[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż możesz tego dokonać.Wstań i zetnij Drzewo.Masz w sobie siłę.Uwierz.Twójwysiłek nie będzie nadaremny.Troyden zakaszlał, a szkło w piersi dzgnęło go jak nóż.Oddychał z trudem, wszystko gobolało i nic nie wyglądało tak prosto, jak chciałby Pan Szkarłatna Szklanka.- Fajnie bracie, ale na pewno, to mam trzy dziury w klacie i odmę płucną.Raczej nic ztego.- I część mocy Rubinowego Człowieka.Spróbuj z niej skorzystać.- Dzięki, Obi Wan.Oświeć mnie tylko, jak.Bo chyba midichloriany mi się zacięły.Olbrzym wstał, złożył dłonie jak do modlitwy i ukłonił się głęboko.- Jesteś wielkim i dzielnym wojownikiem.Sam odnajdziesz w sobie zródło siły.To twojezadanie.Odchodzę teraz z dumą i radością.Nie powinienem cię rozpraszać.Walka z tobą tobył wielki zaszczyt.Nikt z mego ludu od wieków nie doznał potężniejszej przemiany.Mojawdzięczność nie ma granic.Niech Słoneczny Wędrowiec obdarzy cię mocą.Wierzę, że ci siępowiedzie, bracie.- To naiwny z ciebie koleś, panie Spock - wyszeptał Harlows.Wydawało mu się, że zamknął oczy tylko na moment, ale gdy je otworzył, poRubinowym Człowieku pozostał tylko odłamek szkła w jego piersi.* * *Wstać i zrąbać Drzewo.Aatwo powiedzieć.Mniej więcej tak, jak wiśta wio!.Kiedy szklany palec ma się w płucu i parę otworów w klacie, w ogóle niełatwocokolwiek przedsięwziąć.Lecz Troy Zwycięski, Troy, nadzieja smutnej ludzkości, po prostu nie umiał odpuszczać.Takie było jego osobiste przekleństwo.Przegrywanie lub poddawanie się nie leżało w jegonaturze.Tak po prostu.Co nie znaczy, że było rozumne.O nie.Nie było, ni chuja.Ale pókioddychał, choć oddychał z trudem, miał zamiar się pozbierać.Więc próbował wziąć się wgarść.Skląć odmę płucną.Tak przygadać dziurze pod obojczykiem, żeby się zamknęła.Powyzywać od ostatnich pęknięte żebra.I podnieść się.I zniszczyć tę pieprzoną jabłoń.Znajdz w sobie siłę, Luke.Znajdz, albo zdechnij.Choć prawdopodobne wydawało się raczej to drugie.Usiąść.Na razie usiąść.Metoda krok po kroku.Usiąść to już jakiś sukces.Bolało.A ktoś obiecywał, że nie będzie? Nie udało się za pierwszym razem.Nie udałoza drugim.Ale trzeci okazał się przełomowy.Jacob Troyden Harlows dzwignął się do pionu.Hosanna! Anielskie pienia.Siedział natrawie, blady jak Nosferatu, rzężąc niczym popsuta fisharmonia, z dłońmi dociśniętymi dopiersi i kretyńskim palcem sterczącym ze środka, lecz jednak siedział.Jedna trzecia akcji zanami.Teraz trzeba było uklęknąć.Nie, zaraz wstawać.Jasne, że nie.Co za dużo, to za dużo.Zadrogo.Za słabo.yle.Pomalutku.Teraz musiał poruszać się pomalutku, jak starzec.Nieważne, byle do przodu.Pokiwamy się nieco, popłaczemy i wywindujemy się na kolana.I niech nikt nie gada, żesię nie da.Wszystko się da.Byle po cichońku.Teraz, właśnie teraz, na kolanach, należało sięgnąć po siekierę.Nie pózniej.W żadnymwypadku nie pózniej.Wtedy trzeba by się było schylić.Niewykonalne.Schylić oznaczałopaść na ryj i definitywnie zakończyć rozgrywkę.Lepiej być przezornym, bo przezornym być warto.A zatem fanfary, rycerz sięga potopór.Drżyjcie smoki, czy co tam jeszcze.Blady Troyden ma w rękach broń.Troyden zPalcem w Płucu ujmuje w