[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Motywowanie innych spala, powoduje wyczerpanie sił,które są potrzebne do przezwyciężania realnych trudności.A cała pracai tak przeważnie kończy się wycofaniem osoby, którą próbowaliśmyprzekonać czy zdopingować.Jak odróżnić: kiedy warto kogoś „brać na hol", a kiedy lepiej jest go zostawić na poboczu?Jeszcze o braniu na holMotywację trudno indukować, trudnoprzekonać kogoś nieprzekonanego.Jakby było dobrze, gdyby zawsze udawało się tak zmotywować ludzi,żeby dzięki temu niezmiennie dochodzić do wyznaczonego celu.Alenie jest to takie proste.Gdy postawione zadanie jest bardzo trudne, ekstremalne, wiele zależy od umiejętnej zewnętrznej motywacji, ale - stetyalbo niestety - najważniejsza jest motywacja wewnętrzna.Trudno jąw krótkim czasie wywołać.Oczywiście zawsze są wyjątki od reguły, alemoje doświadczenia nauczyły mnie sceptycyzmu w tej sprawie.Kiedyw kimś dojrzeje decyzja, żeby wycofać się z przedsięwzięcia, raczejnie warto próbować tej decyzji odwrócić, bo i tak prowadzi to tylkodo coraz większych kłopotów.Dotyczy to zwłaszcza dużych, niestan-dardowych projektów.Nie przypominam sobie takiej sytuacji, żeby ktoś zrezygnowałz udziału w projekcie, a potem mimo wszystko odzyskał wewnętrznąmotywację.A przynajmniej to bardzo rzadkie wyjątki.Dlatego bez-pieczniej dla projektu jest uszanować czyjąś decyzję, jeśli została jużpodjęta, niż na siłę kogoś holować.Motywację trudno „indukować",trudno przekonać kogoś nieprzekonanego.Poziom motywacji wypływaz wielu życiowych doświadczeń, nie da się tego zmienić od ręki.Próbywywołania motywacji często tylko ugruntowują w kimś przekonanie,że nie da rady.Ta osoba na każdym argument, że warto iść do celu,znajdzie kontrargument, że nie warto.Ma to zły wpływ na moralecałej wyprawy, szczególnie w małym zespole.Ale w większym zespolepodważanie celowości dążenia do celu również niepotrzebnie zużywaenergię pozostałych osób.Chętnie nauczyłbym się, jak zmieniać motywację w krótkim czasiei każdego, kto zrezygnuje, doprowadzić do celu, ale na podstawie moich188wszystkich dotychczasowych doświadczeń sądzę, że na ogół kończysię to źle dla całego przedsięwzięcia.Gdybyśmy podczas wyprawy nabiegun północny tych ludzi, którzy zrezygnowali na starcie, ciągnęlidalej wbrew ich wewnętrznej woli, podsuwając różne argumenty, np.działając na ambicję (spektrum możliwych działań jest w takich przy-padkach bardzo duże), gdybyśmy więc ciągnęli ich dalej za sobą, mo-głoby to zakończyć się nawet wypadkiem.Pamiętam, że jedna z tychosób, dziewczyna, spaliła sobie włosy od prymusa jeszcze przed wy-ruszeniem.Można tylko wyobrażać sobie, co mogłoby się dziać dalej.Ludzie zdemotywowani najłatwiej i najczęściej popełniają błędy.Tomogą być banalne sprawy, choćby zacięcie się nożem przy przygoto-wywaniu śniadania.Jeśli ktoś idzie wbrew sobie, we wszystkim szukapotwierdzenia dla swojego negatywnego nastawienia albo boi się, żezaraz stanie się coś, co właśnie pokaże, że nie warto się starać.Powo-duje to gorszą koncentrację i przez to większą możliwość popełnianiabłędów.Taka osoba mniej jest skoncentrowana na zadaniu, a w więk-szym stopniu na problemach motywacyjnych.Motywowanie innychma swoją granice, poza którymi staje się nieefektywne.Praca włożonaw tę motywację obraca się przeciwko projektowi.Zamiast wzmacniaćwyprawę, osłabia ją i wystawiana ryzyko porażki.Osłabia dwojako, bo z jednej strony traci naszą energię na wzmacnianie motywacji zniechę-conych osób, a po drugie często podważa podstawy przedsięwzięcia,wciąż kwestionowane przez zdemotywowanych uczestników.Gdy widzę, że w fazie przygotowań osoba, która na początku dekla-rowała chęć udziału w projekcie i miała - wydawało się - wystarczającąmotywację, nagle zaczyna piętrzyć trudności, bo tu jej coś nie gra, tutaj nie ma czasu, a tam coś jej wypadło, aż w końcu rezygnuje z udziałuw projekcie, zawsze wtedy się cieszę, mimo iż dla wielu ludzi odejścieuczestnika to zły znak.Cieszę się, że ta osoba rezygnuje, bo lepiej, że dzieje się to jeszcze przed wyruszeniem niż żeby miało wyjść na jawpóźniej i prowadzić do komplikacji.Wiem, że łatwiej jest zapełnić tęlukę, która pojawia się przed startem, niż walczyć z oporem osoby,która z jakichś powodów straciła motywację albo ma po prostu innepriorytety.190Tak było w przypadku wyprawy „Wisła': Jednym z jej filarów byłaLiv Arnesen.Cała idea opierała się na jej pomyśle przepłynięcia Wisłykajakiem.Jeśli mogę powiedzieć o sobie, że byłem jednym z filarówwyprawy, z całą pewnością Liv była drugim.Wszystko było dobrze,dopóki poruszaliśmy się na poziomie ogólnych idei, dopóki wymienia-liśmy maile na temat wyprawy.Jeszcze gdy Liv przyjechała do Polski,wszystko wyglądało tak, jakby było na najlepszej drodze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]