się, jakby żarciku Boboli nie dosłyszał lada dzień stąd choregokróla wywiozą do Tykocina52 lub Knyszyna53 Bóg wie, dokąd; cóż się naówczas z królewnąstanie? W Warszawie pozostać, gdy tu powietrze albo już przyszło, albo jutro nadejdzie, nie-podobieństwo, bo to wyrok śmierci na nią.Dokądże wyjedziemy i o czym? Nie wiem odparł Bobola ale mi się widzi, że ani ty, ani ja, ani piękna Dosia Za-głobianka, choćby latała do pana Karwickiego, do %7łalińskiego, do podczaszego nawet, nieuczynimy nic.Na to trzeba większej siły.Więc po co się rwać?Talwosz zwątpiwszy, ażeby towarzysza przekonał, tchnął piersią całą i rzucił się z impe-tem wielkim na swój tarczan.Bobola z wolna wstał, poszedł do dzbana wody sobie nalać, napił się, wąsy otarł i nic niemówiąc, legł także na posłanie.W komnacie ogień, jakby czekał na to, przygasł zupełnie i karmazynowe tylko węgle spodpopiołu jak rubiny świeciły.51h e r o i n a (z grec.) bohaterka52T y k o c i n miasto na Mazowszu, nad Narwią; zawdzięcza swój rozwój szczególnejopiece Zygmunta Augusta, który tu często przebywał53K n y s z y n miasteczko w pobliżu Białegostoku; był ulubionym miejscem pobytuZygmunta Augusta, który zmarł tu 7 lipca 1572 r.20Gdy z rana wstawszy, Talwosz się ubrał i wyszedł się około dworu rozpatrzeć, ranniejsząjeszcze od siebie Dosię Zagłobiankę znalazł już stojącą w progu, na rozmowie z ochmistrzy-nią i starą sługą królewnej %7łalińską.Szeptały obie, tak smutne mając twarze, iż Talwoszowina myśl przyszło spytać, czy się co złego nie stało.Dosia Zagłobianka, cała czarno ubrana, alew smutnej tej odzieży tak cudnie piękna, iżby ją nikt za sługę nie wziął, ale za wysokiegorodu panią, z pańską też dumą nosiła strój ten skromny i ubogi.Po dniu dopiero ta piękność, o której sobie wczoraj rozpowiadali Bobola z Talwoszem, wcałej swej świetności się okazywała.Czarnowłosa, czarnooka, biała, ale z odcieniem jakimśpłci brunatnym, świeża, rysy miała nadzwyczajnej czystości i wielkiego wdzięku, chociaż cośw nich niemal męskiego, zuchwałego, dziwnego w tak młodym dziewczęciu uderzało.Dumnabyła i wyzywająca, jakby nieustannie bronić się była zmuszoną.Twarzyczka zawsze piękna,pod naciskiem myśli i uczuć mieniła się co chwila i była w ciągłym ruchu, to się rozpogadza-jąc, to zachmurzając na przemiany.Kibić, włos bujny, rączka i nóżka, wszystko odpowiadałoobliczu.Zdawała się jakąś przebraną księżniczką, tak wybitnie arystokratyczną miała po-wierzchowność, chociaż się nie starała o nią.Talwosz, na którym czyniła wrażenie istoty jakiejś wybranej, stawał się przy niej pokor-nym i nieśmiałym, choć mu zwykle na energii nie zbywało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]