prawicę siekierę.Zpiewają bardowie, damy mdleją, królowie łapiąsię za korony.Lancelot się chowa ze wstydu.Teraz zaś nadchodzi najlepsze.Wstawanie.Na nogi.Bez upadku.Bez potknięcia.Bez umierania.Duże wyzwanie.Ale patrzcie tylko!Publika szaleje, menedżerowie wyciągają, podnoszą plansze z napisem: Aplauz! , sypiąsię kaskady oklasków, brzmi ogólne alleluja ! Muzyka gra!Jacob Troyden Harlows, bohater galaktyki, jakby kto zapomniał, dzwiga się do pionu.Gratulacje, Harlows.Całym sercem jesteśmy z tobą.Kochamy cię, tak przy okazji.Boże, co za emocje! Zbawca, zataczając się, plując krwią, dysząc, chwytając za palec wpłucu (bo palec mam w mym środku), idzie, zatacza się, podąża, zmierza, kuleje, ciągnie kuDrzewu.Z siekierą w osłabłych dłoniach.Z siekierą, przypominamy na wszelki wypadek.To się nie uda.To się udać nie może.A jednak pada cios.Potężne, znamienne łup! w podstawę pnia.Ach! Ostrze odbija się, lecz przecież powstaje rysa!Rysa właśnie.Szczerba.Zlad.Rzaz.Karb.Odprysk.Więc jesteśmy w domu.To cholerstwo daje się zrąbać.Haj-ho! Doubble decker! Walcz, bracie! Walcz! Oczy wszechświata są na ciebieskierowane!Więc sierżant Harlows walczy.Robi to, co potrafi najlepiej.To, do czego goprzygotowywano przez wiele lat.Ma przesrane, ale nadal walczy.Panie i panowie! To się nazywa finał!Siekiera tłucze o pień.Zmęczone serce żołnierza tłucze o żebra.Które podda siępierwsze?Emocje sięgają zenitu.Drzewo trzeszczy.Krew płynie.Oddech rzęzi.Topór pracuje.Niedobrze.Jeśli chcesz wysiać SMS-a na Idra Drewnianookiego, wciśnij 666.Jeśli na Troydena Harlowsa, po prostu ściśnij kciuki.Och, Boże, co za starcie!Drzewo, to Drzewo, zaczyna się chwiać! Kto by pomyślał?! Któż by przypuścił?Zakłady już pobrane i nie są przychylne dla naszego dzielnego wojownika.Co to, to nie.Ale czarny koń biegnie do mety.Bo Drzewo się kołysze.Chwieje.Och, Jezu nawysokościach! Ono się chwieje!A u podstawy powiększa się wyrwa, szczelina, dziura! SMS na 666 wielce pożądany!Głosujcie, panie i panowie! Podkręćcie rozgrywkę.Inaczej już za chwilę Chief Petty OfficerHarlows zgarnie pulę.Tak! Pień się pochyla! Skłania ku ziemi.Pada.W przerażeniu otwierają się, cuchnąc,brocząc sokiem, upiorne pąki.I krzyczą.Wrzeszczą ze strachu, wykrzywione, umęczone,drżące usta, pyski, paszcze, otwory gębowe, dzioby.Boże, co za ryk! Oszalały, agonalnyokrzyk konającego Drzewa!Zło.Smutek.Rozpacz.Ohyda.Degeneracja.Groza.Beznadzieja.Okrucieństwo.%7łal.Odraza.Przekleństwo.Ból.Gniew.Leją się wszędzie.Płyną ze zranionego pnia.Zalewająduszę.Płaczą.Wyją.Desperują.Nie da się tego znieść! Nie da słuchać!Krew krzepnie, mózg zamiera, serce szaleje, limfa paruje.Drzewo krzyczy!Drzewo krzyczy, a Troyden Harlows rąbie.Umiera, lecz rąbie.Taka szkoła.Taki charakter.Taka zaciekłość.Rąbie.Siekiera zagłębia się w czarny pień.Bez praktyk w Wisconsin.Bez odpowiedniegoprzygotowania.Niefachowo.Ale Drzewo drga.Słania się.Chyli.Upada.Proszę państwa! Upada definitywnie!Leży.Cichnie.Nie lamentuje.Nie klnie.Leży na ziemi, martwe i ciche.Och, co za aplauz! Nieistniejąca publika mdleje z emocji! Nasz bohater wypuszcza zdłoni stylisko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]