[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy może rodzeÅ„stwo napozór mniéj do siebie nie byÅ‚o podobne, a jednak wÄ™zeÅ‚ krwi, który Å‚Ä…czyÅ‚ bardzo lekkomyÅ›lnegokawalera z kobiétÄ… smutnÄ…, poważnÄ…, zasÅ‚ugujÄ…cÄ… na spółczucie i szacunek doÅ›wiadczonemi i zniesionemi mężnie zawody wÄ™zeÅ‚ ten krwi, w dwu niby bardzo różnych postaciach, dawaÅ‚ siÄ™ dojrzéć w pewnych wspólnych obu cechach, przy bliższémbadaniu.Idealna, poetyczna Eliza, zbrojÄ…ca siÄ™ chÅ‚odem i obojÄ™tnoÅ›ciÄ… od posÄ…dzenia o serce gorÄ…ce i temperament żywy, miaÅ‚atakie jak brat porywy ku życiu, ku jego sÅ‚odyczom nieznanym.Nie kosztowaÅ‚a nigdy szczęścia, bo mąż, z którym los jÄ… zwiÄ…zaÅ‚, byÅ‚ brutalem i sÅ‚ynÄ…Å‚ jako najzepsutszy z ludzi, jako cynikobrzydÅ‚y.Rozpustnik zmierziÅ‚ jéj rozpustÄ™.Mimo-to zetkniÄ™cie z nim nie pozostaÅ‚o bez wrażenia, bez skutku: nabawiÅ‚ociekawoÅ›ciÄ… tego wszystkiego, co widziaÅ‚a ohydnie sprofanowaném.SÅ‚ynęła mÅ‚oda wdowa z chÅ‚odu i surowoÅ›ci, ale życie, którego niesmaki tylko spiÅ‚a zamÅ‚odu, dopominaÅ‚o siÄ™ u niéj prawswoich.Nie wierzyÅ‚a w miÅ‚ość, a pragnęła gorÄ…co kochać i być kochanÄ….Zimna dotÄ…d, gdy widokiem Wiktora zostaÅ‚a w niepojÄ™ty sposób rozbudzonÄ…, przekonawszy siÄ™ że czÅ‚owiek ten czyniÅ‚ na niéjwrażenie, któremu oprzéć siÄ™ nie mogÅ‚a w piérwszéj chwili zapragnęła uciekać.Trwoga opanowaÅ‚a jÄ… niezmierna, jakbynowego nieszczęścia przeczucie.Po wieczorze u księżny, gdy jeszcze mocniéj przekonaÅ‚a siÄ™, że ten czÅ‚owiek zagadkowy ma nad niÄ… jakÄ…Å› wÅ‚adzÄ™ nagle,jakby sama potrzebowaÅ‚a siÄ™ tém zwiÄ…zać, zmusić do odjazdu, powiedziaÅ‚a bratu, iż postanowiÅ‚a Rzym opuÅ›cić.Nazajutrz jednak, gdy Ferdynand oczekiwaÅ‚ już na stanowcze rozkazy, mowy o tém nie byÅ‚o.ZupeÅ‚nie czém inném zajÄ™ta, zdawaÅ‚a siÄ™ unikać w rozmowie koniecznoÅ›ci potwierdzenia wczorajszego postanowienia.Brat,z bardzo wielu wzglÄ™dów, wcale siÄ™ téż nie kwapiÅ‚ z przypominaniem wczorajszéj rozmowy.DziwiÅ‚o go tylko, że może poraz piérwszy w życiu znalazÅ‚ siostrÄ™ jak gdyby w sprzecznoÅ›ci samÄ™ z sobÄ….Przy obiedzie byÅ‚aroztargniona, nieswoja.Po powrocie z niefortunnéj wyprawy do tratoryi piÄ™knéj Pepity, wieczorem znalazÅ‚ Ferdynand siostrÄ™ siedzÄ…cÄ… z książkÄ… przybalkonie, bladÄ… i zamyÅ›lonÄ….Ferdynanda uderzyÅ‚a zmiana, jaka siÄ™ dawaÅ‚a widziéć dobitnie w usposobienia Elizy.ZwyklenieporuszajÄ…ca siÄ™ niczém, obojÄ™tna, milczÄ…ca, cierpliwa, niedozwalajÄ…ca po sobie poznać wewnÄ™trznych wrażeÅ„ byÅ‚a terazrozgorÄ…czkowanÄ…, niecierpliwÄ…, rozdrażnionÄ…, a siliÅ‚a siÄ™ napróżno to utaić.Zobaczywszy wchodzÄ…cego brata, rzuciÅ‚a zaraz książkÄ™ i zaczęła siÄ™ przechadzać po pokoju. WidziaÅ‚eÅ› kogo? zapytaÅ‚a, witajÄ…c go i badajÄ…c oczami. SpotkaÅ‚eÅ› siÄ™ z kim? nie wiész czy bÄ™dzie u nas kto dziÅ›wieczorem?Pytania to byÅ‚y niezwykÅ‚e, nigdy bowiem wprzód pani Eliza nie pożądaÅ‚a goÅ›ci; wolaÅ‚a samotność, czÄ™sto siÄ™ nawet nanatrÄ™tów skarżyÅ‚a. Z naszego towarzystwa nie spotkaÅ‚em nikogo odparÅ‚ brat, poziéwajÄ…c Z jednym tylko tym dziwakiem WiktoremwidziaÅ‚em siÄ™, no, i z poetÄ…, który mu towarzyszyÅ‚. A! podchwyciÅ‚a, żywo zwracajÄ…c siÄ™ ku bratu pani Eliza. Gdzież spotkaÅ‚eÅ› tych panów? Przypadkiem, przechodzÄ…c okoÅ‚o lichéj garkuchni, w któréj niespodzianie ich spostrzegÅ‚em dodaÅ‚ z uÅ›miéchem panFerdynand. Ten artysta czy nie artysta upatrzyÅ‚ tam sobie bardzo Å‚adnÄ… dziéweczkÄ™, którÄ… pewnie za model sobie wybraćmusiaÅ‚.UÅ›miéchnÄ…Å‚ siÄ™ zÅ‚oÅ›liwie, dwuznacznie i w téj chwili, spojrzawszy na siostrÄ™, dostrzegÅ‚ pÅ‚omieÅ„ na jéj twarzy, który przypisaÅ‚niewÅ‚aÅ›ciwemu swemu wspomnieniu o dziéwczynie.Siostra zwykle za najmniejszÄ… nieprzyzwoitość mocno go karciÅ‚a.Teraz jednak przystÄ…piÅ‚a do niego z ciekawoÅ›ciÄ…. MiaÅ‚am siÄ™ ciebie spytać rzekÅ‚a. Ten dziwak, ta zagadka, ten któś niby artysta, jak ci siÄ™ zdaje, kto to może być?Wszystkich nas intryguje, a ty go bliżéj znasz.Wczoraj u księżny. Wczoraj byÅ‚ jakby zamaskowany dokoÅ„czyÅ‚ Ferdynand. Takim go jeszcze nie widziaÅ‚em. Przepraszam ciÄ™ przerwaÅ‚a mu bardzo gorÄ…co i tonem niezwykÅ‚ym siostra. PiérwszÄ… razÄ…, gdy tu do nas wszedÅ‚ wtym stroju dziwacznym, wydaÅ‚ mi siÄ™ jakby zamaskowany; ale wczoraj byÅ‚ wÅ‚aÅ›nie jakby w swoim naturalnym stanie.Co ty o nimsÄ…dzisz? mów! To nie jest artysta, nie, to czÅ‚owiek z naszego Å›wiata i z naszych stron
[ Pobierz całość w formacie PDF ]