[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to było prawdą, że Traveler sypiał zle, Talita powtarzała to sobie, patrząc naniego, gdy golił się w porannym słońcu.Jedno pociągnięcie, drugie, Traveler wpodkoszulku i spodniach od piżamy gwizdał La Gayola, po czym wołał na cały głos:  Muzyko, melancholijna strawo nas, którzy żyjemy miłością , i odwracając się patrzyłznacząco na Talitę: właśnie tego dnia Talita skubała kaczkę, w pełni szczęścia, bopióra wychodziły jak złoto, a kaczka miała wyraz poczciwy, rzadko spotykany u tychnieboszczyków pełnych pretensji, o oczach przymkniętych i niewidocznej kresceczegoś jakby światło między powiekami.Nieszczęsne zwierzaki.- Dlaczego tak zle sypiasz, Manu?-  Muzyko! me. Ja? yle? W ogóle nie sypiam, skarbie, spędzam noce namyśleniu o Liber penitentialis, wydanie Macroviusa Basca, którą zabrałem parę dnitemu doktorowi Feta, korzystając z nieuwagi jego siostry.Zwrócę mu ją, jak amen wpacierzu, musi kosztować kupę forsy.Liber penitentiaUs, co też ludziom przychodzido głowy!- A co to jest? - Talita nagle zaczynała rozumieć pewne tajemnicze manewry iszufladę zamykaną na klucz.- Ukrywasz przede mną to, co czytasz.To się zdarzapierwszy raz od kiedyśmy się pobrali.- Tu leży, możesz patrzeć na nią, ile ci się żywnie podoba, byłeś najpierw umyłaręce.Chowam ją, bo jest wartościowa, a ty wiecznie chodzisz z obierkami marchwipoprzylepianymi do palców, jesteś tak pogrążona w gospodarstwie, że zniszczyłabyśnajcenniejsze inkunabuły.- Nic mnie nie obchodzi twoja książka - obraziła się Talita.- Obetnij jej głowę,ja nie ucinam nawet trupom.- Może brzytwą - zaproponował Traveler.- To doda całej sprawie pieprzu,zresztą zawsze dobrze jest poćwiczyć, co tam wiadomo.- Nie.Tym nożem, jest naostrzony.- Brzytwą.- Nie.Nożem.Traveler zbliżył się do kaczki z brzytwą w ręku i ciachnął jej głowę.- Ucz się - powiedział.- Na wypadek czubków warto gromadzić doświadczeniaw stylu podwójnego morderstwa na rue de la Morgue.- To wariaci tak się zabijają?- Nie, staruszko, ale od czasu do czasu próbują.Tak jak ludzie normalni, jeślimi wybaczysz takie porównanie.- Rzeczywiście nie za dobre - zgodziła się Talita robiąc z kaczki równoległościanobwiązany białym sznurkiem. - A co do tego, że zle sypiam - dodał Traveler wycierając brzytwę toaletowympapierem - to świetnie wiesz, o co chodzi.- Przypuśćmy.Ale ty również dobrze wiesz, że problem nie istnieje.- Problemy są jak przymusy.Wszystko idzie świetnie, dopóki nie wybuchną.Powiem ci jedno: na tym świecie pełno jest problemów teologicznych.Wydaje się, żeich nie ma, tak jak w tej chwili, a tymczasem bomba zegarowa nastawiona jest nanazajutrz, na dwunastą w południe.Tik-tak, wszystko idzie dobrze.Tik-tak.- Kłopot polega na tym - powiedziała Talita - że ty sam nakręcasz zegar w tejbombie.- Moja ręka, myszko, jest także nastawiona na jutro, na dwunastą w południe.Do tego czasu żyjmy i pozwólmy innym żyć.Talita wysmarowała kaczkę masłem, co było żałosnym widokiem.- Masz mi coś do zarzucenia? - powiedziała tak, jakby zwracała się dopłetwonoga.- W tej chwili absolutnie nic - powiedział Traveler.- Ale zobaczymy jutro o dwunastej, jeżeli mi wolno przedłużyć obraz sprawy ażdo zenitalnego punktu jej rozwiązania.- Jakiś ty podobny do Horacia - powiedziała Talita.- To nieprawdopodobne, jaki jesteś do niego podobny.- Tik-tak - powiedział Traveler szukając papierosów.- Tik-tak, tik-tak.- Jeszcze jaki podobny! - podkreśliła upuszczając kaczkę, która upadła zmiękkim obrzydliwym plaśnięciem.- On także by powiedział tik-tak, on także całyczas używałby omówień.Czyż nie zostawicie mnie w spokoju? Naumyślnie ci mówię,że jesteś do niego podobny, żebyśmy raz na zawsze skończyli z tymi absurdami.Toniemożliwe, żeby wraz z powrotem Horacia wszystko miało się zmienić.W nocy sobieuświadomiłam, że już dłużej nie mogę, bawicie się mną, gracie mną w tenisa, waliciewe mnie ze wszystkich stron, tak nie wolno, Manu, nie macie prawa.Traveler objął ją, choć się opierała, po czym nadepnąwszy na kaczkę ipoślizgnąwszy się tak, że o mało oboje nie znalezli się na ziemi, dopiął swego ipocałował ją w sam czubek nosa.- A może nie ma na ciebie bomby, myszko - powiedział z uśmiechem, który jąuspokoił, tak że uplasowała się wygodnie w jego ramionach.- Posłuchaj: ja nieszukam pioruna, żeby mnie trafił w głowę, ale czuję, że mi nie wolno bronić się za pomocą piorunochronów, że powinienem chodzić z odkrytą głową, aż do owejdwunastej jakiegoś dnia.Dopiero po tej godzinie, po tym dniu z powrotem stanę sięsobą.To nie przez Horacia, jakkolwiek on przybył jak jakiś wysłannik [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •